James Eloisa - Księżna w desperacji 06 - Jej własny książę, Najlepsze książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
James Eloisa
Księżna w desperacji 06
Jej własny książę
Miłość odbiera mężczyźnie rozsądek – o czym zimny książę
przekonuje się na własnym sercu… Od pierwszego spotkania
książę Villiers jest pewien, że żadna kobieta nie nadaje się lepiej
na jego żonę niż piękna i inteligentna Eleonora. Do chwili gdy
poznaje Lisette, księżniczkę, która nie dba o maniery i
konwenanse...
Co wybrać: rozsądek czy namiętność? Dopiero gdy jego
sercowe rozterki wywołają skandal, książę zrozumie, czym
powinien się kierować. A pojedynek w obronie honoru kobiety,
którą kocha, uświadomi mu, że walka nie jest największym
ryzykiem dla mężczyzny…
1
Rzymskie łaźnie w Londynie
Bal wydany przez księinę Beaumont
w celu zebrania środków na renowacje łaźni
14 czerwca 1784 roku
- Książę musi gdzieś tu być - oznajmiła pani Bouchon, z domu
lady Anna Lindel, ciągnąc za sobą starszą siostrę niczym dziecięcą
zabawkę na kółkach.
- I dlatego musimy zachowywać się jak psy myśliwskie? - spytała
lady Eleonora przez zaciśnięte zęby.
- Obawiam się, że Villiers wyjdzie, zanim go znajdziemy. Nic
mogę pozwolić, byś straciła kolejny wieczór na pogawędki z
czcigodnymi matronami.
- Lord Killigrew oburzyłby się za nazwanie go czcigodną matroną
- zaprotestowała Eleonora. - Nie tak szybko, Anno!
- Killigrew nie jest odpowiednim kandydatem. Ma córkę w twoim
wieku. - Siostra skręciła za narożnik i zerknęła na grupę arystokratów.
- Nie znajdziemy Villiersa w tym gnieździe wigów. Nie wygląda na
jednego z nich.
Ruszyła w przeciwnym kierunku.
Lord Thrush coś do nich zawołał, ale Anna nawet się nie
zatrzymała. Eleonora bezradnie pomachała im dłonią.
- Wszyscy wiedzą, że Villiers przyszedł na bal tylko po to, by się
z tobą spotkać - powiedziała Anna. - Przez ostatnie pół godziny
usłyszałam to od co najmniej trzech osób, więc byłoby uprzejmie z
jego strony, gdyby nie krył się po kątach.
- To prawda. Bo teraz wszyscy już widzą, że jestem zdesperowana
i za wszelką cenę chcę go znaleźć - warknęła Eleonora.
- Nikt tak nie pomyśli, zważywszy, w co się ubrałaś - rzuciła
siostra przez ramię. - To pewne. Byłabym zdziwiona, gdyby ktoś
uznał, że się interesujesz księciem, a co dopiero, że jesteś
zdesperowana.
Eleonora wyrwała rękę z dłoni siostry.
- Jeśli nie podoba ci się moja suknia, to mi to powiedz. Nie
musisz być grubiańska.
Anna odwróciła się na pięcie i oparła ręce na biodrach.
- Jestem obcesowa, ale nie grubiańska. Grubiaństwem byłoby
powiedzieć, że na pierwszy rzut oka każdy rozsądny dżentelmen
uznałby cię za nudną starą babę, a nie pannę na wydaniu.
Eleonora zacisnęła dłonie, aby powstrzymać się od rękoczynów.
- Za to ty - odparowała - wyglądasz prawie jak kurtyzana.
- Pozwól, że ci coś przypomnę. Moje niedawne zamążpójście
dowodzi, że ponętny wygląd jest skutecznym orężem. Twoja suknia
ma rękawy do łokci. I to z falbankami - dodała Anna z niesmakiem. -
Co najmniej od czterech lat nie nosi się takich fasonów. Już nie
wspomnę, że togi są
de rigueur,
bo gospodyni prosiła o przyjście na
bal w kostiumach.
- Nie włożyłam togi, bo nie jestem tresowanym pieskiem -
odparła Eleonora. - A jeśli uważasz, że lepiej ci w takiej szacie
przewieszonej przez jedno ramię niż mnie w moich falbankach, to się
grubo mylisz.
- Nie chodzi o mnie. Tylko o ciebie. O ciebie. Nie możesz ubierać
się przez resztę życia w niemodne stroje tylko dlatego, że przeżyłaś
zawód miłosny. Jeśli to zdanie zabrzmiało jak banał, to wyłącznie
przez to, że twoje życie zamienia się w banał, Eleonoro.
- Moje życie jest banalne?
Eleonora poczuła drapanie w gardle, co zwykle poprzedzało
płacz. Przez całe lata wybuchały między nimi zajadłe sprzeczki, które
traktowały jak rozrywkę, ale najwyraźniej wyszła z wprawy. Dwa
tygodnie temu odbył się ślub Anny, a ponieważ trzecia z sióstr,
najmłodsza, była jeszcze dzieckiem, Eleonory nie miał kto zadręczać.
Twarz Anny złagodniała.
- Spójrz na siebie, Eleonoro. Jesteś piękna. Albo przynajmniej
byłaś piękna, zanim...
- Nic nie mów - przerwała jej Eleonora. - Nic nie mów.
- Czy przyjrzałaś się dzisiaj swojej fryzurze?
Oczywiście, że tak. Prawdę mówiąc, czytała książkę, gdy służąca
układała jej włosy, ale zerknęła przecież do lustra, zanim wyszła z
pokoju.
- Rackfort zadała sobie wiele trudu, żeby zakręcić te loki -
powiedziała Eleonora, ostrożnie dotykając napuszonych loków
zwisających po obu stronach twarzy.
- W tej fryzurze twoje policzki wydają się pucołowate, Eleonoro.
Jak u grubaski.
- Nie jestem gruba - broniła się Eleonora, wciągając głęboki haust
powietrza, by się uspokoić. - Przed chwilą mówiłaś, że wyglądam
staromodnie, a loki to przecież najmodniejsza fryzura.
- Najmodniejsza to gruba przesada - zauważyła Anna, dźgając
loki palcem. - A poza tym Rackfort użyła tyle pudru, że nic więcej nie
widać. Na miłość boską, nie zauważyłaś, że wzięła jasnobrązowy
puder, chociaż masz kasztanowe włosy? Tam gdzie się wytarł,
powstały dziwaczne smugi. Jak na wydeptanym dywanie. Nikt by nie
pomyślał, że to ty jesteś piękniejsza z nas dwóch. Albo że jesteś
piękniejsza od matki, gdy była młoda.
- Nieprawda!
- Prawda - nie dawała za wygraną siostra. - Zaczynam się
zastanawiać, dlaczego matka, która tak się chlubi swoją wspaniałą
przeszłością, pozwala ci się ubierać jak matronie.
- Czy twoja zgryźliwość jest skutkiem małżeństwa? - zapytała
Eleonora, wpatrując się w siostrę. - Wyszłaś za mąż zaledwie dwa
tygodnie temu. Jeśli to konsekwencja ślubu, wolę go uniknąć.
- Małżeństwo daje mi czas na przemyślenie wielu spraw -
uśmiechnęła się zagadkowo Anna. - W łóżku.
- Szczerze ci współczuję, jeśli masz w łóżku czas na rozmyślanie
o mojej garderobie, nie mówiąc już o wątpliwych umiejętnościach
fryzjerskich Rackfort - stwierdziła cierpko Eleonora.
Anna wybuchnęła śmiechem.
- Po prostu nie rozumiem, dlaczego ubierasz się jak pozbawiona
gustu cnotka, chociaż w gruncie rzeczy jesteś zupełnie inna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]