Ja i pani M - Forte Jemma, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Forte JemmaJa i pani MFran, sympatyczna dwudziestodziewięciolatka, która bezpowodzenia próbuje zostać aktorką, ostatecznie dostajepracę u słynnej gwiazdy Caroline Mason. Apodyktyczna,zołzowata Caroline okazuje się straszną szefową. Naszczęście obecność uroczego Carsona, sławnegohollywoodzkiego amanta i męża Caroline łagodzi sytuację.Pewnego dnia Fran widzi coś, czego zobaczyć nie powinna.To nieoczekiwanie zmienia życie samej Fran i jejchlebodawców...PrologJest w życiu raptem kilka takich dni, w których przeżywamynajważniejsze chwile; to właśnie one - w zależności od tego, w cowierzymy - albo określają, albo wypełniają nasze przeznaczenie.Nazywam je dniami przeznaczenia. Te dni mają dwie cechy wspólne. Popierwsze, z pozoru są całkiem zwyczajne, i dopiero po fakcie - jeśli wogóle - uświadamiamy sobie, że je przeżyliśmy. Po drugie, nie sposób onich zapomnieć.Żeby mnie choć odrobinę zrozumieć, musicie wiedzieć, jak wyglądałjeden z takich moich dni.To było w połowie lat osiemdziesiątych, miałam dziewięć lat. Byłasobota jak każda inna w domu Massich. Mój brat Daniel poszedł natrening futbolu, a ja miałam w spokoju obejrzeć z mamą popołudniowyfilm. Za oknami światło latarni sączyło się w szary, listopadowy mrok;zaczął siąpić deszcz. Z niejaką satysfakcją pomyślałam, że w tenprzenikliwy ziąb mój brat będzie biegał, dygocąc, po rozmokłym boisku.Z kuchni doszedł mnie zapach gotowanych potraw.- Zaraz się zacznie - powiedziała mama, siadając obok mnie na kanapie.- Co to za film, bo zapomniałam? - spytałam, sięgając powypielęgnowaną dłoń mamy i kładąc ją na swojej.- To wspaniałe życie.Zwykle puszczają go na Gwiazdkę. To historiapewnego mężczyzny, George'a Baileya. Georgedowiaduje się, jak wyglądałby świat, gdyby on się nigdy nie urodził.W skupieniu trawiłam tę informację.Do pokoju wszedł ojciec, usiadł na swoim krześle, sięgnął po okularyzwisające na piersiach na sznureczku i zajął się krzyżówką. W owymczasie był szefem kuchni w pobliskiej włoskiej restauracji, której terazjest właścicielem i menedżerem, a jego obecność w domu w weekendbyła rzadką gratką.Rozbrzmiała uwertura, pokój wypełniły dźwięki muskanych strun.Oparłam nogi na skórzanym pufie i z czułością zerknęłam na moje białejazzówki, cieniusieńko prążkowane dżinsy i bordowe getry.Westchnęłam z zadowoleniem. A potem zobaczyłam Jamesa Stewarta wroli George'a Baileya i do końca filmu myślałam już tylko o nim.Mój romans z gwiazdami srebrnego ekranu zaczął się kilka lat wcześniej,kiedy pierwszy raz zobaczyłamNa przepustcez Gene'em Kellym - film,w którym zaprezentowano majstersztyk sztuki krawieckiej: autentycznieodlotowy mundur - ale aż do tego dnia był to tylko romans. Tymczasemfilm, który właśnie obejrzałam, poruszył mnie do tego stopnia, że tanamiętność przerodziła się z miłostki w coś znacznie poważniejszego.Obudziła się moja ambicja.Film dobiegał końca, płakałam.George Bailey dokonał odkupienia, a ja byłam wstrząśnięta jak nigdydotąd. Z moich wielkich, brązowych oczu po policzkach ciurkiemspływały łzy.- Dobrze się skończył, a mnie się zrobiło tak smutno -westchnęłam,pociągając nosem.- Wiem, kochanie, wiem - próbowała pocieszyć mnie mama, mocno tulącdo siebie. - Cieszę się, że ci się podobał.Naprawdę się ucieszyła. Tylko że trwała w błogiej nieświadomościmachiny, którą właśnie puściła w ruch moja dziecięca głowa. Zostanęaktorką. Przyjdzie taki dzień, kiedy to ja będę wzruszać innych tak, jakJimmy Stewart.- Pójdę do szkoły aktorskiej - ogłosiłam po chwili.Mama zignorowała tę wiadomość i poszła nastawić czajnik. Wir myśli,jaki mnie ogarnął, wcale jednak nie zelżał, i po godzinie, przy kolacji,nadal rozmyślałam o tym samym.- Możesz się chociaż zastanowić? Ja naprawdę chcę iść do szkołyaktorskiej. Proszę cię. Bardzo cię proszę.Mama wywróciła oczami.- Francesco, nie pójdziesz do szkoły, w której będziesz musiałaprzedwcześnie dojrzeć tylko po to, żeby potem wiecznie szukać pracy izmarnować sobie życie. Ile razy mam to powtarzać? Aktorstwo to żadenzawód. Poza tym nie stać nas na taką szkołę.- Kiedy ja naprawdę tego chcę - jęknęłam. Tata westchnął.- Fran, skończże już te brednie. Możesz zapomnieć o aktorstwie, nie mamowy.- To niesprawiedliwe - zawodziłam. - Na pewno się dostanę do takiejszkoły. Przecież wszyscy mówili, że w szkolnym przedstawieniu byłamświetna.W wymianę zdań postanowił włączyć się Daniel, który właśnie wrócił ztreningu.- Przymknij się. Byłaś do bani. Grałaś fatalnie, tylko rodzice bali ci siępowiedzieć.- Daniel, wystarczy - powiedziała mama surowo, odkładając widelec.Wymownie wbiłam wzrok w mamę, czekając, aż zaprzeczy doniesieniomDaniela, ale najwyraźniej nie miała nic do dodania. Byłam wściekła.- Sam się przymknij. Wyżywasz się, bo Suzy cię rzuciła -wypaliłam.Uderzyłam w czuły punkt. Daniel rzucił mi mordercze spojrzenie, porwałswój talerz i popędził na górę co sił w chudych nogach.Tata wyglądał, jakby kończył mu się zapas cierpliwości, alepostanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę.- Tato, zrozum... Ja chcę być sławna.- Czemu, Francesco? - spytał sfrustrowany, z wyrazem całkowitegooszołomienia na twarzy.Czemu? Co to za pytanie? Bo nie ma nic fajniejszego na świecie.Chciałam przemilczeć tę kwestię, ale ojciec czekał na odpowiedź. Nie darady. Muszę to powiedzieć.- Jak będę sławna, to będę szczęśliwa.Mama pokręciła głową. Jej córeczka - wcale już nie taka mała - musiałasię jeszcze sporo nauczyć. Wszystko, niestety, wskazywało na to, żedziecko będzie musiało przekonać się o jej racji na własnej skórze.- Fran, jakim cudem możesz wiedzieć, czego tak naprawdę chcesz? -spytał ze znużeniem ojciec. - Nie dalej jak kilka dni temu twierdziłaś, żechcesz pisać artykuły do „Cosmopolitan".Poczułam, jak po całym moim ciele rozlewa się gorzkie rozczarowanie.- Ale już nie chcę. Chcę być aktorką - wykrzyczałam.- Wystarczy tego dobrego - ucięła matka. - Nie będę tolerować takiegozachowania. I co to za absurdalne przekonanie, że sława to sposób naszczęście...Resztę wieczora przesiedziałam w swoim pokoju, pochlipując.Pogrzebałam w kasetach, włączyłam magnetofon. Rozbrzmiała muzyka,sięgnęłam do szafki nocnej po swój ukochany pamiętnik, po czym przydźwiękach ścieżki zThe Kids from Famezaczęłam gryzmolić słowabuntu. Jak większość dziewięciolatek zwykle popadałam w przesadę.Dopiero wiele lat później zrozumiałam, że rodzice wcale tak bardzo sięnie mylili. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl