Ja pierwszy was odnalazlem, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kir Bu�yczowJA PIERWSZY WAS ODNALAZ�EM!Nad ranem Jerassy ju� nie �pi. O sz�stej, gdy jest jeszcze zimno, w��cza g�o�niki pyta Mari�:� Jeste� gotowa?S�ycha� jego przera�liwy g�os, przed kt�rym nie spos�b schowa� si� pod ko�dr�albo zakry�poduszk�. G�os natr�tny, niby przeznaczenie.� Marto � kontynuuje � wierz�, �e dzi� znajdziemy co� bardzo ciekawego. � Co tyna to?Marta chcia�aby jeszcze pospa�. Dziewczyna, jak pozostali, r�wnie� nie znosiJerassy�ego. Jestz nim szczera. Facet chichocze wprost w g�o�nik, kt�ry jeszcze bardziej pot�gujejego �miech. Zradia dochodzi pe�en pretensji g�os kapitana:� Jerassy, do pobudki zosta�o co� najmniej p� godziny. Dopiero co zszed�em zwarty.� Przepraszam, kapitanie � odpowiada Jerassy � w tej sekundzie p�dzimy na obiekti b�dziepan m�g� spokojnie pospa�. Rankami pracuje si� trzykrotnie wydajniej ni� w ci�gudnia. Nie s�dzipan?Kapitan nie odpowiada. Zrzucam ko�dr� i siadam. Stopy dotykaj� pod�ogi. Dywanprzetar� si�troch� w tym miejscu. Ile to ju� razy chodzi�em po nim rano. Trzeba wstawa�. Maracj� ten Jerassy� ranne godziny s� bardziej efektywne.Po �niadaniu opuszczamy statek przez w�az za�adunkowy, przechodzimy pochylni�,porysowan� przez transportery. W nocy nawia�o tu brunatnego piachu i suchychga��zi. Jeste�mybez skafandr�w. Do po�udnia, dop�ki nie ma upa�u wystarcz� maski i aparatytlenowe na plecach.Ponura, brunatna, gdzieniegdzie pag�rkowata dolina ci�gnie si� po niedalekihoryzont. Unosz�si� nad ni� tumany piachu. Py� w�azi dos�ownie wsz�dzie: w skafandry, buty nawetpod maski. Ale,mimo wszystko, py� nie jest tak niebezpieczny jak b�oto. Kiedy nadci�gnie szarachmura i chlu�niew dolin� kr�tk� ulew�, trzeba natychmiast rzuca� prac�, pe�zn�� do statku po�liskim b�ocie iczeka�, a� podeschnie. Po ulewie staj� si� bezsilne nawet �aziki.Jeden z nich czeka na nas przed pochylni�. Do wykopalisk mo�na doj�� pieszo wci�gudziesi�ciu minut, cho� lepiej czas ten wykorzysta� na prac�. Wkr�tce st�dodjedziemy � �ywno�cii pozosta�ych zapas�w zosta�o jedynie na powr�t. Ju� i tak przeci�gn�li�my pobyt.Sze�� lat jakszukamy. A droga do domu zajmie prawie pi�� lat.Zachir kr�ci si� przy drugim �aziku. Geolodzy ruszaj� na zwiad. �egnamy Zachirai wsiadamydo maszyny. Miejsca w niej wydaj� si� nam tak dobrze znane jak przy stole, wsali wypoczynkulub te, w przypadku awarii. Wieszam aparatur� na haczyku, po prawej stronie.Miesi�c temu, o tenw�a�nie haczyk rozwali�em sobie rami�, gdy nagle wpadli�my w wyrw�. Owin��em jew�wczasmi�kk� szmatk�. Nie patrz�c, wieszam na nim torb� z przyrz�dem: r�ka bezb��dniewyczuwa tomiejsce z dok�adno�ci� do milimetra.Jerassy wci�ga przez wej�cie swoje d�ugie nogi i zamyka oczy. Zadziwiaj�ce, �ecz�owiek,kt�ry tak lubi spa�, mo�e budzi� si� najwcze�niej i wyrywa� nas ze snu swymokropnym g�osem.� Jerassy � m�wi� � masz okropny g�os.� Wiem � odpowiada nic otwieraj�c oczu. � Mam taki g�os od dzieci�stwa. Cho�Weronicesi� podoba�.Weronika, �ona Jerassy, umar�a w zesz�ym roku. Pracowa�a nad kultur� wirusa,kt�ryznale�li�my na jednym z zab��kanych asteroid�w.�azik wje�d�a w w�w�z ogrodzony plastikowym p�otem chroni�cym przed py�em.Wysiadamna ziemi� trzeci. Zaraz za Mart� i Doli�skim. Na niewiele zda� si� �w pancernyzasiek � w ci�gunocy nanios�o py�u a� po kolana. Jerassy jest ju� z ssaw� odkurzacza, zrzuca j�do rozkopu, a ta,niby �ywa pe�znie po ziemi poch�aniaj�c kurz.Prace archeologiczne tutaj, to czyste szale�stwo. Burze piaskowe potrafi� wci�gu trzech dnizasypa� drapacz chmur, nawet �lad po nim nie zostanie. A w ci�gu nast�pnychtrzech dni te sameburze mog� wyry� wok� niego stumetrow� jam�. Burze nanosz� r�wnie� sadze icz�steczki w�gladrzewnego z nie ko�cz�cych si� le�nych po�ar�w, kt�re szalej� za b�otami. Niebyli�my wi�c wstanie ustali� pochodzenia �adnego ze znalezionych kamieni.Zreszt�, nie wiemy dotychczas kto i kiedy zbudowa� t� osad�, kto w niej mieszka�.Nie mamypoj�cia, co sta�o si� z mieszka�cami tej planety, dok�d odeszli, dlaczegowymarli. Zrobimy jednakwszystko, co w naszej mocy. No i czekamy, a� odkurzacz zako�czy swe bojowezadanie wwykopie i b�dzie mo�na tam zej�� ze skrobakami, p�dzelkami i wypatrywa� oczy wposzukiwaniuko�ci, skorup naczy�,, we�enki albo w najgorszym wypadku, jakiego� zwi�zkuorganicznego.� Budowali solidnie � twierdzi Jerassy. � Wida� jednak, �e i wtedy burzeprzeszkadza�y im�y�.Wczoraj odkryli�my w wykopie mur � fundament gmachu lub gmach�w, ods�anianyprzez naswpija� si� w masyw.� Oni ju� dawno st�d odeszli � powiedzia�a Marta. � Gdyby nawet przetrz�sn��ca�� t�pustyni�, znajdziemy r�wnie� tylko inne budowle, lub �lady po nich.� Nale�a�oby dok�adniej przeszuka� g�ry za b�otami � m�wi�.� Tutaj i tak niczego nie znajdziemy.� A maszt? � dodaje Jerassy.� I piramidka � uzupe�nia Marta.Maszt zobaczyli�my jeszcze podczas pierwszego lotu Tyle �e unios�a go kolejnaburza, zanimtu dobrn�li�my I ukry�a w piachu. Piramidk� odkopali�my. Gdyby jej nie by�o niebabraliby�my si�trzeci tydzie� w wykopie. I oto sta�a przed nami, g�adka, podobna do ska�y, jakgdyby wyciosana zniej. We�miemy j� ze sob�. Pozosta�e trofea: jaki� odprysk skalny i rysy naskale. �adnychnapis�w ani metalu�� W g�rach, za b�otem nie spos�b by�o �y�. Nawet w najlepszych czasach brakowa�owody. Iw og�le jest to jedno z tych nielicznych miejsc�Jerassy zn�w ma racj�. Bezkresne b�ota, po kt�rych p�ywaj�, spl�t�szy si�korzeniami namiotydrzew, g�ry, jakby umy�lnie tak wydumane, �e nie spos�b si� do nich dobra�.Ocean bez ko�ca. Aw nim jedynie burza i najprymitywniejsze organizmy. �ycie musia�o st�d gdzie�odej��, mo�ewr�cz wymar�o i dopiero teraz zaczyna si� odradza�, poma�u, od pierwotniak�w.� Schodzimy w d�.� Jest przy mnie Doli�ski.� Czas wraca� do domu � m�wi czyszcz�c bok kwadratowego wg��bienia w skale. � Cootym my�lisz?� Pewnie � odpowiada.� A ja si� waham. Komu jeste�my tam potrzebni? Kto na nas czeka?� Przecie� wiedzia�e�, po co tu lecimy � odpowiadam. W szczelinie co� b�ysn�o.� Wiedzia�em i nie. Kiedy startowali�my, uchodzili�my za bohater�w. A c� mo�eby�bardziej �a�osnego, ni� widok zapomnianego bohatera. Chodzi taki po ulicy,struga wariata: niepami�tacie mnie pa�stwo przypadkiem? Nie pami�tamy, absolutnie, zupe�nie, nawetprzypadkiem!� No i co z tego � m�wi�. � Nigdy nie by�em bohaterem.� Nie wyobra�asz sobie, jak zmieni� si� �wiat, do kt�rego wracamy po dwustulatach. Je�li�wiat jeszcze istnieje�� Patrz, moim zdaniem to metal � m�wi�.Mia�em do�� rozm�w z Doli�skim. Wida� by�o, �e tch�rzy. Stch�rzyli�my zreszt�wszyscypo�wi�caj�c w��cz�dze swe najlepsze lata. Oddaj�c si� badaniom systemuplanetarnego, kt�regonikt przed nami nie ogl�da�, gwiezdnym strumieniom, potokom meteoryt�w,tajemnicy wielkiegoodkrycia. A to materializowa�o si� jedynie w postaci milion�w symboli, suchychcyfr i przepada�owe wn�trzu. M�zgu statku. Ca�y ostatni rok miotali�my si� po Galaktyce l�duj�cna martwychplanetach i asteroidach, to hamuj�c, to zn�w nabieraj�c pr�dko�ci, �wiadomi, �ezbli�a si� czaspowrotu, �e choinka ju� pe�na ozd�bek, �e �wi�to w pe�ni i nied�ugo si� sko�czy.Tyle, �e �wi�to,jak zwykle, by�o znacznie skromniejsze, nie to, jakiego si� spodziewali�my. Celosi�gn�li�my,zrealizowali�my to, co�my zrealizowa� zamierzali, niestety, nic wi�cej. M�zgstatku p�cznia� odinformacji, lecz marzenia nasze, piel�gnowane, ho�ubione podczas wielu latpodr�y, pozostawa�ynie spe�nione.Do ostatniej planety zbli�yli�my si� akurat wtedy, gdy w rezerwie pozosta�miesi�c. Zarazpotem powinni�my wzi�� kurs na Ziemi�. W przeciwnym razie nigdy nie uda si� namtam wr�ci�.Kiedy startowali�my z Ziemi by�o nas osiemna�cioro. Zosta�o dwana�cioro. Ijedynie na ostatniejplanecie, nieprzyjaznej cz�owiekowi (pozosta�e by�y w og�le wrogie),odnale�li�my �ladydzia�alno�ci istot rozumnych. W przerwach mi�dzy burzami wpijali�my si� w ska�y,grzebali�myw piachu, chc�c poj�� wszystko, czego mo�na si� by�o dowiedzie� o owym rozumnym�yciu. Zadwa dni � start. I prawie pi�� lat powrotu, pi�� lat w drodze�W d�oni trzyma�em ci�k� kulk� wielko�ci orzecha laskowego. Nie skorodowa�a,by�a wyra�najak piach, ska�y, jak wisz�ca nad nami chmura.� Jerassy! � krzykn��em. � Kulka.� Co? � Zrywaj�cy si� wiatr unosi� s�owa. � Jaka kulka? Tuman kurzu zwali� si�na nas zg�ry.� Przeczekamy? � spyta�a Marta i podchwyci�a kulk�Ci�ka�� Do �azika � powiedzia� przez radio kapitan. � Nadchodzi burza.� Nie lepiej tu j� przeczeka�? � spyta� Doli�ski. � W�a�nie znale�li�my kulk�.Metalow�.� Nie, do �azika. Zbli�a si� pot�na burza!� Jedn� chwilk� � wtr�ci� Jerassy. � Je�eli to faktycznie ogromna burza, tozabierzmy st�dchocia� piramidk�. Bo j� tak zasypie, �e przez ca�y jutrzejszy dzie� jej nieodkopiemy. I przyjdziewraca� prawie z pustymi r�kami.� Nie ma potrzeby � zostawimy j� tu � zaznaczy� kapitan. � Mamy jej fotografi�,wymiary� W przeciwnym fazie was zasypie. A wtedy mo�ecie sobie odkopywa�Doli�ski roze�mia� si�.� Uchwycimy si� mur�w. Nie zniesie nas.Nowa porcja kurzu zwali�a si� z g�ry. Py� osiada� wolno, kr��y� doko�a, niby r�jnatr�tnychkomar�w. Jerassy powiedzia�:� Bierzemy si� za piramidk�?� Doli�ski, szybko, �azik. Mamy tam wszystko, co trzeba.�azik rzeczywi�cie by� przygotowany. Wyposa�yli�my go w podno�nik.� Rozkazuj� natychmiast wraca� na statek! � krzycza� kapitan.� A geolodzy wr�cili? � spyta� Jerassy.� Ju� wracaj�!� Ale nie mo�emy przecie� zostawi� tutaj piramidki.� Jutro po ni� wr�cicie.� Burza trwa zwykle dwa, trzy dni! � M�wi�c to Jerassy zarzuci� na piramidk�p�tl� stalowejlinki, ja za� chwyci...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]