Jan Kiliński - Pamiętniki, Historia, Prawo, Traktaty, Umowy, Kroniki, Teksty Żródłowe

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J A N K I L IŃS K I
P A M IĘT N I K I
EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL: HISTORIAN@Z.PL
MMIV©
2
Jana Kilińskiego
szewca warszawskiego, a zarazem pułkownika 20 regimentu
PIERWSZY PAMIĘTNIK
NAJPIERWSZY POCZĄTEK ZAMYSŁU MEGO DO REWOLUCJI
WARSZAWSKIEJ W R. 1794
Nasamprzód stąd wyniknął mój początek, gdy się już zaczęła insurekcja w
Krakowie, nawet już wydał akt związku konfederacji narodowej, pod jakim
pretekstem zaczyna rozpoczynać wojnę z Moskwą, z cesarzem i z Prusakiem, że
jedynie w tym celu, że nam niesprawiedliwie kraj polski rozebrali, czyli raczej
mam go niesłusznie wydarli. Więc ten akt związku krakowskiego był nam do
magistratu warszawskiego sekretnie przed Moskalami przysłany, więc gdy nas
już doszedł w magistracie, tak zaraz kazaliśmy ludziom wyjść na ustęp,
tylkośmy się sami radni w izbie sądowej pozostali. Więc gdyśmy go przeczytali
wraz z listem, który był przyłączony do tego aktu, w którym największe były
wyrazy do nas, radnych, pobudzające nas do zrobienia rewolucji w Warszawie.
Gdyśmy już przeczytali, tak każdy z nas spojrzeliśmy na siebie i zamilkli,
lękając się jeden drugiego, aby nie był przed Igelströmem wydany, który
natenczas więcej rządził aniżeli sam król. Więc ja ośmieliłem się i zaraz
mówiłem do prezydenta i kolegów moich, abyśmy się starali obmyślić dla
Kościuszki jakieśkolwiek dać posiłki do wsparcia jego w tej nowozaczętej
wojnie; alić ja za to od prezydenta i swoich kolegów wielką odebrałem burę.
Więc ja, widząc wszystkich tchórzem podszytych, musiałem ich za to moje się
przed nimi wymówienie wszystkich przeprosić, aby mnie przed Igelströmem nie
wydali, bobym za mój patriotyzm musiał przez niejaki czas w kozie posiedzieć i
zapewne byłbym z magistratu odsądzonym za to, żem był gorliwy za swoją
ojczyznę. Tak tedy przecież się ten sekret w magistracie utrzymał, że mnie z
niego nie wydali, alem się przynajmniej przez to dowiedział, kto co myślał.
Więc ja pomiarkowałem, że wszyscy od tego interesu byli dalecy, tak ja
musiałem zamilczeć i oczekiwiać dla siebie pomyślnego czasu, aż mi się
wydarzy.
Potem w niedziel dwie później miałem zdarzenia takie: że przyszedł do
minie ksiądz Meier, który mnie prosił, abym ja z nim poszedł między jego
przyjaciół, którzy mnie z sobą życzyli poznać, a że trafił na ten czas, gdym ja
nie był zatrudnionym, więc poszedłem z nim, gdzie ranie zaprowadził, do
kolegium jezuickiego zwanego, ale mi nie powiedział o tym, aby rozmyślali o,
zaczęciu rewolucji. Więc tam już zastaliśmy osób dwadzieścia, tych, którzy
3
zamyślali o rewolucji. Te osoby byli to sami oficerowie, więc mnie zaraz do
siebie bardzo grzecznie przyjęli, po tym przywitaniu zaraz mnie prosili, abym ja
się przyłączył do ich zamysłów, na to ja im odpowiedział, że jeżeli do dobrego,
to się całym sercem dam nakłonić, ale aż go wprzód usłyszę. Więc mi zaczęli
opowiadać swoje zamysły, o których rozmyślali wkrótce przedsięwziąć. Ja,
wysłuchawszy całego ich dyskursu, wcale mi się nie podobało, ale im
odpowiedziałem, że ja jedne duszę mam i tę poświęcam na obronę mojej
ojczyzny.
Gdy to usłyszeli ode mnie, zaraz minie prosili o moje zdanie do rewolucji,
abym im, otworzył myśli moje. Więc ja najprzód zapytałem ich, jak wiele osób
znajduje się do tej konspiracji, na co mi wcale dokładnie odpowiedzieć nie
umieli. Drugie pytałem się, jeżeli od pospólstwa mają kogo, który by stanął im
na czele tego ludu. Na to mi odpowiedzieli, że dopiero będą prosić pana
Zakrzewskiego, jako mającego popularność w mieście za sobą, aby on, się
podjął stanąć na czele ludu. Zgoła że jeszcze wcale nic pewnego do tej rewolucji
nie mieli, więc moje zdanie im otworzyłem, a to takie, że ja mam stryja na
Pradze komisarzem od mostu i że ja u niego wyrobię to, że wszystkie przewozy
do Kępy na środek Wisły Każe podprowadzać, więc już Moskale nie będą mogli
z Pragi mieć żadnego sukursu ani też na Pragę żaden lnie będzie nam mógł
uciec. Drugie, aby pospólstwem wszystkie rogatki dobrze były opatrzone, aby
nam żaden Moskal z Warszawy nie uciekł. Trzecie, powiedziałem im, że: „Ja,
ile możności mojej będzie, to tyle dołożę swego starania na wzruszenie do
pomocy obywateli, a WPanowie zbierzcie wszystkie wojska i w środku
zaczniecie rewolucją, do której ma być wyznaczony dzień normalny, o którym
powinni obywatele być uwiadomieni, aby się każdy miał do obrany na
baczności.“ Więc te słowa, gdym do nich powiedział, zaraz się im podobały, a
tak mnie za to wszyscy ucałowali, ale Bóg mnie strzegł, żem się tam więcej nie
wygadał, bom od nich był wydany. Gdym się trochę między nimi zatrzymał, aż
oni zaczęli sobie powiadać, jak się który u kobiety adresował, zamiast radzić o
zamiarze tym, który rozpocząć mieli. Ja widząc, że to są tymczasowi patrioci,
mocnom tego żałował, com już do nich wymówił, a właśnie mi na pamięć
przyszło, że to mogą być Igelströma szpiegi, na czym ja wcale się nie omylił, bo
mnie nazajutrz zaraz wydano. Więc ja pożegnałem się z nimi i prosiłem ich przy
pożegnaniu do siebie, gdy będą chcieli mieć sesją, aby się zeszli do mnie, la
nawet powiedziałem im, na której ulicy i pod którym numerem mieszkam. Więc
ja poszedłem do siebie.
Nazajutrz z rana o godzinie 9 przysłał po mnie Igelström od warty oficera
prosząc mnie do siebie. Więc ta prośba jego mocno mnie przeraziła, gdzie trzeba
się było spodziewać przez jaki miesiąc w kozie posiedzieć, a to w piwnicy,
gdzie już niejedni siedzieli. Więc ten oficer kazał mi się prędko ubierać, jeżeli
nie chcę być publicznie przez ulicę prowadzonym. Gdym ja to usłyszał, zaraz
nieznacznie wziąłem z sobą puginał i włożyłam go za cholewę, który miał być
na mnie i na niego, gdyby mnie był kazał pakować do kozy, w której ja
4
zapewnie nie chciałbym siedzieć, wolałbym był sobie i jemu życie odebrać. Tak
tedy ubrałem się w suknie i poszedłem z tym oficerem do Igelströma. To jest
prawda, że ja gdym przyszedł do pałacu, to prawdziwie łydki u nóg pode mną
zadrżały od wielkiego strachu; ale musiałem pójść nie czekając, aż minie każe
za łeb żołnierzom do siebie przyprowadzić. Więc gdym już wszedł do pokoju
Igelströma, tak zaraz miałem od niego nieszpetne przywitanie, takie, jak tu niżej
zobaczemy.
Nasamprzód pytał mnie Igelström tymi słowami: „Ty jesteś Kiliński?“
Odpowiedziałem mu, że ja. Powtórnie pytał mnie: „Ty jesteś radny?“
Odpowiedziałem mu, że ja. Po trzeci raz pytał mnie: „Ty jesteś szewc?“
Odpowiedziałem mu, że ja jestem. Aż on mi powiedział: „Ty bestyja jesteś,
buntownik.“ Więc ja chciałem go się zapytać, jakim sposobem jestem
buntownik ale że mi kazał milczeć, tylko sam na mnie wymyślał tyle, ile mu się
podobało, a to tymi słowy: bestyja, szelmo, zmienniku, huncwot, kanalia, worze,
czyli raczej złodzieju! Na ostatek mówił mi, że mnie każe na nowej szubienicy
przed Kapucynami powiesić, więc ja powtórnie prosiłem go, aby mnie pozwolił
się eksplikować “, on mnie jeszcze milczeć kazał, a sam się bawił tylko
wymyślaniem i już mnie tak daleko wprowadził w pasją, żem rozmyślał o
jegomości życiu, gdy mi się za trzecim razem nie da eksplikować, bo chociaż ja
się temu upokorzył, aż swoją złość wywrze do szczętu na minie, ale jednak
swoje miałem na myśli, że gdy mnie każe brać do aresztu, tak zaraz o nim
wprzód, a potem o sobie rozmyślałem: albo też natychmiast rewolucję zrobić,
gdyby mi się tak było udało, abym się żywy od niego wymknął, a gdyby nie
można było, to bym się był sam zabił, bo wolałbym śmierć ponieść aniżeli u
niego w kozie w piwnicy siedzieć.
Gdy się już nawymyślał tyle, ile mu się spodobało, więc się obrócił do minie
i mówił: „Cóż ty, durak, myślisz?“ Więc ja prosiłem go o cierpliwość, aż ja się
wyeksplikuję. Gdy mi pozwolił mówić, tak zaraz prosiłem go, aby powiedział,
za co minie burczy, gdyż ja dotąd nie słyszę mego występku żadnego, za com
jest oskarżony u niego. Więc on zaraz poszedł do gabinetu i przyniósł mi ten
raport, w którym ja byłem przed nim oskarżony, i zaczął mi go czytać. W tym
raporcie było tak napisane, jak tu niżej zobaczymy:
„Jan Kiliński, radny miasta Warszawy, dnia wczorajszego, o godzinie 8 w
wieczór przyszedł do kamienicy pojeziucką zwanej, w której się znajdowali
oficerowie polscy, same buntowniki, więc od nich odebrał pocałowanie
buntownicze.
1. Był zapytany od nich, czyliby się do ich buntów przyłączyć nie mógł.
Więc im Kiliński na to odpowiedział, że: Ja jednę duszę mam i tę poświęcam na
obronę mojej ojczyzny.
2. Jan Kiliński był od nich zapytanym, jeżeli ma dosyć swoich przyjaciół. Na
to im odpowiedział, że samych tylko szewców ma sześć tysięcy, którzy zaraz na
jego żądanie staną wszyscy, a oprócz tych, oświadczył im, że innych
rzemieślników im dostawi dwa razy tyle.
5
3. Tenże Jan Kiliński był od nich proszonym, aby im otworzył swoje zdanie,
jakim sposobem mają zacząć rewolucją w Warszawie, na co im odpowiedział, iż
ma stryja na Pradze komisarzem od mostu i że u niego wyrobi to, że wszystkie
przywozy każe pod Kępę podprowadzić, aby już nikt nie mógł na Pragę ani też z
Pragi na sukurs przybyć do Warszawy; także inne rogatki obywatelami po kilka
tysięcy z bronią przy każdych postawić, aby nikogo z Moskali nie wypuścili, a
w samym korpusie Warszawy rozpocząć bunt, czyli insurekcją, i to najpierw
wojska będące u Igelströma na warcie niespodzianie wpadłszy i one
zdezarmować. Więc to było zdaniem Jana Kilińskiego buntownikom do
rozpoczęcia buntu podane, za co zaraz wszyscy jemu podziękowali za tak
piękną propozycją do buntu podaną.
4. Tenże Kiliński przy pożegnaniu się z buntownikami prosił ich do siebie i
powiedział im, że mieszka na ulicy Dunaj zwanej pod nr 145.“
O przyjacielu czytelniku! zważ tu, jak mnie dobrze szpieg oskarżył, a nawet
tak prawdę doniósł, żem ja na to oskarżenie nic nie mógł odpowiedzieć, abym
cokolwiek miał skłamać, tak właśnie co do słowa powiedział, i gdybym się był o
nim dowiedział po. skończonej rewolucji, to bym mu za to dał za
wynagrodzenie najpierwszą szubienicę, na której by musiał wisieć, aby już
więcej współbraci dobrze myślących nie wydawał. To oskarżenie mnie tak
mocno strachu nabawiło, że w prawdzie przyznać się muszę, że wtenczas gdy
minie ten raport czytał, to pode mną nogi drżały, a nawet mi włosy na głowie
stawały od strachu, ale cóż było już natenczas robić? Musiałem jednak tę bo
jaźń swoją miną pokrywać i zdobyć się na odpowiedź tak dokładną, abym za nią
w kozie nie siedział z jaki ruski miesiąc za tak piękne doradzenie do
podniesienia buntu, więc gdy mi już wszystko przeczytał, tak zaraz mówił do
mnie te słowa:
„A widzisz, bestyja, kanalia, huncwot, coś zrobił, że każę szubienicę
postawić i ciebie na niej powiesić.“ Więc wprawdzie było mi markotno, żebym
ja będąc tak poczciwy szewc miał być powieszonym za to, że chcę być pomocą
dla mojej ojczyzny, więc czekałem cierpliwie, aż się w swojej pasji uhamuje, bo
na mnie niezwyczajnie wymyślał. Gdy się już trochę w swej złości upamiętał,
zaraz prosiłem go, aby mi pozwolił na to sobie odpowiedzieć, tak przecie dał
sobie wyperswadować i mówić do siebie. Więc ja się jemu tak eksplikowałem,
jak niżej obaczemy.
Odpowiedź na oskarżenie: „Jaśnie wielmożny mości dobrodzieju! Lubo ja
stoję przed tobą jako winowajca, to jest prawda, ale któż z nas jest do tego
przyczyną, jeżeli nie sam pan? A to takim sposobem, że dnia onegdajszego był
prezydent u JW Pana, który był proszony od pana, aby nas wszystkich, radnych,
imieniem pańskim prosił, abyśmy chodzili dowiadywać się po wszystkich
kafenhauzach, winiarniach i bilardach i słuchali, co szulery i inni gadają o
buncie, o którym już coraz głośniej gadają i nawet już ludzi namawiają do
rozpoczęcia onego; więc się z nas który czego dowie, abyśmy prezydentowi
powiedzieli, a on zaraz miał przed JW Panem raportować lub też sam miał kazać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl