Jasienica P. - Kraj nad Jangcy, ksiazki podroznicze

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->W kraju nad Jangcy - refleksje po półwieczuTa niewielka książeczka pisana była pośpiesznie (2 miesiące), z lako-nicznych notatek, na gorąco, aby niczego nie uronić ze świeżości obra-zu, koloru, zapachu i pamięci z sześcio-tygodniowej podróży po Pań-stwie Środka, w czasie której Autor przemierzył ponad dwa tysiące ki-lometrów. Są to fotografie zatrzymane w czasie i skrótowe refleksje naich temat. Pisał je człowiek, który nie znał Chin, którego wiedza o histo-rii, kulturze i obyczajach, o losach tej jednej z najstarszych, wielkichcywilizacji pozostawała naskórkowa i który przyznania się do tego niepoczytywał sobie za ujmę. Przyjechał do Państwa Środka kierowanyciekawością i chęcią zapoznania się z dalekim i nieznanym, a tak bar-dzo fascynującym światem. Obdarzony wnikliwym zmysłem obserwacjii umiejętnością nie tylko barwnego przedstawiania szczegółów, odnoto-wywania ich odmienności, ale i na ich podstawie dzielenia się z czytel-nikiem - jak sam pisze - nieśmiałą próbą odpowiedzi na pytanie: dla-czego? W obserwowanych zjawiskach, zachowaniach i postawach do-strzegał pewne uniwersalne, ogólnoludzkie wartości i... słabości, szansei zagrożenia, jakie rodzą. Jest to tym cenniejsze, że kryje się za tymwnikliwa, jakże rzadka umiejętność głębszej syntetycznej refleksji, wy-powiadana z zadziwiającą przy tym skromnością i wręcz pokorą wobecnowych zjawisk, które poznawał.Paweł Jasienica oględnie formułował swe sądy, zastrzegając, że są to„tylko osobiste, na pewno zabarwione subiektywizmem wnioski i przy-puszczenia", ale wiele z nich sygnalizowało zjawiska, w których dostrze-gał realne niebezpieczeństwo, dodajmy aktualne i dzisiaj. Nie dotycząone wyłącznie Chin. Odwołajmy się do kilku przykładów.Oto refleksja na temat różnic pomiędzy standardem sanatoriów „tylkodla kadry" i chorych „zwykłych śmiertelników" w Gorących Źródłachpod Kantonem:„Ile by trzeba czasu, żebym ja sam - żyjąc w takim luksusie jak tentutaj - nie tylko się przestał oburzać na nierówności i niesprawiedliwo-ści społeczne, ale nawet stał się zapamiętałym wyznawcą takiej hierar-chii, która mnie właśnie wynosiłaby na szczyty? {...] Zjawisko korozjiczłowieka jest na pewno poza-ustrojowe. [...] Dlatego też wszelkie napi-sy «Tylko dla...», umieszczone na bramach jakichkolwiek urządzeń słu-żących ludzkiej wygodzie, powinno się uważać za groźny sygnał ostrze-gawczy. Bo w «zakazanych miastach» łatwo może się zwichnąć cała hi-storia kraju".O zagrożeniach:„Jeśli ludzie są obywatelami państwa słabego, będą się zamykać wewłasnych granicach jak żółw w skorupie, ze wstrętem odpychać wszel-kie nowinki tudzież «miazmaty», tęsknie marząc o chwili, kiedy możnabędzie przygiąć do ziemi jeszcze słabszych. Lecz jeśli w grę wchodzi mo-carstwo... O! wtedy zaraz się pojawia misja dziejowa, apostolski zapałdo nawracania niewiernych i takich, co się zabłąkali na zgniłe manow-ce, rojenia o którymś tam z rzędu «Rzymie». Bo przecież nie ulega wąt-pliwości, że właśnie w tym świetlanym mocarstwie wszystko jest naj...naj... naj...".„Nie zyska przyjaciół taka potęga, która zażąda od słabszych sprzy-mierzeńców, aby przestali być sobą".„Żadne z wielkich mocarstw nie powinno nawet marzyć o uszczęśli-wianiu świata przez narzucanie mu własnych wzorów ani o traktowaniuinnych narodów jak podrzędnych mniejszości".„Rzewne uczucie mną owładnęło, kiedy tak patrzyłem i utrwalałem wpamięci cudowną inność, odmienność, bogactwo szczegółów życia. Każ-dy z nich jest przecież wyrazem różnego obyczaju, stanowi wynik dłu-giego i zupełnie swoistego doświadczenia stuleci, które odrębnie kształ-towały także dusze ludzkie. Współczuję nieszczęśnikom, którzy mnie-mają, że zbawienie ludzkości zawisło od jednego dla wszystkich stry-chulca, i wmawiają w nas, że wszystko na świecie jest zawsze i wszędzietakie samo".„Najliczniejszy naród świata, uczciwy, pracowity nadzwyczajnie, zdy-scyplinowany w sposób najzupełniej fantastyczny, na swoich 10 milio-nach kilometrów kwadratowych powierzchni posiadający wszystko, cze-go tylko potrzeba przemysłowi i technice... Przecież jeśli tak dalej pój-dzie, w stosunkowo niedługim czasie Chiny mogą wyrosnąć na potęgę,jakiej jeszcze historia nie oglądała. Tak, ale każdy mocarz łatwo i za-wczasu kark skręci, jeśli ulegnie pokusom polityki międzynarodowej ażnazbyt dobrze znanego typu. Możliwość tego właśnie niebezpieczeństwastanowi - moim zdaniem - najgroźniejszy znak zapytania unoszący sięnad godną wielkiego szacunku pracą tego kraju".Wizyta Pawła Jasienicy wypadła w wyjątkowym roku 1956. Był to rokXX Zjazdu KPZR i procesu destalinizacji, który wywołał ostre kontro-wersje wewnątrz chińskiego kierownictwa, otworzył jednak drogę do li-beralizacji - wprawdzie krótkotrwałej, ale unikanej jak ognia w świecie„realnego socjalizmu", a już szczególnie wyjątkowej w historii Chin. Wmaju Mao Ze-dong proklamował w Pekinie wielką kampanię „Niechrozkwita sto kwiatów, niech współzawodniczy sto szkół"(shuangbai).Kierownictwo deklarowało, że chodzi o stworzenie klimatu krytycznych itwórczych poszukiwań, dyskusji, polemik, wyrażania różnych opinii,poglądów, w celu „czyszczenia błędów, ale nie ścinania głowy socjali-zmowi", solennie zapewniając, że tym razem odbędzie się to bez inge-rencji administracyjnych i stosowania masowych represji. Była to kam-pania nawiązująca do złotego okresu rozkwitu chińskiej myśli filozo-ficznej, społecznej i kultury z epoki Walczących Królestw (403-221p.n.e.)1. We wrześniu odbył się VIII Zjazd KPCh i I sesja Ogólnochiń-1Ruch ten przetrwał do późnej wiosny 1957 roku, tj. do rozpoczęcia tzw. Walki z elementami prawico-skiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych - chińskiego parlamen-tu I kadencji, wybranego w powszechnych wyborach. Przyjęto pierwsząkonstytucję ChRL. Osiągnięto znaczący postęp gospodarczy. W paź-dzierniku 1956 roku, w czasie wydarzeń w Polsce, przywódcy ChRL za-jęli jednoznacznie krytyczne stanowisko wobec planów interwencji ra-dzieckiej w naszym kraju, określając je jako „przejaw wielkorosyjskiegoszowinizmu", i uznali, że zmiany w kierownictwie PZPR (powrót Włady-sława Gomułki, odejście m.in. marszałka Konstantego Rokossowskiegoz Biura Politycznego) za sprawę wewnętrzną Polski2. Abstrahując odmotywów, jakimi się kierowali, taka postawa odegrała niezwykle ważnąrolę w tym, że wydarzenia październikowe nad Wisłą nie przekształciłysię w wielką, krwawą tragedię, jak stało się to na Węgrzech.Polska jesienią tego roku cieszyła się szczególnymi względami w Peki-nie. Należy pamiętać, że atmosfera stosunków między państwami okre-ślała i do dziś określa sposób przyjmowania gości z danego kraju wPaństwie Środka. Paweł Jasienica nie mógł trafić lepiej... dlatego poka-zano mu tyle, w tak krótkim czasie i dlatego tak go podejmowano. Odpóźnej jesieni ten klimat ulegał stopniowemu ochłodzeniu - na tle za-ostrzającego się sporu wewnętrznego w kierownictwie chińskim wokółsłuszności liberalizacji i konieczności represyjnej rozprawy z krytykami,różnic pomiędzy Pekinem a Warszawą na tle stosunku do wydarzeń naWęgrzech (Chińczycy tym razem aktywnie poparli decyzję o interwencjizbrojnej ZSRR) oraz w cieniu operacji wojennej Francji, Wielkiej Bryta-nii i Izraela w Suezie. Była to zapowiedź dramatycznych zmian w Chi-nach. Inny byłby więc obraz i inne refleksje, gdyby ten wybitny polskipisarz odwiedził Chiny w rok później.Wracam do ponownej lektury chińskiej książeczki Pawła Jasienicy po50 latach, gdy wydawcy poprosili mnie o napisanie kilku słów wstępu.Jest mi ona bliska.Praktycznie całe moje dorosłe życie (od końca sierpnia 1954) jestzwiązane z Chinami: przez studia w Pekinie, przez ponad 16 lat, jakie wtym kraju spędziłem w różnych okresach jako student, praktykant,tłumacz, pracownik służby zagranicznej, naukowiec i badacz, znów ja-ko dyplomata i ponownie jako nauczyciel akademicki.Trasa podróży Autora zbiegła się niemal dokładnie z moimi pierw-szymi wędrówkami po Chinach. Tak się szczęśliwie złożyło, że mogłembyć niemal wszędzie tam, gdzie on był. W tym sensie sięgnięcie do tejksiążki jest dla mnie powrotem do lat młodości... z jedną ogromną róż-wymi - brutalnej, masowej rozprawy z inteligencją i tymi, którzy apel Mao potraktowali poważnie, wyrażająckrytyczne opinie (represje objęły ponad pól miliona osób w miastach i kilka milionów na wsi. Po latachuznano za zasadne 2 procent decyzji).2Edward Ochab, który przewodniczył delegacji PZPR na VIII Zjeździe KPCh, powiadomił najwyższe kie-rownictwo chioskie o planach rehabilitacji i powrotu do władzy odsuniętego W Gomułki, czego nie powie-dział w Moskwie, będąc przejazdem w drodze do i z Pekinu.nicą - miałem to szczęście, że udało mi się odwiedzić te miejsca po-wtórnie po 20, 30, 40 i niektóre niemal po 50 latach. Ogromnie żałuję,że nie było mi dane przeczytać jego opinii, gdyby i jemu dana była taszansa. To byłoby fascynujące!Ta ponowna lektura zmusza do pogłębionych refleksji z perspektywypółwiecza nad najnowszymi dziejami niejako „mojej drugiej ojczyzny".W Chinach jest bardzo wiele Chin. Sami Chińczycy mówią o swymkraju: „Jedne Chiny - cztery światy"(yige Zhongguo sige shijie).Od naj-bogatszych i najbardziej rozwiniętych do najbiedniejszych i najbardziejzacofanych regionów Trzeciego Świata. Jest to kraj nadal ogromnychdysproporcji: bogactwa i nędzy, postępu i zacofania... XXI i XIX wiekujednocześnie. I dziś jeszcze w niektórych, głównie północno-zachodnichi południo-wo-zachodnich regionachtegowielkiego państwa (przecież tokontynent) można zobaczyć obrazy, o których pisze Paweł Jasienica,wspominając kulisów ciągnących barki nad Jangcy, tragarzy z Chon-gqingu czy wioskę Xindi pod Wuhanem. Warto porównać jakże praw-dziwy (ciągle mam go przed oczyma zakodowany w pamięci) opis Peki-nu, Szanghaju, Nankinu, Kantonu, Chongqingu czy Ningbo z lat pięć-dziesiątych XX wieku z tym, co można zobaczyć dziś w tych wielomilio-nowych, nowoczesnych metropoliach (np. Chongqing to największemiasto wydzielone o statusie prowincji, z 32-milionową ludnością). Innarzecz, że i w tym wypadku ślepy pościg za nowoczesnością pogrzebałbezpowrotnie tysiące wspaniałych zabytków przeszłości, w imię - abyużyć określenia Jasienicy nawiązującego do niszczenia wiekowych ka-mienic w powojennej Nysie -„odzysku cegły". Nikt już nie przepłynieprzełomem Jangcy, tak jak opisuje Autor, bo najdłuższą rzekę Chinprzegradza jedna z najwyższych tam, z gigantycznymi śluzami jednej znajwiększych hydroelektrowni globu. Dziś wielki most na tej rzece wWuhanie jest symbolem lat, kiedy go budowano... ale od tego czasu, ilepowstało nowych, i to jakich, będących powodem do zasłużonego po-dziwu dla talentu i mistrzostwa ich twórców: chińskich inżynierów i ar-chitektów chociażby, jeśli pozostaniemy przy Jangcy - w Chongqingu,Yangzhou, Nan-kinie, Szanghaju...W ciągu tych pięciu dekad przejechałem po Chinach ponad 90 tysięcykilometrów i myślę, że trudno by było znaleźć inny przykład kraju, wktórym dokonano tak ogromnego postępu w tak krótkim historycznieczasie. W tym sensie opinia Autora o odrodzeniu Chin z odwołaniem docech społeczeństwa tego starożytnego kraju, jego kulturowo-cywilizacyjnego dziedzictwa, wyrażona na początku podjętego od nowaw 1949 roku wysiłku, zabrzmiała proroczo... chociaż poszukiwanie wła-ściwej drogi modernizacji okazało się o wiele dłuższe i trwało niemal 30lat, było pełne meandrów, tragicznych błędów i wypaczeń, ale i zbrodni,za które przyszło zapłacić mieszkańcom Chin ogromną cenę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl