Jacques Lacan - Indywidualny-mit-neurotyka-lub-prawda-i-poezja-w-nerwicy, Książki, teksty

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Indywidualny mit neurotyka lub poezja i prawda w nerwicyJ.Lacan„Indywidualny mit neurotyka lub poezja i prawda w nerwicy” jest wykładem wygłoszonym w Akademiifilozoficznej Jeana Wahla. Zapisany tekst [wystąpienia] został rozpowszechniony w 1953 bez zgody Jacques'aLacana i bez jego poprawek, (por.Écrits,s. 72, przypis 1). Obecna wersja to wersja spisana przez J. A Millera wczasopiśmieOrnicar?,numer 17-18, wyd. Seuil 1978, s. 290-307.Będę wam dzisiaj opowiadał o temacie, który muszę nieco przeformułować, i który wydajemi się tematem trudnym.Trudność tego wystąpienia nie leży w jego istocie. Związana jest ona z faktem, że temat tendotyczy pewnej nowości, którą pozwoliły mi zauważyć moje doświadczenie analityczne oraz próbyzgłębiania fundamentalnej rzeczywistości analizy w trakcie mojego nauczania zwanego„seminarium”. Wyekstrahowanie tej oryginalnej część z owego nauczania i doświadczenia[analitycznego], by dać wam odczuć owej rzeczywistości doniosłość, wiąże się ze szczególnymitrudnościami.To dlatego proszę was z góry o pobłażliwość, jeśli, być może, wyniknie dla was jakaśtrudność z pojęciem tego, w czym rzecz.IPsychoanaliza, muszę to przypomnieć na wstępie, jest dyscypliną, która w zbiorze nauk stoina szczególnej pozycji. Mówi się często, że nie jest nauką w sensie właściwym, co zdaje sięimplikować, na zasadzie kontrastu, że jest ona po prostu sztuką. Jest błędem, jeśli uważa się przezto, że jest ona jedynie techniką – metodą operacyjną, zbiorem recept. Ale nie jest ona sztuką, wtakim sensie, w jakim używano tego słowa mówiąc o sztukach wyzwolonych – znacie całą ich serię– od astronomii do dialektyki, przeskoczywszy przez arytmetykę, geometrię, muzykę i gramatykę.Z pewnością trudno nam dziś zrozumieć funkcję i doniosłość rzeczonych sztukwyzwolonych w życiu i myśli średniowiecznych mistrzów. Wszelako oczywistym jest, że to, co jeodróżnia od nauk, które z nimi zerwały, to fakt, że utrzymują one w pierwszym planie coś, comożna by nazwać fundamentalnym związkiem z ludzką miarą. Mało tego! Być może psychoanalizajest aktualnie jedyną dyscypliną, którą można by porównać do sztuk wolnych, bo utrzymuje ona tenzwiązek ludzkiej miary z samym człowiekiem – związek wewnętrzny, zamknięty w sobie,niewyczerpalny, cykliczny, zakładający przede wszystkim używanie mowy.To w tym aspekcie doświadczenie analityczne zdecydowanie nie daje się zobiektywizować.Zakłada ono zawsze w głębi siebie ukazywanie się prawdy, która nie może być wypowiedziana,dlatego, że składa się ona sama z mowy i trzeba by poniekąd wypowiedzieć samą mowę, czyli coś,co właściwie nie może zostać wypowiedziane jako mowa.Widzimy skądinąd, że od psychoanalizy oddzielają się metody dążące dozobiektywizowania środków wpływu na człowieka – ludzkiego przedmiotu. Ale są to jedynietechniki wywodzące się z tej podstawowej sztuki o tyle, o ile jest ona tworzona przez tąintersubiektywną relację, która nie może, jak powiedziałem, być wyczerpana - jest ona bowiemtym, co czyni z nas ludzi. Tym niemniej powinniśmy to mimo wszystko próbować wyjaśnićformułą, która dałaby [tej relacji] jakiś fundament – i to dlatego w głębi doświadczeniaanalitycznego leży mit.Mit daje dyskursywną formułę czemuś, co nie może być przekazane w definicji prawdy, bodefinicja prawdy może polegać jedynie na sobie samej i mowa tworzy ją w miarę, jak samapostępuje. Mowa nie może objąć sama siebie, ani też ruchu dostępu do prawdy, jako prawdyobiektywnej. Może ją tylko wyrażać – a to na sposób mityczny. W tym sensie możemy mówić, żeto w czym teoria analityczna konkretyzuje relację intersubiektywną – kompleks Edypa, ma wartośćmitu.Podam wam dzisiaj serię faktów związanych z doświadczeniem [analitycznym], którąspróbuję zegzemplifikować odnośnie formacji stwierdzanych w życiu pacjentów, którychprzyjmujemy do analizy – na przykład neurotyków – formacji znanych wszystkim tym, którymdoświadczenie analityczne nie jest zupełnie obce. Te formacje wymagają dodania do mituedypalnego (jako, że znajduje się on w centrum doświadczenia analitycznego) pewnychstrukturalnych modyfikacji związanych z naszym własnym wkładem w rozumienie doświadczeniaanalitycznego. Pozwoli nam to następnie pojąć, że teoria analityczna jest całkowicie zależna odfundamentalnego konfliktu, który za pośrednictwem rywalizacji z ojcem łączy podmiot zpodstawową symboliczną wartością. To zaś z kolei, jak zobaczycie, jest zawsze zależne odpewnego konkretnego obniżenia rangi figury ojca, obniżenia związanego być może zeszczególnymi warunkami społecznymi. Samo doświadczenie rozpościera się między tym obrazemojca – zawsze zdegradowanym oraz obrazem, który nasza praktyka pozwala nam coraz lepiejpoznać i zmierzyć wpływ na samego analityka w tym sensie, że w niewątpliwie ukrytej i prawiezaprzeczonej przez teorię analityczną formie, mimo wszystko przybiera on [analityk] wsymbolicznej relacji z podmiotem, w sposób prawie potajemny, pozycję tej wymazanej przezschyłek naszej historii postaci – mistrza, mistrza moralnego, mistrza, który ustanawia w wymiarzepodstawowych relacji ludzkich tego, kto znajduje się w stanie niewiedzy, i któremu umożliwia oncoś, co można nazwać dostępem do świadomości, a nawet do mądrości, poprzez zapoznanie się zludzką kondycją.Zaufamy definicji mitu jako pewnej zobiektywizowanej reprezentacji eposu lub gestuwyjaśniającego w wyobrażeniowy sposób podstawowe relacje charakterystyczne dla pewnego trybuludzkiego bycia w określonej epoce, jeśli rozumiemy ów mit jako ukrytą bądź jawną manifestacjęspołeczną tego trybu - wirtualną lub zrealizowaną, pełną lub pozbawioną znaczenia. Doświadczeniedostarcza nam wielu przykładów, które zgadzają się z tym schematem – mitem we właściwymsensie. Pokażę wam to na przykładzie, który uważam za najbliższy pamięci tych wszystkichspośród nas, którzy interesują się owymi zagadnieniami, zapożyczając go z jednej z wielkich analizprzypadków [observations] Freuda.Zainteresowanie tymi analizami przypadków ostatnio wzrosło, co nie zmienia faktu, żejeden z naszych wybitnych współbraci wyrażał ostatnio w stosunku do nich – usłyszałem to z jegoust – rodzaj pogardy. Technika – mówił – jest w nich tyle niezdarna, ile archaiczna. Koniec końcówtaki punkt widzenia może mieć ręce i nogi jeśli mówimy o postępach w kwestii poznania relacjiintersubiektywnej, interpretując ją jedynie poprzez relacje ustalające się między podmiotem i namiw rzeczywistości seansów. Ale czy mój interlokutor musiał doprowadzić rzeczy do tego, by rzec, żeprzypadki Freuda były źle dobrane? Można z pewnością powiedzieć, że są niekompletne, że wwielu z nich jest to psychoanaliza przerwana w środku drogi – są to kawałki analizy. Ale sam tenfakt powinno skłonić nas do refleksji – byśmy zapytali się, dlaczego Freud dokonał takiego wyboru.Rzecz jasna, jeśli ufamy Freudowi. A trzeba mu ufać.Nie wystarczy powiedzieć – tak, jak to robił ten, którego wypowiedź wam zreferowałem –że z pewnością mają te przypadki charakter wystarczająco zachęcający, by wskazać nam, że gdzieśtam wystarczy ziarnko prawdy, by zdołała owa prawda prześwitywać i wyłaniać się wbrewprzeszkodom, które stawia sposób przedstawiania przypadku. Nie sądzę, że był to dobry oglądrzeczy. Tak naprawdę drzewo codziennej praktyki ukrywało przed mym kolegą ogrom lasuwyłaniający się z tekstów Freuda.Na waszą prośbę wybrałem „Człowieka Szczura”, i sądzę, że mogę uzasadnićzainteresowanie Freuda tym przypadkiem.IIChodzi o nerwicę obsesyjną. Myślę, że wszyscy, którzy przyszli wysłuchać tej konferencjisłyszeli o tym, co uważa się za korzeń i strukturę tej nerwicy – czyli o agresywnym napięciu,instynktualnej fiksacji, itd. Postęp teorii analitycznej ustanowił jako źródło naszego pojęcia onerwicy obsesyjnej pewną teorię. Bez wątpienia, taki zakres fantazmatycznych lubwyobrażeniowych tematów, którą mamy w nawyku odnajdować w analizie nerwicy obsesyjnejznajduje się również w „Człowieku Szczurze”. Ale ten upewniający aspekt, jaki mają dlaczytelników bądź uczniów myśli znajome, spopularyzowane, maskuje być może przed czytelnikiemoryginalność analizy tego przypadku oraz jej wyjątkowo znaczący i przekonywający charakter.Przypadek ten bierze tytuł, jak wiecie, z fascynującego fantazmatu, który, w obrębiepsychologii kryzysu prowadzącego pacjenta do analizy, ma oczywistą funkcję rozpętania. Jest toopowieść o torturze, która zawsze cieszyła się szczególnym zainteresowaniem, a nawet prawdziwąsławą. Torturze polegającej na zagłębieniu podnieconego sztucznymi środkami szczura w odbycietorturowanego za pomocą mniej lub bardziej przemyślnej techniki. Pierwsze wysłuchanie tejopowieści powoduje u pacjenta stan przerażenia i zafascynowania, który nie rozpętuje nerwicy, aleaktualizuje jej tematy i wznieca lęk. Wynika z tego cały skomplikowany proces, którego strukturzemusimy się przyjrzeć.Fantazmat ten jest z pewnością podstawowy dla teorii determinizmu nerwicy i pojawia sięon w wielu tematach w trakcie analizy przypadku. Czy znaczy to, że właśnie dlatego stoi on wcentrum zainteresowania? Nie tylko tak mi się nie wydaje, ale jestem pewien, że podczas uważnejlektury zdamy sobie sprawę, że ciekawość ta wynika raczej z wyjątkowej szczególności przypadku[Człowieka Szczura].Jak zawsze podkreślał Freud, każdy przypadek musi być rozpatrywany w swejszczególności, tak jakbyśmy nie wiedzieli nic o teorii. A to, co czyni ten przypadek szczególnym, tojawny, widoczny charakter relacji w grze. Pouczająca wartość tego szczególnego przypadku polegana jego prostocie. Tak samo w geometrii szczególny przypadek może mieć zachwycającą wyższośćoczywistości w stosunku do dowodzenia, którego prawda, przez wzgląd na swój dyskursywnycharakter, pozostanie zakryta cieniem długiego ciągu dedukcji.Oto na czym polega oryginalność przypadku – co jawi się każdemu trochę uważniejszemuczytelnikowi.Konstelacja – dlaczego nie – w tym sensie, w jakim mówią o niej astrologowie – źródłowakonstelacja, która przewodziła narodzinom podmiotu, jego przeznaczeniu i, powiem wręcz, jegoprehistorii – czyli fundamentalnym rodzinnym relacjom, które nadały strukturę unii jego rodziców,konstelacja ta utrzymuje określony związek (być może nadający się do zdefiniowania jakąśtransformacyjną formułą) z tym, co jawi się jako najbardziej przypadkowe, najbardziejfantazmatyczne, chorobliwe w najbardziej paradoksalny sposób tego przypadku – mowa tu oostatnim stanie rozwoju jego ogromnej, natrętnej obawy – o wyobrażeniowej scenerii, do którejdochodzi jako do rozwiązania lęku związanego z rozpętaniem kryzysu.Konstelacja podmiotu jest uformowana w tradycji rodzinnej przez opowieść o jakiejś liczbiekonturów określających związek rodziców.Trzeba wiedzieć, że ojciec był podoficerem na początku swej kariery, i że pozostał bardzo„pod-oficerem” – z nutką autorytetu, ale nieco szyderczo – dokładnie tak, jak to brzmi. Towarzyszymu bezustannie pewne poczucie wyższości względem mu współczesnych, a mieszanka zuchwałościi przepychu czynią z niego konwencjonalną osobistość, którą odnajduje się w sympatycznymczłowieku opisanym przez pacjenta. Ów ojciec znalazł się w pozycji, z której mógł zawrzeć coś, conazywamy korzystnym małżeństwem – jego żona należała do o wiele wyższego milieu wburżuazyjnej hierarchii i przyniosła mu ona zarazem środki do życia i samo usytuowanie, z któregoczerpie korzyść w momencie, kiedy rodzi im się dziecko. Prestiż leży zatem po stronie matki. Jednąz najczęstszych przekorności między tymi osobami, które w zasadzie dobrze ze sobą żyją, jestrodzaj gry, która polega na dialogu małżonków – żona robi zabawną aluzję do gorącego,przedmałżeńskiego przywiązania jej męża do biednej, ale za to ładnej, dziewczyny, a mążodkrzykuje, że chodzi o rzecz tyle przelotną, ile odległą i zapomnianą. Ale ta gra, którejwielokrotne opowiadanie zakłada być może, że zawiera ona zmyśloną część, z pewnością wywarłagłębokie wrażenie na młodego człowieka, który później stanie się naszym pacjentem.Kolejny element rodzinnego mitu jest równie ważny. Ojciec podczas swej militarnej karieryspotkał się z czymś, co w powściągliwych słowach możemy nazwać tarapatami. Ni mniej, niwięcej, roztrwonił w grze środki regimentu, których był dyspozytorem z tytułu swych funkcji. Swójhonor, a nawet życie – przynajmniej w sensie kariery; osobistości, którą mógł być w społeczeństwie– zawdzięczał tylko i wyłącznie interwencji przyjaciela, który pożyczył mu sumę, jaką należałozwrócić, i który to w ten sposób został jego wybawcą. O tym momencie mówi się jako o naprawdęważnym i znaczącym epizodzie ojcowskiej przeszłości.Oto jak prezentuje się konstelacja rodzinna pacjenta. Jej opowiadanie wyłania się kawałekpo kawałku w trakcie analizy w taki sposób, że pacjent nijak nie łączy tego z tym, co dzieje sięaktualnie. Potrzeba całej intuicji Freuda, by zrozumieć, że tam właśnie znajdują się podstawoweelementy, które zaowocują rozpętaniem nerwicy obsesyjnej. Konflikt kobieta bogata/kobieta biednabardzo dokładnie powtórzył się w życiu pacjenta w momencie, kiedy jego ojciec nakłaniał go dopoślubienia kobiety bogatej, i to właśnie wtedy właściwie rozpętała się nerwica. Przychodząc z tymfaktem, pacjent prawie w tym samym czasie mówi: „mówię panu coś, co z pewnością nie mażadnego związku z tym, co mi się przytrafiło”. Wtedy Freud natychmiast zauważa związek.To, co dostrzega się w panoramicznym spojrzeniu analizy przypadku, to dokładnaodpowiedniość między elementami początkowymi rodzinnej konstelacji pacjenta, a definitywnymrozwojem obsesji fantazmatycznej. Czym jest ten ostateczny rozwój? Obraz tortury jest z początkuwywołany przez pacjenta w trybie myślenia odpowiedniego obsesyjnemu – chodzi o wszystkierodzaje obaw – czyli, że ta tortura może być pewnego dnia sprokurowana osobom, które są munajdroższe, zwłaszcza osobie wyidealizowanej, biednej kobiety, której przyrzeka on miłość, jakiejstyl i wartość za moment ujrzymy – to sama forma miłości, do jakiej zdolny jest podmiotobsesyjny; czy też, jeszcze