Jana Oliver - Córka łowcy demonów -, Książki PDF, Jana Oliver

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oliver Jana
Łowcy demonów 01
Córka łowcy demonów
Riley Blackthorne po prostu chce dostać szansę, by udowodnić swoją wartość.
I właśnie na to liczą demony...
Niedaleka przyszłość. Siedemnastoletnia Riley, jedyna córka legendarnego łowcy demonów
Paula Blackthorne’a, zawsze marzyła by pójść w ślady ojca. Dobra wieść jest taka, że ludzkie
społeczeństwo jest skłócone i w rozkładzie, a Lucyfer wysyła swe pomioty na ulice wszystkich
większych miast – Gildia Łowców potrzebuje zatem wszystkich.
Nawet dziewczyn.
Riley ratuje mieszkańców od kłamliwych małych demonów pierwszego stopnia, najprostszych
do zwalczania – na razie tylko tyle potrafi. Jednak w jej życie wkracza znacznie potężniejszy
demon, ponadto w Gildii dochodzi do tragedii... Wszystko to popycha Riley w pełną
niebezpieczeństw rozgrywkę i chaos wojny pomiędzy Niebem a Piekłem.
Kiedy cały świat wokół niej zdaje się walić, komu Riley może zawierzyć swe serce – i życie?
JEDEN
2018
Atlanta, Georgia
Riley Blackthorne przewróciła oczami.
— Biblioteki i demony — mruknęła. — Też mi atrakcja!
Na dźwięk jej głosu siedzący na stercie książek demon syknął, starając się ją wystraszyć.
Bibliotekarka zachichotała widząc jego wygłupy:
— Robi tak, odkąd go znaleźliśmy.
Znajdowały się na drugim piętrze biblioteki uniwersyteckiej wydziału prawa, otoczone poważnymi
księgami i pogrążonymi w pracy studentami. Cóż... studenci byli zapracowani, dopóki nie pojawiła się
Riley. Teraz większość z nich obserwowała każdy jej ruch.
Łowienie z publicznością,
tak nazywał to
jej tata. Była boleśnie świadoma faktu, że jej robocze ciuchy — dżinsowa kurtka, spodnie i jasnonie-
bieski T-shirt - w porównaniu z ponurym, granatowym spodnium bibliotekarki wyglądały jak ubranie
z Trzeciego Świata.
Kobieta wymachiwała zalaminowaną kartką papieru. Bibliotekarze katalogowali wszystko, nawet
Hellspawna. Przypatrzyła się ponownie demonowi, a następnie przerzuciła wzrok na papier.
— Około trzech cali wzrostu, skóra koloru spalonej mokki, spiczaste uszy. Ewidentny Biblio-Demon.
Czasem mylę je z Klepto-Demonami. Mieliśmy tu już oba gatunki.
Riley kiwnęła głową.
- Biblo-Demony uwielbiają książki. Od kradzieży wolą na nie siusiać. To duża różnica.
Jakby na dany znak, Obraźliwy Sługus Piekła natychmiast posłał w ich stronę fosforyzujący łuk
zielonej uryny. Całe szczęście demony o jego wzroście miały odpowiednio małe wyposażenie, co
oznaczało dość niewielki zasięg, lecz obie wolały na wszelki wypadek zrobić krok w tył.
Odór starych tenisówek zaczął kwitnąć wokół nich.
- Podobno czyni cuda z trądzikiem - zażartowała Riley wymachując ręką, aby odpędzić zapach.
Bibliotekarka uśmiechnęła się:
- To dlatego twoja twarz jest taka czysta.
Zwykle klienci plotkowali o tym, jak bardzo młoda jest Riley i czy faktycznie nadaje się do tej pracy,
nawet gdy pokazywała im swoją licencję Praktykantki Łowczyni Demonów. Miała nadzieję, że
chociaż część z nich odpuści, gdy skończy siedemnaście lat, lecz' aż tak dużo szczęścia nie miała.
Przynajmniej bibliotekarka traktowała ją poważnie.
-Jak długo tu jest? - spytała Riley.
- Niezbyt. Zadzwoniłam od razu, więc nie zdążył wyrządzić większych szkód - powiedziała. - W
przeszłości usuwał je dla nas twój tata. Cieszę się, że idziesz jego śladem.
Tak, jasne.
Jakby ktoś był w stanie zająć miejsce Paula Blackthor-ne'a.
Riley schowała za ucho zbłąkany kosmyk ciemnych włosów, który prawie natychmiast zza niego
uciekł. Odpiąwszy spinkę, spięła jeszcze raz swoje długie włosy, aby mały demon nie powiązał ich w
supły. Poza tym potrzebowała czasu do namysłu.
To nie było tak, że była kompletnym nowicjuszem. Łapała już Biblio-Demony, tylko nie w bibliotece
uniwersyteckiej pełnej wykładowców i studentów, wśród których zauważyła kilku całkiem niezłych
facetów. Jeden z nich spojrzał na nią, a ona znów zaczęła żałować, ze miała na sobie ciuchy robocze, a
nie badawcze. Nerwowo skręcała pasek dżinsu zwisający z jej kurierskiej torby. Jej oczy
przesunęły się w kierunku najbliższych zamkniętych drzwi.
Pokój Książek Rzadkich
Demon mógłby
narobić tam sporo szkód.
— Widzisz teraz na czym nam zależy — szepnęła bibliotekarka.
— Oczywiście.
— Biblio-Demony nie znosiły książek. Uwielbiały za to demolować ich stosy, siusiać na nie i
rozrywać je na strzępy. Najdzikszym marzeniem każdego demona było przerobienie pokoju pełnego
bezcennych dzieł i manuskryptów na kompost. Pewnie ten, który by to zrobił, dostałby awans, jeśli w
Piekle coś takiego istnieje.
Pewność siebie jest wszystkim.
Tak przynajmniej zwykł mawiać jej tata. Działało to jednak dużo
lepiej, gdy stał obok niej.
— Mogę go stąd usunąć, żaden problem — powiedziała.
Jej uszu dobiegł kolejny potok przekleństw. Wysoki głos demona naśladował mysz, którą powoli
zgniata kowadło. Zawsze bolały ją od tego uszy.
Nie zwracając na niego uwagi, Riley odchrząknęła i zaczęła wymieniać ewentualne konsekwencje
swych czynów. Była to zwyczajowa umowa łowców demonów. Zaczynała się od oświadczeń
wymaganych przed podjęciem się usunięcia Sługusa Piekła z miejsca publicznego, a dalej zawierała
klauzule mówiące o nieprzewidzianych uszkodzeniach konstrukcyjnych i ostrzegające przed opęta-
niem przez demona.
Bibliotekarka nawet jej słuchała, w przeciwieństwie do większości klientów.
— Czy to opętanie naprawdę się zdarza? — spytała z szeroko otwartymi oczami.
— Nie, nie, na pewno nie w przypadku małych demonów. Lecz większe, owszem, robią to.
To był jeden z powodów, dla których Riley wolała chwytać te mniejsze. Mogły ją podrapać, ugryźć i
obsiusiać, ale nie potrafiły wysysać duszy i przez całą wieczność używać jej jako hokejowego krążka.
Gdyby wszystkie demony były jak ten tutaj, nie byłoby problemu. Ale nie były. Gildia Łowców
Demonów podzieliła Diabelskie Na-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl