Janusz Wiśniewski - Los powtórzony, ebooki nowości, Janusz L. Wiśniewski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janusz L. Wiśniewski
Los powtórzony
(opowiadanie)
2004
2
- Bo Marcinowa zawsze robiła coś w poprzek. Nawet po śmierci. - Staruszka w
haftowanej chuście na głowie zaśmiała się głośno, sięgając po kieliszek.
Wypiła do dna i postawiała kieliszek przed swoje talerze, obok szklanki w
metalowym koszyczku, by wszyscy zauważyli, że jest pusty. Po chwili zwróciła się
do Marcina siedzącego naprzeciwko niej przy dużym eliptycznym drewnianym
stole:
- Nalejesz mi jeszcze jednego? Bo mi tak smutno jest.
Wstał natychmiast z miejsca i podszedł z butelką wódki w jednej ręce i własnym
kieliszkiem w drugiej.
- Pewnie, pani Siekierkowa, pewnie, że naleję.
Nalał staruszce i sobie, podał jej kieliszek do ręki.
Spojrzała na niego zamyślona i powiedziała:
- Samżeś teraz został, Marcinku, sam jak ten palec.
Stara Siekierkowa...
Nikt nie nazywał jej inaczej. Sama też tak się czasami przedstawiała. Niektórzy
we wsi twierdzili nawet, że „Siekierkowa była stara tuż po urodzeniu i zaraz po
urodzeniu paliła papierosy”. To była oczywiście nieprawda rozpowiadana przez
pijanych górali z gospody. Nikt nie wiedział, kiedy i gdzie Siekierkowa się urodziła.
Jedni twierdzili, że w Krakowie, inni, że w Wilnie, a jeszcze inni, że na Syberii. Ale
pewności nie miał nikt. Tak samo jak z tymi papierosami. Siekierkowa po prostu
była w Biczycach zawsze i paliła też zawsze. Mieszkała w starej chałupie na
wzgórzu pod lasem, gdzie rok temu postawili maszt z parabolicznymi antenami,
dzięki którym w Biczycach działały telefony komórkowe. W gospodzie mężczyźni
opowiadali, że Skiekierkowa wcale nie protestowała przeciwko temu „słupowi z
telefonami” na jej podwórku. Któregoś dnia latem podjechał pod jej chałupę
elegancki samochód z Krakowa i miesiąc później postawili ten maszt. Siekierkowa
ponoć tylko zapytała, czy w studni „woda nie skwaśnieje od tych telefonów”. Gdy
młody mężczyzna w garniturze i krawacie, który wysiadł z tego samochodu,
powiedział, że „wodzie w pani studni oczywiście w żadnym wypadku nic się nie
3
stanie”, a na dodatek postawią jej nowy płot i wyasfaltują drogę do jej zagrody,
bez wahania się zgodziła. Chociaż w gospodzie i pod kościołem opowiadają, że
„stara Siekierkowa sprzedała telefonom pół swojego podwórka za dwa kartony
popularnych”, to tak naprawdę głównie chodziło jej o ten asfalt, ponieważ po
wiosennych roztopach nawet do ubikacji w podwórzu musiała chodzić w
gumiakach. Od tego czasu Siekierkowa ma, jedyna we wsi, studnię, pomalowany
na błękitno nowy płot wokół zagrody i asfaltową ścieżkę prowadzącą przez
podwórze do masztu. I dzięki Siekierkowej wieś ma GSM. Gdy patrzy się w
kierunku chałupy Siekierkowej z brzegu Dunajca, ma się wrażenie, że ten maszt
stoi pomiędzy dwoma starymi rozłożystymi dębami, których korony sięgają linii
Tatr. Niektórzy twierdzą, że w Biczycach najpierw były te dęby, a zaraz potem
pojawiła się tam Siekierkowa.
Stara Siekierkowa znała Marcinową „od początku”. To znaczy od momentu, gdy
ją, noworodka, czwartą córkę Janasowej, obmyła w wielkiej miednicy z
przegotowaną wodą. Bo Siekierkowa przyjmowała prawie wszystkie porody w
Biczycach. Kiedyś człowiek rodził się w Biczycach i umierał w Biczycach, a do
szpitala do Sącza jeździło się ze ślepą kiszką lub wtedy, gdy na suchoty nie
pomagały bańki i smarowanie piersi smalcem z jagnięcia, a pluło się krwią dłużej
niż dwa dni.
Potem, jeszcze przed wojną, Siekierkowa śpiewała „Ave Maria” w kościelnym
chórze na ślubie Marcinowej. W tym samym kościele była przy chrztach jej
sześciu synów. Jeden z nich umarł kilka tygodni później. Maciej. Ostatni przed
Marcinem. Marcin był najmłodszy. Gdy się urodził, Marcinowa płakała. I wcale nie
dlatego, że wydała na świat obciągnięty żółtawą skórą mały brzydki szkielecik
wiszący pod ogromną, łysą, pofałdowaną głową. Płakała głównie dlatego, że
znowu urodziła syna. Chociaż dawała przez całą ciążę na tacę, zmawiała
różaniec i w tajemnicy przed mężem trzymała obrazek Matki Boskiej pod
poduszką. Aby tylko była córka.
4
Nikt nie wie od kiedy, ale we wsi nazywali zmarłą „Marcinowa”. Nie tak jak inne
starsze kobiety we wsi po ich mężach, ale po synu. I to najmłodszym z całej
szóstki. Nawet ksiądz, zamykając trumnę stojącą na kamieniach w sypialni
chałupy, w której mieszkała już przed wojną, powiedział: „Żegnaj, Marcinowa”.
Synowie wynieśli trumnę do samochodu stojącego przed bramą, stanęli na czele
konduktu i ruszyli na górę do małego kościoła z cmentarzem. Przy ładnej
pogodzie z cmentarza widać było góry. Matka, gdy jeszcze mogła chodzić,
zawsze po niedzielnej mszy brała ich na cmentarz i pokazywała góry. Z tego
miejsca przy krzyżu, tuż za dziecięcymi grobami, góry wyglądały najpiękniej.
W nocy przed pogrzebem spadł świeży śnieg. Było bardzo ślisko. Drogi do
kościoła nie odśnieżali nigdy, bo Biczyce leżały za daleko od Nowego Sącza, „aby
się opłacało wysyłać piaskarkę”, jak to powiedzieli kiedyś w ratuszu w Nowym
Sączu. Za zakrętem, przy sadzie Walczaków, gdzie stromizna była największa,
samochód z trumną zaczął nagle osuwać się w dół. Kierowca dodał gazu i
samochód stanął w poprzek drogi. Mężczyźni z konduktu położyli wieńce i kwiaty
z szarfami na ośnieżonej drodze i rzucili się do samochodu. Najpierw ustawili go
prosto na osi jezdni, a potem przez kilkanaście metrów pchali pod górę. Po chwili
stromizna zmniejszyła się i samochód z trumną powoli ruszył w górę. To ten
incydent miała na myśli stara Siekierkowa, mówiąc, że nawet po śmierci
„Marcinowa robiła w poprzek”.
Marcin po raz pierwszy tak naprawdę zrozumiał, że został sam, po tym jak
grabarze usypali już mogiłę z żółtego brudnego piachu i wbili emaliowaną tablicę z
krzyżem, imieniem, którego nikt od lat nie używał, i datą jej śmierci. Szesnasty
grudnia.
Szesnasty, środa, trzy dni temu. Jak zwykle wstał wcześnie, wyjął masło z
lodówki, aby trochę zmiękło, i poszedł do piwnicy po węgiel i drewno na rozpałkę.
Gdy wszystko do śniadania było przygotowane, z drewnianą tacą poszedł do
sypialni, do matki. Jak każdego ranka. Od ośmiu lat. Od ośmiu lat jedli razem
śniadanie, a potem czesał jej włosy.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl