James Julia - Uroki Grecji, ! E-BOOK Wydawnictwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Julia JamesUroki GrecjiTłumaczenie:Ewa PawełekROZDZIAŁ PIERWSZYAnatol Telonidis patrzył posępnie na wnętrze przestronnego, bogato urządzonego salonu. Niemogło być inaczej, w końcu apartament znajdował się w najmodniejszej i najbardziej luksusowejczęści Aten. Wszystkie rzeczy wciąż stały na swoim miejscu, zupełnie jak wtedy, gdy jego młodszykuzyn Marcos Petranakos zaledwie przed kilkoma tygodniami wyszedł z domu, by już nigdy do niegonie powrócić.Kiedy zadzwonił dziadek, Timon Petranakos, nie mógł uwierzyć w straszliwą wiadomość:„Anatol, on nie żyje! Marcos, mój ukochany wnuk Marcos nie żyje!” – Starszy mężczyzna krzyczał dosłuchawki, nie panując nad sobą. Anatol czuł się zdruzgotany. Jego kuzyn w wieku zaledwiedwudziestu pięciu lat zginął w wypadku. Jechał za szybko swoim świetnym, nowiutkim samochodempodarowanym przez dziadka.Dla nestora rodu śmierć ukochanego wnuka, którego rozpieszczał bez umiaru, od kiedy Marcos,jako nastolatek stracił rodziców, była strasznym ciosem. Kiedy dowiedział się, że jest chory na raka,odmówił leczenia, czekając na śmierć, w której upatrywał końca rozpaczy.Anatol rozumiał ból dziadka i z trudem przeżywaną żałobę, ale śmierć Marcosa wpływała także nażycie wielu innych rodzin. Potężne przedsiębiorstwo, jakim było Petranakos Corporation, bezspadkobiercy musiało przejść w ręce dalszych krewnych, którzy nie mając żadnego doświadczenia,prędzej czy później doprowadzą firmę do upadku, a tym samym tysiące ludzi stracą pracę. Timonowibyło to jednak obojętne.Mimo że Anatol prowadził własne przedsiębiorstwo, poświęcając mu wiele czasu, energii i pracy,wiedział, że gdyby Marcos nie zginął, z charakterystycznym dla siebie zaangażowaniempokierowałby młodszym kuzynem, aby stał się odpowiedzialnym szefem rodzinnej firmy. Niestety,potencjalny nowy właściciel – zarozumiały i zadufany w sobie arogant w średnim wieku – nie życzyłsobie żadnej pomocy.Z rosnącym przygnębieniem i frustracją spowodowaną nieuchronnym końcem PetranakosCorporation, Anatol zabrał się za porządkowanie rzeczy kuzyna. Na początek postanowił przejrzećzawartość biurka i bardzo szybko doszedł do wniosku, że Marcos był najbardziej niezorganizowanąosobą, jaką znał. Paragony, rachunki, służbowa i prywatna korespondencja – wszystko byłowymieszane i stanowiło niezbity dowód, że Marcos miał bardzo swobodne i beztroskie podejście dożycia. Szybkie samochody, liczne przygody miłosne, imprezy, zabawy do białego rana. Taki styl życiabył zupełnie obcy Anatolowi, który, zajęty pracą, nie miał czasu na nic innego. Niekiedy spotykał sięz kobietami, ambitnymi bizneswoman, ale nie udało mu się stworzyć trwałej relacji. Nie to go jednakmartwiło. Większym zmartwieniem było przejęcie firmy przez żółtodzioba, który nie miał pojęciao zarządzaniu.Po raz kolejny pomyślał zmartwiony, że wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby tylkoMarcos był żonaty i miał syna, który w przyszłości odziedziczyłby przedsiębiorstwo po Timonie.Anatol mógłby utrzymać na powierzchni Petranakos Corporation do czasu, aż dziecko by dorosło.Niestety, dla takiego niebieskiego ptaka jak Marcos małżeństwo było ostatecznością. Zawszepowtarzał, że na to przyjdzie jeszcze czas, kiedyś, później. Jak się okazało nie było żadnego„później”…Z posępną miną zaczął segregować papiery. Służbowe na jedną stertę, osobiste na drugą.Prywatnej korespondencji nie było wiele, co wcale go nie zdziwiło, w końcu żyli w dobie mejli.Zwrócił jednak uwagę na trzy koperty adresowane do Marcosa z londyńskim stemplem i znaczkiemZjednoczonego Królestwa. Tylko jedna była otwarta.Anatol zmarszczył brwi. Jasnoliliowa koperta i adres napisany ładnym charakterem pismasugerowały, że nadawcą była kobieta. Mimo że dramatyczna śmierć Marcosa była obtrąbiona wewszystkich greckich tabloidach, brytyjska dziewczyna jego kuzyna mogła o tym nie wiedzieć.Najrozsądniej byłoby ją powiadomić. Nagle uwagę Anatola przykuły daty na stemplach. Każdyz listów został wysłany co najmniej dziewięć miesięcy wcześniej. Dlaczego Marcos ich nieotworzył?Anatol wyjął z jedynej rozerwanej koperty pojedynczą kartkę i zaczął czytać krótką wiadomośćnapisaną po angielsku. Kiedy skończył, przez dłuższą chwilę stał bez ruchu, porażony tym, coodkrył…Lyn opuściła salę wykładową i westchnęła przygnębiona. O ileż byłaby szczęśliwsza, gdyby mogłastudiować ukochaną historię. Niestety, nauki humanistyczne były mało praktyczne w przeciwieństwiedo księgowości, po ukończeniu której będzie mogła zarabiać przyzwoite pieniądze, a to byłonajważniejszym celem. Zwłaszcza, jeśli miała przekonać sąd, że jest w stanie samotnie wychowaćdziecko – małego Georgiego. Dopóki go nie zaadoptuje, jest tylko przybraną opiekunką, tymczasowąrodziną zastępczą. Zdawała sobie sprawę, że sąd wolałby, aby Georgiego przygarnęła jedna z wielubezdzietnych par, ale Lyn postanowiła, że nie dopuści, by ktokolwiek zabrał jej dziecko. Nikomu nato nie pozwoli!Nieważne, ile będzie musiała włożyć wysiłku, by wytrwać na studiach, jednocześnie opiekując siędzieckiem, zwłaszcza że brakowało jej pieniędzy. Jakoś sobie poradzi! Z żalem pomyślała, że gdybywcześniej poszła do college’u, teraz miałaby już odpowiednie kwalifikacje, by pracować. Nie mogłajednak zaraz po szkole kontynuować nauki. Musiała zostać w domu i zaopiekować się Lindą. Niemiała serca, by zostawić młodszą siostrę pod opieką wiecznie pijanej i obojętnej matki. A gdy Lindapo ukończeniu szkoły wyjechała do Londynu, gdzie znalazła pracę, i Lyn wreszcie mogła pomyślećo sobie, zachorowała matka. Płuca i wątroba, od lat zatruwane alkoholem i nikotyną, w końcu sięzbuntowały i nie było nikogo poza Lyn, kto mógłby się zaopiekować schorowaną kobietą.A teraz był jeszcze mały Georgi…– Lyn Brandon? – Przed nią stała jedna z pracownic uniwersyteckiego sekretariatu. – Ktośchciałby się z panią zobaczyć – dodała, wskazując ruchem głowy drzwi w końcu korytarza.Lyn podziękowała za wiadomość i ruszyła w stronę służbowego pomieszczenia, w którym czasamiodbywały się informacyjne spotkania ze studentami. Weszła energicznie do środka i zatrzymała sięw progu zdziwiona.Przy oknie stał mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziała. Był wysoki, dobrze zbudowany,miał na sobie czarny kaszmirowy płaszcz i czarny kaszmirowy szalik, okręcony luźno wokół mocnejszyi. Ciemna karnacja i kruczoczarne włosy pozwalały przypuszczać, że nie był Anglikiem. Lynwpatrywała się w niego jak zaczarowana. Powiedzieć, że był przystojny, to za mało. Był fascynujący.W jego oczach dostrzegła błysk zaskoczenia, a może rozczarowania? Patrzył na nią z ustamizaciśniętymi w wąską linię i zadartym podbródkiem, jakby się spodziewał kogoś innego. Poziomazmarszczka przecinała jego czoło.– Panna Brandon?Wypowiedział jej nazwisko tonem sugerującym, że wciąż nie jest pewien personaliów młodej,skromnie ubranej dziewczyny, która weszła do pokoju.Utkwił w niej surowe spojrzenie czarnych jak węgiel oczu i Lyn poczuła, że zaczyna się rumienić.Obecność tego eleganckiego mężczyzny, niczym w jaskrawym świetle obnażyła jej braki. Lyn do tejpory nie przejmowała się własnym wyglądem, ale nagle zdała sobie sprawę, że włosy ma niedbalezwiązane w kucyk, na twarzy ani śladu makijażu, a jedyną zaletą jej stroju była praktyczność.Po chwili uświadomiła sobie, kim może być ten obcokrajowiec. To nie kto inny jak tylko…Śródziemnomorski typ urody, drogie ubranie, wyniosłe spojrzenie, aura władzy i respektu… Lynpoczuła, że żołądek skręca jej się boleśnie ze strachu, jakby jechała zbyt szybko na karuzeli.Anatol dostrzegł panikę na jej twarzy. Nie było to jednak aż tak istotne jak fakt, że wreszcieodnalazł kobietę, która, jak wyśledzili prywatni detektywi, urodziła chłopca.Czy był synem Marcosa? To pytanie rozbudzało nadzieję. Ponieważ, jeśli Marcos rzeczywiście masyna, to wszystko się zmieni. Wszystko!Gdyby jakimś cudem potwierdziły się jego przypuszczenia, zabrałby chłopca do domu, do Grecji,a Timon, który słabł z każdym dniem, mógłby zyskać bodziec do walki w chorobą. Poza tym dziadekz pewnością podjąłby inną decyzję dotyczącą firmy, gdyby tylko wiedział, że jego ukochany Marcosma syna, prawowitego dziedzica Petranakos Corporation.Anatol nie szczędziłby sił, żeby utrzymać przedsiębiorstwo na dobrym poziomie aż do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]