Jacek Kaczmarski - Życie do góry nogami (1996), książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Jacek Kaczmarski
Patrycja Volny
Życie do góry nogami
Ewie i Dankowi,
Mai Dźoszowi i Danielowi
bez których australijska bajka by laby niepełna
Patrycja i Jacek
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
I
Dawniej, gdy byłam mała, miałam zupełnie inne przygody niż teraz. Raz nawet leżałam w
łóżku przez cały dzień, ponieważ byłam chora. W zeszłym roku w lipcu byłam w Szczawie
(nie za bardzo daleko od Krakowa, ale za to interesująco). Gdy przyjechaliśmy do Szczawy,
było potwornie zimno; od razu wlazłam do łóżka i zasnęłam w jednej chwili. A kiedy
mieszkaliśmy w Monachium i tatuś się rozchorował, leżał w łóżku i jęczał, to nasza kotka
Tinia, która już nie żyje, weszła mu na głowę, żeby mu było lepiej.
Ale to było dawniej. A teraz opowiem, jak to się stało, że mieszkamy w Australii.
Tatuś powiedział, że jest zmęczony i jedziemy do Australii, bo tam się żyje inaczej. Tatuś
pisał piosenki i śpiewał, więc ciągle nie było go w domu, a jak był, to spał albo krzyczał, że
mu nie daję spać. Mama także chciała jechać do Australii, bo była zmęczona tym śpiewaniem,
spaniem i krzyczeniem. Powiedziała, że w Australii tatuś będzie miał więcej czasu dla
dziecka, czyli dla mnie. Ja tatusia bardzo kocham, ale chyba nie lubię, jak ma dla mnie za
dużo czasu.
Do Australii leci się samolotem i ma się przesiadkę w Londynie. Nigdy nie byłam w
Londynie, chociaż bardzo lubię latać samolotem. Ogląda się różne filmy na takim telewizorze
w suficie i je się obiad z malutkich tacek takimi malutkimi sztućcami jak dla lalek i można
poprosić stewardesę o tyle soku pomarańczowego, ile się chce. Mama boi się latać
samolotem, ale tata powiedział, że w Londynie będziemy mieli czas na zobaczenie pałacu
Królowej, więc westchnęła i poleciała z nami.
Na lotnisku w Londynie tata zawołał taksówkę. Bardzo śmieszną, taką wysoką i pękatą jak
jedna pani w Szczawie. Powiedział, że ona jest specjalnie wysoka, żeby można było do niej
wsiadać nie zdejmując cylindra. Kiedyś wszyscy nosili cylindry, jeśli chcieli być eleganccy i
jeździć taksówkami. Teraz już się nie nosi cylindrów. Tata też nie miał cylindra i jak wsiadał
do taksówki, to się uderzył w głowę i był zły. Kiedy tata jest zły, to lepiej nic nie mówić, ale
to jest strasznie trudne. Chciałam powiedzieć, że przylecieliśmy do Londynu i jedziemy
zobaczyć pałac Królowej, ale tatuś krzyknął, żebym przestała kłapać dziobem. Więc
przytuliłam się do mamy, która nic nie mówiła, bo się boi jeździć samochodem. No ale też
chciała zobaczyć ten pałac.
Jechaliśmy i jechaliśmy, padał deszcz, w taksówce jakoś tak dziwnie pachniało, a kierowca
mówił coś do tatusia po angielsku, czego tatuś nie rozumiał, chociaż też mówił po angielsku.
Za oknami cały czas były jakieś domki, ale nie takie ładne jak nasz w Szczawie. Bardzo
nudny ten Londyn.
Mama miała zamknięte oczy, więc nie zobaczyła, jak przed nami pojawiła się nagle piękna
aleja, z drzewami przystrzyżonymi tak, że wyglądały jak zwierzęta, a na końcu alei stał pałac
Królowej, cały różowy. Weszliśmy po ogromnych schodach, na których po bokach stali
eleganccy lokaje, wszyscy w cylindrach, i pokazywali nam, którędy trafić do Królowej. Ten
pałac był piękny. Wszędzie wisiały złote kotary, a na czerwonych, rzeźbionych meblach
leżały słodkie pieski, kotki i świnki. Były malutkie i miały naprawdę królewskie kokardy.
Królowa też była piękna, w różowej sukni, z włosami jak doktor Quinn. Zaprosiła nas na
kolację. Trochę dziwna była ta kolacja, bo lody podano na plastikowych tackach, jak w
samolocie, ale jak się jest zaproszonym, zwłaszcza do Królowej, to się nie grymasi.
– Jak ci się podoba mój pałac, Patrycjo? – spytała mnie Królowa, a ja odpowiedziałam, że
bardzo i że może do mnie mówić Pacia, bo tak na mnie mówią wszyscy, no i gdzie jest Król?
Tatuś spojrzał na mnie groźnie, jakbym powiedziała coś złego.
4
– Och – uśmiechnęła się Królowa – jeździ gdzieś po świecie i śpiewa. To prawdziwy
Konik Polny. Ale może to i lepiej, bo kiedy wraca do pałacu to tylko śpi albo krzyczy, że mu
nie daję spać.
Roześmiałam się na cały głos, bo to przecież śmieszne, że królowie zachowują się tak
samo jak tatusie, i klasnęłam w ręce. Nie wiem jak to się stało, ale moja tacka z lodami spadła
przy tym na podłogę.
– No i popatrz, co robisz! – zawołała mamusia, jak zwykle w takich razach. – Zupełnie
nowy dywan!
Zeskoczyłam z krzesła, żeby posprzątać zanim tatuś zacznie krzyczeć, a tam, pod stołem,
zlizywał z dywanu moje lody przepiękny puszysty rudy kot.
– Możesz go mieć – powiedziała Królowa z miłym uśmiechem. – Przyda ci się taki słodki
przyjaciel w Australii. Weź go sobie ode mnie na pamiątkę. Mam jeszcze bardzo dużo innych
zwierzątek.
I wtedy stała się rzecz straszna. Tatuś odłożył z trzaskiem sztućce, spojrzał na Królową
okropnym wzrokiem i wrzasnął na cały głos:
– Wiesz, że przy jedzeniu się nie mówi! Przestań kłapać dziobem!
Obudziłam się przestraszona na lotnisku. Mamusia powiedziała, że zasnęłam w taksówce i
nie chcieli mnie budzić.
–Wielka szkoda – dodał surowo tatuś – nie wiem kiedy znów będziesz miała okazję zobaczyć
Londyn i pałac Buckingham.
Ale mamusia powiedziała mi potem, że nic nie straciłam, bo cały czas padało, przed
pałacem był okropny tłum ludzi, więc nawet nie wysiedli z taksówki, tylko objechali go
dookoła i wrócili na lotnisko. Zdaje się, że widziałam dużo więcej niż oni.
Z Londynu do Australii leci się strasznie długo. Cały czas myślałam o pięknej Królowej i
jej zwierzątkach. Stewardesa dała mi kolorowy zeszyt i ołówki, żeby mi się nie nudziło, więc
postanowiłam napisać bajkę. Nazwałam ją bajką o śwince złotonóżce.
Dawno temu za górami, za lasami żył sobie Król. Król rządził, a Królowa miała małą
farmę w ogrodzie. W jednej z zagród były świnki. Królowa najbardziej lubiła taką świnkę,
której nóżki były pomalowane na złoty kolor. Natomiast Król nie lubił tej świnki; lubił tylko
te z różowymi nóżkami, więc pewnej nocy, gdy wszyscy już spali, podszedł do klatki ze
świnkami, wziął na ręce świnkę Królowej i wypuścił ją w świat. Był jednak lekkomyślny i
zostawił klatkę otwartą, więc inne świnki poszły za złotonóżką. W ten sposób ani Król, ani
Królowa nie mieli już swoich świnek i było to bardzo smutne królestwo!
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl