Jankowski Edmund - Ogródek miłośnika 1920r, DOM - CZŁOWIEK I JEGO OTOCZENIE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KSIĄŻKI
EDMUNDA
JANKOWSKIEGO.
OGRODNICTWO DLA WSZYSTKICH
pod redakcją EDWARDA NEHRINGA.
1.
Sad i ogród owocowy.
Wydanie V,
2.
Sad przy chacie.
Wydanie IX.
3.
Kwiaty
naszych
ogrodów.
Dwa wydania. (Wyczerpane).
Prof. EDMUND JANKOWSKI
4.
Kwiaty
naszych
mieszkań.
Dwa wydania,
5.
Krzew
winny.
Dwa wydania. (Wyczerpane).
6.
Ogród wiejski.
Wydanie IV.
7.
Dla ogrodników.
Wydanie IV, w druku.
8.
Ogrody na piasku.
Dwa wydania.
9.
Ogród przy szkole.
Trzy wydania.
10.
Drzewa przy drogach.
Trzy wydania.
11.
Małe ogródki.
(Wyczerpane).
12.
Wrogi sadów.
13.
Ogródki robotników.
OGRÓDEK MIŁOŚNIKA
14.
Ogrodnictwo
przemysłowe.
Wydanie IV.
(Wyczerpane).
15.
Ogródek przy chacie.
16.
Gospodarka ogrodowa.
Wydanie II.
17.
Zadrzewienie miast naszych.
18.
Owoce.
(Wyczerpane).
19.
Wady naszych sadów.
(Wyczerpane).
20.
Zużytkowanie nieużytków.
(Wyczerpane).
21.
Ogrody polne.
(Wyczerpane).
22.
Dobre rady co do sadów.
23.
Zasilanie
ogrodów i roślin ogrodowych nawozami.
(Wyczerpane).
Wyd. III.
(Z 9 ilustracjami w tekście)
24.
Dzieje
Ogrodnictwa
w Polsce.
(Złoty medal od Tow.
Naród. Ogród. Francus.).
25.
Korzyści
z sadów.
Wydawnictwo
Min. Roln. i Dóbr
Państwa.
26.
Ogrodnictwo społeczne.
(Drukował „Ogrodnik").
27.
Najlepsze owoce dla naszych sadów.
28.
Ogródek byłego żołnierza
(w „Żołnierzu Polskim").
29.
Nasze drzewa
(w „Tygodniku Ilustrowanym").
W rękopisach, gotowe do druku:
30.
Dzieje ogrodnictwa
powszechnego.
2 duże tomy, z wielo
ma rycinami.
31.
Wspomnienia ogrodnicze.
32.
Ogólna hodowla roślin.
Za dzieła te otrzymał Autor
Dyplomy Honorowe
na kilku
wystawach międzynarodowych i paru krajowych.
WARSZAWA
NAKŁADEM STOWARZYSZENIA PRACOWNIKÓW KSIĘGARSKICH
SPÓŁKI Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ.
w Warszawie, Krakowskie-Przedmieście 38.
1930
1. W WIELKICH MIASTACH.
*JL/v
V
Jak magnes opiłki żelazne, tak wielkie miasto
przyciąga ludzi. Jedni idą tam po nauką lub przez
ambicję; inni za chlebem, bo wielkie miasto jest ogni
skiem zarobku, potrzebuj ącem wielu pracowników
i to różnorodnych. Jeszcze innych przyciąga życie
weselsze, niż na wsi, zwłaszcza w zimie; ci lecą, jak
ćmy do ognia, często też od niego giną.
A wieś się wyludnia coraz bardziej, ale całkiem
niesłusznie.
Bo życie w wielkiem mieście z każdym dniem
staje się coraz nieznośniejsze. Gorączka wzmożone
go zarobku; wyścig ciągły pomiędzy współubiegają-
cymi się o miejsce, o chleba kawałek, o zaszczyty
i uznanie; nieznośny, a różnorodny hałas, zgiełk
i niepokój, niepewność życia na każdym skrzyżowa
niu ulic, skrajna nędza obok zbytku wyuzdanego
i przepychu bijącego z każdej wystawy sklepowej.
Wszystko to drażni, niepokoi, podnieca, odbiera
sen i niszczy równowagę ducha.
A obok tych stron ciemnych, niebrak innych.
Mieszczuch w wielkiem mieście oddycha stale po-
Biblioteka Narodowa
Warszawa
®
30001008721219
Drukarnia i Litografia
„JAN CO TT Y"
X IVarszawU, Kapuct/ńska 7
— 6 —
— 7 —
wietrzem zepsutem lub zakażonem wyziewami samo
chodów, pełnem dymu i zjadliwego kurzu. Słabszym
istotom niesie on zarazki strasznych chorób, zdro
wym skraca życie. A wszak i miejsca zebrań tłum
nych, zwłaszcza też teatry świetlne, bary i in-, w któ
rych wielu mieszkańców przepędza wieczór lub do
brą część nocy są również szkodliwe, i dla zdrowia
niebezpieczne.
Do tego jeszcze trzeba dodać ciasne, często wil
gotne lub zimne, a nieraz całkiem słońca pozbawione
mieszkania, szczególniej ludności biedniejszej, żeby
dopełnić tego ponurego obrazu. Ma przecież miasto
i swe strony dodatnie, nawet nieocenione, jako ogni
sko rozwoju, postępu, wiedzy, sztuki, wynalazków,
myśli politycznej, haseł narodowych i t. d., to wszyst
ko jednak szkodliwości jego dla zdrowia i życia
ludzkiego nie zmniejsza. Duża śmiertelność, char
łactwo wielu starszych, słabo rozwinięte skarlałe po
kolenia młode — oto wyniki życia wśród murów wiel
kich grodów.
Przyjaciele ludzkości odczuwali to mocniej od
ogółu. Oni też zachęcali napróżno do powrotu do ży
cia „na łono przyrody", jak J. J. Rousseau, a o stu
lecie prawie później — J. Ruskin. Zresztą już wcześ
niej starano się złemu zaradzić we Francji i Anglji,
w w. 17 i początku 18-go, tworząc liczne, nawet
mniejsze siedziby w ogrodach-
Ale dopiero skromny nauczyciel ludowy Ebene-
zer Howard, w końcu w. 19-go, dał ludzkości dobro
czynny w skutkach pomysł
miast
-
ogrodów.
Bo nie dadzą się one zastąpić nawet bogatym
systemem parków, ogrodów, zieleńców i in. zadrze-
wień miejskich. Owszem, są to pożądane i chętnie
użytkowane zbiorniki świeżego powietrza i miejsca
gier i zabaw ogólnych, ale w nich przebywa tylko
część ludności i względnie krótko, więc głównie
w święta w ciepłej porze, a rzadko w zimie.
Nie wystarcza również błogosławiona instytucja
ogródków działkowych. Błogosławiona, bo w nich
mniej zamożne rodziny nietylko cieszą się słońcem,
powietrzem i wytworzonemi roślinami, ale muszą
jeszcze pracować, żeby je otrzymać.
Nawet i sporty, słusznie coraz bardziej stosowa
ne i ogarniające coraz więcej młodzieży, wystarcza
ją jako przeciwwaga szkodliwemu życiu w mieście,
o ile są stosowane właściwie, z umiarem i bez przer
wy. Lecz nie oddają się im starzy, a nawet i ludzie
dojrzali (z nielicznemi wyjątkami), a zwłaszcza ko
biety. Również i ci, którzy w młodych latach nie wy
ćwiczyli i nie nagięli ciała do tych zabiegów gimna
stycznych, w starszym wieku już się na nie nie zdo
będą.
A zresztą jakże mało osób dba o podtrzymanie
zdrowia, myśli o tem, a nawet zacząwszy zabiegi, czy
potrafi wykonywać je stale bez przerwy? Tymcza
sem tylko wytrwałą pracą, tak w tej, jak i we wszyst
kich dziedzinach, dochodzi się do wyniku pożądane
go, jak w tym razie — podtrzymania zdrowia.
Jakaż na to złe może być rada istotnie pomocna?
Jedna tylko: o ile się nie mieszka stale na wsi, prze-
— 8 —
—
9
—
bywać jaknaj dłużej w warunkach zbliżonych do tych,
jakie ona posiada-
Ale jakże to zrobić? Oto, o ile można,
pracować
w mieście, ale mieszkać poza niem.
Praca wszelka
(znów z przerwami wyjątkowemi) trwa teraz według
2. RÓŻNE RODZAJE MIESZKAŃ POZA MIASTAMI.
Na zachodzie, gdzie wielkie miasta rozrosły się
dawniej, niż u nas, a zwłaszcza, gdzie rozwinięty
przemysł uczynił je szczególnie niezdrowemi i na
pobyt nieznośnemi, spostrzeżono wcześniej, jak wiel
kie szkody ludność stąd ponosi i powstały nowe
dzielnice mieszkalne, na obwodzie. Gdy miasto znów
się tak rozrosło, że i te dzielnice wchłonęło, powsta
ły i wciąż powstają nowe, dalsze. Stwierdzić to moż
na w Paryżu, Berlinie, a zwłaszcza w Londynie i t. p.
Obok tych ,,pasów willowych" na przedmie
ściach, przed 3-ma dziesiątkami lat zaczęły powsta
wać ,,podmieścia ogrody" oraz istotne miasta-ogrody.
Granicą ich pomieszczenia jest odległość od mia
sta, ogniska pracy. Przejazd z tych osiedli do środka
wielkiego miasta nie powinien trwać dłużej, niż go
dzinę. Ale przez godzinę można się dostać do miasta
z odległości 30 km. przy dobrych środkach przewoź
nych. Jakoż wszędzie, gdzie ten typ mieszkań jest
już wprowadzony, istnieje mnóstwo pociągów pod
miejskich na kolejach głównych, albo są kolejki do
jazdowe, elektryczne, z wielką ilością pociągów co
dzień, w obie strony.
Rozpowszechnienie się autobusów sprzyja rów
nież rozwijaniu się tych nowoczesnych osiedli, nawet
w krajach z niedostateczną siecią kolejową, byle dro
gi były dla nich możliwe.
Zresztą niekoniecznie muszą istnieć miasta-ogro
dy, które są najdoskonalszą postacią mieszkań ,,na
Domek Autora w Skarbonce.
ustaw 7 do 8 godzin dziennie. Jeżelibyśmy zużyli na
wet na dostanie się do miejsca pracy i na powrót
2 godziny, to jeszcze na sen i wszelkie inne zajęcia
pozostaje nam godzin 14.
Otóż te godziny trzeba się starać spędzać poza
miastem.
—
10 —
—
11
—
łonie przyrody". Wszak i my posiadamy już liczne
osiedla, z pojedynczych siedzib złożone, szczególniej
przy stacjach i przystankach kolejowych tudzież
w miasteczkach i osadach z niemi sąsiadujących,
w których znów powstały zbiorowiska rodzinnych
domów z ogródkami. Nawet niektóre wsie, przerze
dzone lasy, wybrzeża rzek, zamieniono na takie sie
dziby, bądźto letniska, bądź mieszkania stałe. Jest
ich teraz bardzo dużo, wobec drożyzny i dotkliwego
braku mieszkań w dużych zwłaszcza miastach.
Dodajmy do tego, że nawet średnio zamożni lu
dzie wyjeżdżają z dziećmi na lato do różnych
miejscowości, żeby pokrzepić zdrowie i odnowić siły
do pracy, wśród pól i lasów, gór lub nad morzem.
Dla nich to buduje się domki i pensjonaty, a zamoż
niejsi nabywają działki ziemi w tych miejscowościach
na siedziby własne.
Nie koniec natem. Uznając, że ogródki działko
we, lub pożądane i polecenia godne, nie są mieszkal
ne z zasady, samorządy, opieka społeczna, różne in
stytucje a zwłaszcza spółdzielnie robotnicze, zało
żyły lub tworzą od niedawna osady mieszkalne ro
botnicze. Taką dzielnicę parę lat temu widziałem
w Antony i Malakoff, pod Paryżem, Grunt nabyty,
kilkadziesiąt do paruset ha, podzielony jest na kilku
setmetrowe działki. Na każdej stawia się mocny, ale
tani domek, o 2 izbach i kuchence, oraz pralni i t. d.
w suterenie, niekiedy nawet na razie tylko pół dom
ku, a resztę dostawi się później, gdy będą na to pie
niądze. Ale i taki miniaturowy, jaknajmniejszy do-
meczek, ma
swój ogródek
i otoczony jest roślinno
ścią, nieraz nawet bardzo urozmaiconą.
Podkreśliliśmy te parę wyrazów dla tego, że
ogródek jest niezbędnem uzupełnieniem każdej z tych
siedzib, które wyliczono powyżej, a i wszelkich sie
dzib nowszych, zarówno na wsi, jak w mieście.
On to jest istotnym łącznikiem, spajającem ży
cie współczesne miejskie z przyrodą; on pozwala,
mniej lub więcej, zależnie od swej wielkości, odgro
dzić się i odosobnić od innych, wytworzyć warunki
życia spokojniejszego, zamkniętego, prawdziwie do
mowego i rodzinnego. On dostarczy kwiatów, dla
oka i powonienia miłych, a jako ozdoba mieszkania
pożądanych. Więcej nawet; może dać trochę ulubio
nych warzyw i nieco smacznych owoców,
własnych
i własnemi rękami wyhodowanych. A z tą pracą
w ogródku łączy się ściśle podtrzymywanie zdrowia
fizycznego i co idzie najczęściej w parze, również
i duchowego. Uspokajają się nerwy, łagodzą, gdy się
je rozpatrzy na zimno, doznane przykrości, powraca
równowaga i człowiek staje się Bogu wdzięczny, a lu
dziom życzliwszy.
Trzeba tylko swój ogródek uprawiać, a wtedy
wkrótce stanie się uprawiacz jego lubownikiem, ba
nawet
miłośnikiem.
Oby takich powstało jaknaj wię
cej. Dopomóc mu w pracy około roślin, a przez to
do wytworzenia miłośnictwa zachęcić, to jest zadanie
niniejszego zbiorku książeczek, do którego ta pierw
sza ma być wstępem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]