bardziej paradoksalnie, że [torturze zostanie poddany] ojciec, który wtamtym momencie jest jednakowoż na tamtym świecie, zredukowany do wyimaginowanej osoby.Ale pacjent w końcu został doprowadzony do zachowań pokazujących nam, że konstrukcjeneurotyczne obsesyjnego kończą się czasami konstrukcjami urojeniowymi.Znajduje się w sytuacji, w której musi zapłacić cenę przedmiotu, który warto bliżej opisać –a mianowicie należącej do niego pary okularów, które zgubił w trakcie wielkich manewrów, gdziezostała mu opowiedziana historia rzeczonej tortury, i gdzie rozpętał się również jego aktualnykryzys. Prosi on swego wiedeńskiego optyka o pilną wymianę okularów – bo wszystko to dzieje sięw dawnych Austro-Węgrach, przed wybuchem wojny 1914 roku – ten zaś wysyła mu kurieremmałą paczkę zawierającą przedmiot. Tak więc ten sam kapitan, który opowiedział mu historiętortury, i który wywierał nań wrażenie poprzez owo popisywanie się okrutnym smakiem, informujego, że jest [tę sumę] dłużny porucznikowi A, który zajmuje się sprawami pocztowymi i powinienbył tę kwotę za niego założyć. Ostateczny rozwój kryzysu będzie związany właśnie z tą ideązwrotu. Pacjent w istocie wymyśla sobie neurotyczny obowiązek zwrotu tej sumy, ale pod pewnymiokreślonymi warunkami. Narzuca on sobie ów obowiązek w formie wewnętrznego nakazu, któryjest zaprzeczeniem pierwszej myśli - „nie płacić”. I oto widzimy go połączonego z samym sobąprzysięgą „zapłacić A”. Tym niemniej bardzo szybko zdaje sobie sprawę, że ten kategorycznyimperatyw jest zupełnie nieadekwatny, bo to nie A zajmuje się sprawami pocztowymi, aleporucznik B.To nie wszystko. W tym samym momencie, kiedy te elukubracje w nim powstają, pacjentwie doskonale (odkrywamy to dalej), że w rzeczywistości nie jest też winien tej sumy porucznikowiB, ale po prostu pani z poczty, która zechciała zaufać B, szacownemu panu oficerowi z sąsiedztwa.Niemniej, do momentu, kiedy przyjdzie mu powierzyć się opiece Freuda, pacjent będzie sięznajdował w stanie ogromnego lęku, nękany jednym z tak charakterystycznych dla życiaobsesyjnych konfliktów, który to konflikt kręci się wokół następującego scenariusza: z tegopowodu, że przyrzekł sobie, iż odda sumę A, należy (po to, by tym, których najbardziej kocha nieprzytrafiły się katastrofy podpowiadane przez jego obsesję) sprawić, by porucznik A oddał sumęszczodrej damie z poczty, która z kolei w jego obecności odda rzeczoną sumę porucznikowi B, byten z kolei oddał ją porucznikowi A, wypełniając w ten sposób przysięgę pacjenta co do litery. Oto,gdzie prowadzi go (w ramach dedukcji odpowiedniej neurotykom) rządząca nim wewnętrznakonieczność.Trudno nie rozpoznać w tym scenariuszu polegającym na przepływie pewnej sumypieniędzy od porucznika A do hojnej damy z poczty, która stawiła czoła płatności, a potem od damydo innego mężczyzny, pewnego schematu. Schematu pod pewnymi względami komplementarnego,pod innymi zaś suplementarnego, w pewien sposób równoległego, w inny przeciwstawnego, któryto schemat jest ekwiwalentem pierwotnej sytuacji ciążącej na duchu pacjenta oraz na wszystkim, coczyni zeń osobę o pewnym całkiem specjalnym sposobie odnoszenia się do innych zwanąneurotykiem.Oczywiście nie sposób podążać tym scenariuszem. Pacjent świetnie wie, że nie jest nicwinien ani A, ani B, ale pani z poczty, i że jeśli ten scenariusz zostanie zrealizowany, to, konieckońców, ona poniesie jego koszta. Istotnie, jak to zawsze się dzieje w życiu neurotyków,imperatywna rzeczywistość realnego oddaje miejsce temu wszystkiemu, co bezgranicznie gotorturuje – temu, co go torturuje nawet w pociągu wiozącym go w dokładnie przeciwnym kierunku,niż ten, w którym miałby jechać, by dopełnić przed damą ceremonii ekspiacyjnej jawiącej mu siętak potrzebną. Mówiąc sobie na każdej stacji, że przecież może jeszcze wysiąść, zmienić pociąg,wrócić – kieruje się do Wiednia, tam gdzie później powierzy się Freudowi, i, jak tylko rozpocznieleczenie, zadowoli się po prostu wysłaniem damie z poczty zlecenia.Ten fantazmatyczny scenariusz wygląda na mały dramat, który jest właśnie demonstracjątego, co nazywam indywidualnym mitem neurotyka.Odbija on w istocie, w bez wątpienia niejasny dla pacjenta sposób – ale nie bezwzględnie,daleko od tego – odbija on początkową relację między ojcem, matką i mniej lub bardziej wymazanąz przeszłości osobą przyjaciela. Relacji tej nie wyjaśniają czyste fakty, poprzez które jąprzedstawiłem; nabiera ona wartości jedynie poprzez podmiotowe jej pojęcie przez pacjenta.Co nadaje temu małemu fantazmatycznemu scenariuszowi mitycznego charakteru? Nie jestto po prostu fakt, że odgrywa on ceremonię, która powtarza mniej lub bardziej dokładniepoczątkową relację w nim skrywaną – on ją modyfikuje, nadając jej pewien zwrot. Z jednej strony,na początku mamy dług ojca w stosunku do przyjaciela – bo pominąłem fakt, że ojciec nigdy nieodnalazł tego przyjaciela i nie mógł zwrócić długu – jest to tajemniczy element tej pierwotnejhistorii. Z drugiej strony w historii ojca mamy do czynienia z zamianą – zamianą kobiety biednej nakobietę bogatą. Wewnątrz fantazmatu rozwiniętego przez pacjenta obserwujemy zaś coś na kształtzamiany ostatecznych terminów każdego z tych funkcjonalnych stosunków. Pogłębieniepodstawowych faktów, o które chodzi w kryzysie obsesyjnym istotnie pokazuje, że obiektemdręczącego pragnienia pacjenta, by wrócić do miejsca, gdzie znajduje się pani z poczty, nie jestwcale ta dama, ale osoba, która w niedalekiej historii pacjenta wskrzesza biedną kobietę - służąca zoberży, którą spotkał podczas manewrów w atmosferze heroicznego entuzjazmu charakteryzującegobrać żołnierską, i na której to dokonał aktu podszczypywania, podczas którego zwykle wylewa sięochoczo hojne uczucia. By uregulować dług, trzeba go poniekąd zwrócić, nie przyjacielowi, alebiednej kobiecie, a poprzez to – kobiecie bogatej, która zastępuje biedną w wyobrażonymscenariuszu.Wszystko dzieje się tak, jakby odpowiednie impasy pierwotnej sytuacji przemieszczały sięw inny punkt mitycznej sieci. Jakby to, co nierozwiązane, powtarzało się tutaj wiecznie. By dobrzeto zrozumieć, trzeba dojrzeć, że w pierwotnej sytuacji takiej, jak ją wam namalowałem, istniejepodwójny dług. Mamy z jednej strony frustrację, a nawet pod pewnym względem kastrację ojca. Az drugiej strony – nigdy nie uregulowany społeczny dług w stosunku do osoby z dalszego planu –przyjaciela. Tutaj mamy do czynienia z czymś zasadniczo różnym od trójkowej relacji uznanej zatypową, stojącej u podstaw rozwoju neurotycznego. Sytuacja prezentuje rodzaj dwuznaczności,rozdwojenia obrazu – element związany z długiem jest umieszczony naraz w dwóch przestrzeniach,i to właśnie z niemożliwości połączenia tych dwóch przestrzeni wynika cały dramat neurotyka.Próbując połączyć jednej z drugą, dokonuje on nawracającej operacji – nigdy niesatysfakcjonującej, nigdy nie będącej w stanie domknąć swego cyklu.Rzeczywiście, dochodzi do tego w biegu spraw. Co dzieje się, kiedy Człowiek Szczur [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl