Jagodziński. [Banici], EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jagodzinski baniciLITERATURA. NET. PLBANICI ( ROZMOWY Z CZESKIMI PISARZAMI EMI- GRACYJNYMI) Pamięci Jiřiego Lederera autora Czeskich roz- mów i Mojej Polski . Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 4 DlaczegoCzesi 1.Między Polskš a Czechosłowacjš rozcišgajš się niewysokie góry. Dzieli nas tylko te kilka kroków. Ale to tylko pozór. Bliskoć geograficzna nie oznacza w tym wypadku bliskoci kulturowej. Jestemy od siebie dużo dalej, niżby przystało sšsiadom. Gdyby tę naszš innoć przełożyć na obraz, dzielšce nas góry urosłyby do wysokoci Himalajów. Przede wszystkim dzieli nas tradycja. Tam solidna, poważna kultura mieszczańska, u nas pełna efektownych błysków kultura szlachecka. Młody Czech lub Słowak w młodoci, w okresie budowania swej wewnętrznej tożsamoci, sięga po Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslava Haka. To jego kanon lektur. W tym samym czasie młody Polak z pałajš- cymi policzkami kartkuje Trylogię Henryka Sienkiewicza. Żadna z tych ksišżek nie jest arcydziełem literatury wiatowej. Ale obie współkształtujš, jakże odrębne, wiadomoci na- rodowe. Czy niezłomny, pozbawiony poczucia humoru Michał Wołodyjowski jest w stanie doga- dać się z żołnierzem c. k. armii Józefem Szwejkiem? 2. A przecież mimo to nasze małe narody muszš szukać w sobie podobieństw. Muszš szukać dróg porozumienia. Chociażby ze względu na wspólne zniewolenie. A także ze względu na wcišż żywš ideę niepodzielnej, jednej Europy. Biedna Europa, zauważa Milan Kundera. Czy uwiadamiacie sobie, że miasto Kopernika, miasto Imanuela Kanta, miasto Bacha, Miasto Goethego, miasto Franza Kafki, miasto Bartóka; mój Boże, tyle miast, nie należy już do Europy, lecz do Wielkiego Imperium Wschodu. Narody odłšczone, od czasu do czasu próbujš wrócić do Europy. Tak było z Czechosłowa- cjš na wiosnę 1968 roku. Ale eksperyment nie powiódł się, jak zawsze w takich wypadkach Imperium Wschodu zachowało rewolucyjnš czujnoć. Moi niewiele starsi koledzy rozjechali nasze wspólne nadzieje gšsienicami czołgów. Do dzi na wspomnienie tej hańby wielu lu- dziom w moim kraju policzki palš wstydem. Ale na wstydzie się nie kończy. Mimo dotychczasowych niepowodzeń uparcie szukamy możliwoci porozumienia i współdziałania. Pod koniec lat siedemdziesištych, w Tatrach do- szło do kilku spotkań członków Komitetu Samoobrony Społecznej KOR i Karty 77. W 1979 r. w Kociele w. Krzyża w Warszawie kilkoro ludzi przeprowadziło dziesięciodniowy protest głodowy także w intencji uwięzionych działaczy niezależnych z Czechosłowacji. Po- woli rodził się sojusz ludzi zniewolonych z obu stron gór. A te jakby zaczynały maleć. Było coraz bliżej od człowieka do człowieka. Potem była Solidarnoć i na jej Zjedzie moralnie piękny gest delegatów Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej . Był adresowany także do Pragi, Brna i Bratysławy. 5 Jakże krzepišcym dla siedzšcego w więzieniu czeskim Václava Havela musiał być fakt, że jeden z warszawskich teatrów pod koniec 1981 roku wystawił jego trzy jednoaktówki. Auto- rem tłumaczenia był Andrzej S. Jagodziński. 3. Przeciętny Polak żywi irracjonalnš pogardę dla głupich Pepików . To sprawa wstydliwa, jak każdy przejaw szowinizmu. Jakby moi rodacy nie zauważali, że Czechosłowacja to nie tylko knedliki, piwo i Karel Gott. Że to także wielka kultura. Że tam włanie powstaje wia- towej rangi proza, o jakiej nam Polakom tylko marzyć. Że w tę kulturę wpisana jest wspa- niała tolerancja, chrzecijański duch przebaczenia, jakiego próżno szukać w ultrakatolickiej Polsce. Wystarczy przeledzić, co w tej ksišżce mówi o haniebnym owiadczeniu Bohumila Hrabala. W słowach jego byłych kolegów nie znajdziemy łatwych potępień. Jest natomiast próba zrozumienia, próba przebaczenia wielkiemu przecież pisarzowi. Viktor Fischl mówi wręcz Mylę, że Hrabal jest większym pisarzem niż człowiekiem. Zaraz jednak muszę do tego dodać: po pierwsze Hrabal nie jest w historii literatury pierwszy ani jedyny, po drugie nie mam prawa go osšdzać dopóki sam nie udowodniłem, że lepiej zdałbym podobny eg- zamin. 4. Ksišżka Andrzeja Jagodzińskiego jest poważnym krokiem ku pojednaniu naszych naro- dów. Ku zbliżeniu naszych kultur. Jakże bardziej znaczšcym niż nikogo nie interesujšce uci- ski doktora Husaka i generała Jaruzelskiego. Ów fałszywy kontredans gestów zniewalajšcych swe narody niewolników Wielkiego Imperium Wschodu. Sprawy, które majš miejsce poza oficjalnymi wymianami pocałunków sš niezwykle istot- ne. Chociażby ze względu na nasz wspólny los. I znowu muszę odwołać się do Milana Kun- dery, mówišcego o Chopinie: 19 wrzenia 1863 roku, w czternacie lat po jego mierci, sza- lejšcy w Warszawie rosyjscy sołdaci wyrzucili z czwartego piętra na bruk jego fortepian. Cała kultura okupowanej Europy rodkowej podobna jest dzi do losu fortepianu Chopina . 5. Bohaterowie tej ksišżki sš emigrantami. Pod tym względem los literatury czeskiej niewiele różni się od losu literatury polskiej i literatur narodów Zwišzku Sowieckiego. Decyzja emigracji nigdy nie jest decyzjš łatwš. Wydaje się, iż szczególnego dramatyzmu nabiera, gdy podejmuje jš pisarz. Miejsce pisarza jest oczywicie z narodem mówi Jan Bene ale gdzie jest powiedziane, że koniecznie tam, gdzie ten naród żyje? Dla większoci z tych pisarzy koniecznoć wyemigrowania z Czechosłowacji nie jest tragediš ( chociaż sš wyjštki) . Jest koniecznš konsekwencjš postaw. Konsekwencjš smutnš, ale nie do uniknięcia. Zresztš, czym jest emigracja? czym dla nas, mieszkańców Wschodniej i rodkowej Euro- py, jest opuszczenie ojczyzny? Czy my w ogóle posiadamy ojczyznę? Czym jest dla nas oj- czyzna, gdzie się znajduje? Erazim Kohák twierdzi, iż Emigracja to nie jest sprawa miejsca zamieszkania, lecz stosunku do aktualnych władców kraju. Byłbym dzi na wygnaniu, nawet gdybym mieszkał w Holeovicach, ponieważ moja ojczyzna masarykowska Republika Cze- chosłowacka, państwo cywilizowane, państwo demokratyczne, państwo porzšdnych ludzi też obecnie nie jest tam bardziej u siebie. ( . . . ) Czyli ja nie jestem bardziej na wygnaniu niż każdy inny Czech w kraju czy zagranicš który nie chce się znormalizować . Ja po prostu tylko trochę dalej mieszkam. A więc można by powiedzieć, że wszyscy jestemy w swojej ojczynie, bez względu na szerokoć geograficznš, pod którš obecnie zamieszkujemy. Adam Michnik i Václav Havel żyjš w swoich krajach, Jacek Kaczmarski i Karel Kryl pracujš w Radiu Wolna Europa w Mo- nachium, w Paryżu przebywa Sławomir Mrożek i Milan Kundera, w Ameryce Czesław Mi- 6 łosz i Erazim Kohák. Różnica polega tylko na tym, że jedni mieszkajš bliżej, inni dalej od tego miejsca, w którym powinna znajdować się ojczyzna. 6. Kiedy Andrzej Jagodziński pokazał mi pierwsze z rozmów, jakie złożyły się na tę ksišżkę, próbowalimy wyobrazić sobie podobny dokument o polskich pisarzach emigracyjnych. I wtedy w ciasnym pokoju Andrzeja powiało grozš. Albowiem większoć z nich ( przepraszam tych kilku innych) nie miałaby do powiedzenia nic ponad odmienianie przez wszystkie przy- padki rzeczowników w rodzaju Sprawa, Ojczyzna, Obowišzek, Powinnoć. . . Ta nasza Polska choroba wielkich liter. 7. Ta ksišżka ważna jest również dlatego, że może nas wiele nauczyć. Także ironicznego dy- stansu do siebie, swojej twórczoci, swojej ojczyzny. Tego, że nie jestemy na wiecie sami i nie jestemy jedynymi, którzy borykajš się z podobnymi problemami. A więc między innymi nauczyć pokory. A czas na to najwyższy. Jeżeli nie zrozumiemy tego teraz, grozi nam to, że polscy pisarze w dalszym cišgu będš zbawiać Polskę miast tworzyć literaturę. Albowiem sytuacja na dzi wyglšda tak, że idziemy karnym szeregiem za Michałem Wo- łodyjowskim. Zstępujemy po stromych schodach prochowni w Kamieńcu. Za chwilę pozosta- nie po nas, po naszej kulturze, jeden wielki słup ognia. A Józef Szwejk, który przyglšda się temu zza rogu, umiechnie się ironicznie. I będzie miał rację myleć jest o wiele trudniej niż położyć płonšcš głownię na beczce z prochem. 8. I włanie dlatego Czesi. Antoni Pawlak 7 Kilka wyjanień zamiast wstępu Czy nie istniejšcy pisarze mogš nam dostarczać wrażeń estetycznych? Nie, nie mam tu na myli licznych przypadków różnego rodzaju mistyfikacji literackich. To z pozoru absurdalne pytanie musi postawić sobie każdy, kto bliżej pozna sytuację współczesnej literatury cze- skiej. . . Kiedy w latach 70- tych studiowałem slawistykę na Uniwersytecie Warszawskim, jak większoć młodych ludzi interesowałem się przede wszystkim literaturš współczesnš. Zafa- scynowali mnie wtedy Hrabal i Havel, Kundera i kvorecký, Klima i Lustig, Kohout i Vacu- lik, a potem wielu, wielu innych, lecz wszystkie czytane przeze mnie ksišżki pochodziły z lat 60- tych i na próżno usiłowałem dotrzeć do nowych publikacji tych autorów. W prywatnym ledztwie zdołałem tylko ustalić, że moi ulubieńcy sš na indeksie . Znajšc sytuację wielu polskich pisarzy w drugiej połowie lat 70- tych, wiedziałem już, co to znaczy. Lecz nawet ja w końcu student slawistyki nie uwiadamiałem sobie rozmiarów pogromu, jaki spotkał cze- skš literaturę ( i całš kulturę) po 1968 69 roku. Przekonałem się o tym dopiero w czasie dłuż- szych i krótszych pobytów w Czechosłowacji, gdy po bezskutecznych poszukiwaniach ksiš- żek moich faworytów w księgarniach i bibliotekach dowiedziałem się wreszcie od przedsta- wicieli oficjalnych instytucji kulturalnych, że takich pisarzy jak Kundera, kvorecký, Havel, Lustig, Kohout i wielu, wielu innych. . . po prostu nie ma i nigdy nie było! I rzeczywicie ich ksišżki wycofano z bibliotek i oddano na przemiał, ich nazwiska zniknęły ze wszystkich pu- blikacji krytycznych czy opracowań historyczno- literackich wydawanych po 1970 roku, a nawet. . . z ks... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl