James Rollins - Ewangelia krwi, ■■ ███████ ■■ e-Booki, ▲ Rollins James

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->James RollinsEwangelia krwiTytuł oryginalny: The Blood GospelTłumacz: Grzegorz KołodziejczykO książceNa stanowisku wykopaliskowym w Izraelu doktor Erin Granger trafia na szczątki dzieci zczasów biblijnego króla Heroda. Nie umarły śmiercią naturalną, a na ich kościach widnieją śladyludzkich zębów. Erin nie ma możliwości podążenia tym tropem, ponieważ wkrótce zostajewbrew własnej woli przewieziona na górę Masada, na której doszło do tragedii podczastrzęsienia ziemi.W podziemnej komnacie, do której można się dostać przez powstałą szczelinę, młodaarcheolog, amerykański żołnierz oraz tajemniczy ksiądz odkrywają zwłoki ukrzyżowanejdziewczynki. Znalezisko fascynuje Erin jako naukowca, ale przeraża jako człowieka. Trudno jejbędzie pogodzić to, co widziała, z naukowym tokiem rozumowania. Zwłaszcza gdy dowie się oistnieniu tajemniczej księgi.Chodzi o ukrytą przez świętego Piotra ewangelię spisaną krwią Chrystusa, którą ktoś zabrał zkomnaty pod górą Masada. Trzeba ją zdobyć, zanim trafi w niepowołane ręce, bo wtedy światpogrąży się w ciemności i chaosie.Czy UCZONA NIEWIASTA, MĄŻ WOJOWNIK i RYCERZ CHRYSTUSA wskazani wprzepowiedni potrafią odmienić losy świata?JAMES ROLLINSAmerykański pisarz, z zawodu weterynarz, z zamiłowania płetwonurek i grotołaz. AbsolwentUniversity of Missouri, karierę literacką rozpoczął w 1999 r. powieścią o wyprawie do wnętrzaZiemi,Subterrean.KolejneMapa Trzech Mędrców, Czarny zakon, Wirus Judasza, Kluczzagłady, Ołtarz Edenu, Kolonia Diabła– których akcja toczy się częstow niedostępnychrejonach świata – dżunglach, głębinach oceanów, podziemnych grotach oraz na pustyniach ilodowcach – odniosły międzynarodowe sukcesy.www.jamesrollins.comREBECCA CANTRELLAutorka cyklu powieści kryminalnychHannah Vogel,jest zdobywczynią nagrody Macavity.Jej powieśćiDrakula,nominowana do nagrody Appy, według „Booklist” znalazła się wśród 10najlepszych horrorów dla młodzieży w 2010 roku.Od Jamesa:Anne Rice za to ,że ukazała nam piękno ukryte w bestiachOd Rebekki:Mężowi i synowi za to,że uchronili mnie przed bestiamiPodziękowaniaKsiążka ta ma na sobie ślady palców wielu osób, nie tylko dwojga autorów, których nazwiskafigurują na okładce. Przede wszystkim pragnę podziękować tym, którzy poddali tekst krytycznejanalizie, a byli to: Sally Barnes, Chris Crowe, Lee Garrett, Jane O’Riva, Denny Grayson,Leonard Little, Scott Smith, Penny Hill, Judy Prey, Dave Murray, Will Murray, CarolineWilliams, John Keese, Christian Riley, Amy Rogers. Szczególne słowa podziękowania należą sięCarolyn McCray, która tchnęła życie w fabułę powieści dzięki stawianiu trudnych pytań. A także,rzecz jasna, Davidowi Sylvianowi za to, że był moją prawą ręką na każdym etapie procesuwydawniczego i później. Chcę także wyrazić gorącą wdzięczność Joemu Konrathowi za jegostarania, dzięki którym książka ogromnie zyskała. Na koniec pragnę w szczególny sposóbpodziękować czworgu osobom, które przyczyniły się do rozwoju mojej kariery pisarskiej. Są to:redaktorka Lyssa Keusch i jej koleżanka Amanda Bergeron oraz moi agenci Russ Galen i DannyBaror. Chciałbym podkreślić, że wszelkie niedociągnięcia, na które czytelnik być może natkniesię w tekście, jak zawsze biorę na siebie.Parę słów od Rebekki. Chcę podziękować wszystkim, którzy włożyli dużo pracy, aby taksiążka, z moim nazwiskiem jako autorki, ujrzała światło dzienne. Dziękuję moim wspaniałymagentkom Elizabeth Evans, Mary Alice Kier i Annie Cottle, a także Lyssie Keusch zWydawnictwa Harper. Ta powieść, podobnie jak reszta moich książek, zyskała na wartości dziękifantastycznej grupie literackiej Kona Ink, w której skład wchodzą Kathryn Wadsworth, JudithHeath, Karen Hollinger i David Deardorff. To była niełatwa podróż i nie przebyłabym jej bezwsparcia mojego niezłomnego męża oraz błyskotliwego syna, rodzinnego znawcy broni.Dziękuję także Jimowi za to, że zaprosił mnie do tej zabawy.I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronieksięgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie zapieczętowaną na siedem pieczęci.I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem donośnym:„Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?”A nie mógł nikt -na niebie ani na ziemi, ani pod ziemią -otworzyć księgi ani na nią patrzeć…„Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć,bo zostałeś zabityi nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu…”Apokalipsa św. Jana 5, 1-3; 5, 91Jam Łazarz, powracam z krainy śmierci, By wam powiedzieć wszystko, wszystko powiem.T.S. Eliot,Pieśń miłosna J. Alfreda PrufrockaPrzekład Władysława DulębyPrologWiosna 73 r.Masada, IzraelUmarli nie przestawali śpiewać.Sto metrów nad głową Eleazara chór dziewięciuset żydowskich powstańców śpiewał,rzucając wyzwanie stojącemu u bram rzymskiemu legionowi. Obrońcy twierdzy złożyliuroczystą przysięgę, że odbiorą sobie życie, by nie pójść do niewoli. Ostatnie modlitwy,skierowane na szczycie ku niebiosom, niosły się echem do tuneli wykutych w sercu góryMasada.Niech skazańcy pozostaną w gorzkim blasku słońca. Eleazar oderwał wzrok od dachu iskierował go na wydrążone w wapiennej skale przejście. Pragnął śpiewać wraz z nimi, oddaćżycie w ostatnim boju, lecz przeznaczony mu był inny los.Inna była jego droga.Objął ramionami rozgrzany słońcem drogocenny blok kamienia. Miał długość noworodka,sięgał od jego dłoni do łokcia. Tuląc go do piersi, Eleazar wcisnął się do topornie wykutegotunelu wcinającego się w serce góry. Zamurowano za nim wejście. Nikt żywy nie mógł podążyćjego śladem.Siedmiu towarzyszących mu żołnierzy parło przed siebie z pochodniami. Myślami na pewnobyli ze swoimi braćmi, z tymi dziewięciuset powstańcami, którzy pozostali na spieczonymsłońcem płaskim wierzchołku góry. Forteca broniła się od miesięcy. Dziesięć tysięcy rzymskichlegionistów rozłożyło w pobliżu olbrzymie obozy i otoczyło tak szczelnie górę, że mysz by sięnie prześliznęła. Powstańcy, ukończywszy śpiewy, złożyli przysięgę, że najpierw odbiorą życieswoim bliskim, a później sami się zabiją, zanim Rzymianie sforsują mury. Modlili się iprzygotowywali na chwilę, w której przyjdzie im odebrać życie niewinnym.Mnie także jest to pisane.Brzemię obowiązku ciążyło Eleazarowi nie mniej niż kamień, który dźwigał. Jego myśliwybiegły ku temu, co czekało na niego na dole. Grobowiec. Godzinami modlił się w podziemnejświątyni, przyciskając kolana do kamiennych bloków, dopasowanych tak ściśle, że nie przemkniemiędzy nimi nawet mrówka. Przyglądał się gładkim ścianom i wysokiemu łukowemu sklepieniu.Podziwiał zręczność rzemieślników, którzy swoim wysiłkiem stworzyli ten święty przybytek.Nawet wówczas nie ośmielił się spojrzeć na sarkofag spoczywający w świątyni.Na nieświętą kryptę, w której spocznie święte słowo Boga.Mocniej przycisnął kamień do piersi.Boże, błagam, uwolnij mnie od tego brzemienia.Modlitwa, podobnie jak tysiące innych, pozostała bez odpowiedzi. Poświęceniebuntowników musi być uszanowane. Ich życiodajna krew, na którą spadnie klątwa, musiposłużyć wyższemu celowi.Dotarł do łukowatej bramy świątyni i nie zdołał przekroczyć progu. Jego towarzyszeprzepchnęli się obok i zajęli posterunki. Eleazar oparł czoło o zimną ścianę, modląc się opociechę.Czekał nadaremnie.Omiótł wzrokiem wnętrze. Drgające płomienie pochodni rzucały cienie na kamienne cegły,które tworzyły łuki sklepienia. Dym wił się, szukając drogi ucieczki i jej nie znajdując.Nikt nie zdoła uciec.Jego oczy spoczęły na postaci klęczącej dziewczynki, którą trzymali żołnierze. Serce ścisnęłomu się z żalu, lecz nie porzuci powierzonego mu zadania. Miał nadzieję, że dziewczynkazamknie oczy, aby nie musiał w nie patrzeć.Oczy jak woda…Tak opisała je jego od dawna nieżyjąca siostra. Oczy swojej córki, małej Azuby.Eleazar spoglądał w oczy siostrzenicy.Były to oczy dziecka, lecz nie dziecko na niego patrzyło. Dziewczynka zobaczyła rzeczy,których dziecko nie powinno oglądać. Za chwilę przestanie widzieć cokolwiek.Wybacz mi, Azubo.Wypowiadając cicho ostatnią modlitwę, wszedł do oświetlonego pochodniami grobowca.Skaczące płomienie odbijały się w oczach siedmiu czekających żołnierzy. Wiele dni walczyli zRzymianami; wiedzieli, że w końcu zginą, lecz nie mieli pojęcia, że tak będzie wyglądała ichśmierć. Skinął głową im i mężczyźnie w płaszczu, który stał pośród nich. Dziewięciu dorosłychmężczyzn przygotowywało się do złożenia ofiary z dziecka.Skinęli Eleazarowi głowami jak świątobliwemu mężowi. On zaś uważał się za do cnanieczystego. Wiedzieli o tym jedynie on oraz ten, któremu służył.Wszyscy mężczyźni mieli na ciałach krwawe rany; niektóre zadali im Rzymianie, a innedziewczynka, którą trzymali.Siłą włożyli jej purpurową szatę, która była za duża i sprawiała, że ofiara wyglądała najeszcze drobniejszą. W umorusanych rączkach trzymała jasnobrązową podartą laleczkę uszytą zeskóry - przypominającą kolorem judejską pustynię. Lalka nie miała jednego oka.Ile to lat minęło od dnia, w którym podarował Azubie tę zabawkę? Pamiętał radość na małejbuzi, kiedy uklęknął i podał siostrzenicy lalkę. Zdumiał się, że tyle blasku może się zmieścić wmałym ciałku, że może rozbłysnąć tak jasno. Wystarczył prosty podarek, lalka ze szmatek i skóry.Teraz patrzył i szukał tego samego światła.Jednak zobaczył tylko ziejącą ciemność.Syknęła, wyszczerzając zęby.- Azubo - powiedział błagalnie.Z oczu, niegdyś pięknych i spokojnych jak oczy młodej sarenki, wyzierała straszliwanienawiść. Dziewczynka zaczerpnęła powietrza i splunęła mu w twarz gorącą krwią.Zachwiał się. Krew miała miękkość jedwabiu i zapach żelaza. Drżącą ręką otarł twarz.Uklęknął i chustką delikatnie starł krew z jej brody, a potem odrzucił szmatkę.Nagle usłyszał dźwięk.Ona także go usłyszała.Oboje zadarli głowy. Tylko oni spośród obecnych w grobowcu wyłowili słuchem krzykidochodzące z wierzchołka góry. Tylko oni wiedzieli, że Rzymianie sforsowali mury twierdzy.Rozpoczęła się rzeź.Mężczyzna w płaszczu dostrzegł ruch ich głów i zrozumiał jego wymowę.- Już czas.Eleazar spojrzał na sędziwego przywódcę w zakurzonej brązowej szacie, który zażądał, bydziecko zostało ochrzczone w tym straszliwym czasie zamętu i zbrodni. Jego okoloną brodątwarz znaczyły zmarszczki. Oczy były zamknięte, nieprzeniknione. Usta poruszały się w niemejmodlitwie. Twarz płonęła pewnością człowieka wolnego od cienia wątpliwości.W końcu oczy mężczyzny otworzyły się i poszukały twarzy Eleazara, jak gdyby chciałydojrzeć w niej duszę. Wzrok starca przywiódł mu na pamięć spojrzenie innego mężczyzny sprzedwielu, wielu lat.Zawstydzony Eleazar odwrócił głowę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl