Janusz A. Zajdel - Woda zycia, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janusz A. ZajdelWoda życiaW połowie drogi z rufy do kabiny nawigacyjnej Martin przystanšł, by chwilę odpoczšć. Silniki pracowały na pełnym cišgu, wędrówka w kierunku dzioba była doć wyczerpujšca. Wolał jednak tę wspinaczkę od nieważkiego szybowania podczas lotu bez napędowego. Teraz, gdy wyczuwało się lekkš wibrację całego kadłuba, słyszało dudnienie silników i szum pomp - Martin czuł, że statek naprawdę żyje.W czasie lotu bezwładnego automat budził go kilkakrotnie. Martin był jednym z inżynierów-pilotów, odpowiedzialnych za sprawnoć urzšdzeń pokładowych. Inspekcja taka trwała zaledwie kilka godzin, Martin nie lubił jednak ponurej samotnoci we wnętrzu cichego, pustego i martwego statku. Czuł się w nim wówczas, jak w wielkim grobowcu, zawieszonym w pozornym bezruchu wród pustki i ciemnoci. Doznawał wtedy dziwnego lęku, przy wodzšcego wspomnienia z dzieciństwa. Jaki ciemny korytarz piwniczny, który należało przebiec podczas dziecięcych zabaw, jaka nocna wyprawa pod mur cmentarny, majšca być dowodem męstwa i odwagi... Te ponure skojarzenia potęgowała wiadomoć faktu, że pozostali towarzysze sš w tym czasie pogršżeni w głębokim letargu anabiozy... No, i ten niesamowity bagaż wypełniajšcy prawie całš przestrzeń ładunkowš statku... Martin starał się o nim nie myleć gdy - jako jedyny żywy pasażer "Oriona" - samotnie, jak duch bezszelestnie, szybował wród mrocznych korytarzy. Teraz - już blisko celu podróży - oprócz niego dyżurowali trzej towarzysze, silniki pracowały, dokonujšc korektury toru statku, a na ekranach wizyjnych można było bez trudu rozróżnić dwie większe planety układu. Martin czuł się znów żywš częciš tego wielkiego organizmu i nawet przebywanie w pobliżu ładowni nie robiło na nim niemiłego wrażenia. Odpoczšł i ruszył dalej, wspinajšc się po szczeblach przytwierdzonych do ciany korytarza, który teraz, podczas pracy silników, zmieniał się w pionowy szyb.W nawigacyjnej dyżurował Tom, jeden z biotechników.- Wszystko w porzšdku - powiedział Martin wchodzšc. - Zdaje się, że ukończymy podróż bez poważniejszych trudnoci technicznych. Lubię kiedy silniki pracujš. Dopiero teraz wiem, że jestem przyzwoitym, żywym pilotem, a nie jakš przesyłkš bagażowš, zapomnianš w wagonie odstawionym na bocznicę...- Ja też jestem szczęliwy, że nareszcie co się dzieje, i że wylazłem z tego chłodnego pudełka. Całš przyjemnoć psuje mi jednak myl, że będę musiał jeszcze tam powrócić przed końcem podróży... Ale trudno, innym też się należy trochę ruchu dla rozprostowania koci... A tutaj wszystko jest niestety, dokładnie wyliczone i wymierzone, co do grama: powietrze, woda, żywnoć... Dla darmozjadów nie ma miejsca. Jak sšdzisz, ile czasu jeszcze nam pozostało do końca?- Jakie... siedem miesięcy... - Martin zastanowił się chwilę, - Ale dokładnie nie wiem, muszę wzišć dodatkowe namiary, a potem jeszcze raz przeliczyć. Nie znam jeszcze aktualnych pozycji planet układu...- Siedem, czy osiem miesięcy to już mała różnica, kiedy się leci dwadziecia lat... Ale wolałbym już być tam, na miejscu... i nie mieć na głowie tego całego kłopotu...- Mylisz o... tych, tam?Tom pokiwał głowš. Obaj wiedzieli dobrze o co chodzi. Obaj czuli na swych barkach cały ciężar odpowiedzialnoci... To nie był zwykły lot z ładunkiem. Ten ładunek byt szczególnego rodzaju i załoga "Oriona" nie lubiła o nim rozmawiać.- Obłędny pomysł! - mruknšł Martin.- Z czym?- Z tš kolonizacjš Darii... A właciwie, z tš nowš metodš...- Może tylko tak nam się wydaje - westchnšł Tom. - Niedługo przesiedlanie ludnoci na inne planety okaże się konieczne. A ta planeta posiada znakomite warunki naturalne i ma przed sobš przyszłoć.- Wiem, czytałem sprawozdania. Daria wydaje się być jednym z sympatyczniejszych miejsc w Kosmosie. Jednak ciarki mnie przechodzš, ilekroć wyobrażę sobie, w jakim stanie podróżujš osadnicy...Tom umiechnšł się nieznacznie. Tutaj mógł wykazać swojš intelektualnš przewagę nad kolegš.- Zazwyczaj tak bywa, że nowoć budzi nieufnoć, szokuje, wywołuje lęk... Ale to nie jest aż tak niesamowite, jak się wydaje. Tyle razy przecież korzystałe z anabiozy. Do hibernatora kładziesz się, jakby to po prostu było zwykłe łóżko... Jeszcze nie tak dawno przeciętny człowiek nie umiał sobie odpowiedzieć na pytanie, czy osoba hibernowana naprawdę żyje... Głęboki sen też można uważać za rodzaj "chwilowej mierci", a mimo to wszyscy za sypiamy codziennie, spokojnie i bez lęku. Nikomu nie przychodzi do głowy, by się bać tego stanu. Metoda, jakš zastosowano wobec osadników transportowanych na Darię jest tylko krokiem naprzód w udoskonaleniu tej "odwracalnej mierci", czy, jeli wolisz, głębokiego snu...- Miałe mi kiedy wyjanić, na czym to polega - powiedział Martin. - Nie znam się zupełnie na tych waszych szarlatańskich praktykach i wiem tylko tyle, że mamy w ładowniach parę tysięcy jakich przerażajšcych mumii. Jak się zdołałem zorientować, nie sš to ludzie w stanie hibernacji, bo temperatura...- Owszem, temperatura jest normalna. Oni nie sš zamrożeni. To zbyteczne.- Jak to? Mówiłe, że to... jakby ulepszona hibernacja?- Włanie. Na tym, między innymi polega ulepszenie. Utrzymanie człowieka w zamrażalniku wymaga specjalnych urzšdzeń, stałej kontroli parametrów, wypadku energii na regulację temperatury... Przy transporcie większych iloci, towar... to znaczy większych grup osób, sprawa zaczyna być kłopotliwa i kalkuluje się drogo. Co innego my, załoga. Jest nas niewielu, a poza tym musi istnieć możliwoć łatwego i szybkiego wyprowadzenia z anabiozy i powrotu do normalnego stanu...- W technice, to się nazywa "dyspozycyjnoć" - wtršcił Martin z przekšsem. - Chwilami rzeczywicie czuję się jak maszyna, którš się włšcza i wyłšcza, stosownie do potrzeb...- To ty jeste inżynierem, mój drogi. To wy staracie się zatrzeć różnice między człowiekiem i mechanizmem.- Humanista się znalazł!- No, w każdym razie, jestem... bliżej człowieka...- Mówisz o tych puszkowanych konserwach?- Zupełnie chybione porównanie - zamiał się Tom. - Jeli już można się tu odwołać do gastronomicznych analogii, to... Wiesz, co to jest liofilizacja?- Pewnie, że wiem. Całe nasze żarcie jest przecież liofilizowane. Po prostu, odwodnione.- Nie po prostu, lecz w specjalny sposób. Czym różni się produkt liofilizowany od suszonego?- No, bo jak się to namoczy w wodzie, uzyskuje się z powrotem normalny befsztyk z cebulkš, ziemniakami i jarzynkš...- ... A nie jakie odkształcone, skapcaniałe paskudztwo, w niczym nie przypominajšce wyjciowego produktu. Bo w procesie liofilizacji cała strukturš tkanki rolinnej czy zwierzęcej po zostaje nienaruszona, a jedynie woda zostaje usunięta. Komórki organizmów żywych zawierajš składniki organiczne w postaci wodnych zawiesin - koloidów. W mięsie lub ziemniaku zawartoć wody dochodzi do siedemdziesięciu czy nawet osiemdziesięciu procent. A wiesz, dlaczego nasze zapasy żywnoci sš liofilizowane?- To jasne! - Martin obruszył się, czujšc się posšdzonym o całkowitš ignorancję. - Suchy produkt nie psuje się nawet w temperaturze pokojowej, a ponadto w podróżach kosmicznych ogromnš rolę odgrywa oszczędnoć na masie ładunku, każdy zbędny gram - w tym przypadku wody - to dodatkowy wydatek energii przy napędzaniu statku.Tom przytaknšł.- Człowiek potrzebuje dziennie przeciętnie nieco ponad dwa i pół litra wody, spożywanej w pokarmach i napojach - cišgnšł tonem prelegenta. - Jednakże woda ta jak gdyby przepływa tylko przez organizm i w identycznej iloci zostaje wydalona. Posiadajšc na statku pewien ograniczony zapas wody, można zatem używać jej wielokrotnie, w zamkniętym obiegu, z oczyszczaniem oczywicie.- No dobrze... Ale chyba mówilimy o czym innym. Co to ma wspólnego z naszymi... pasażerami?Tom milczał. Martin patrzył na niego i dopiero po dłuższej chwili dotarto do jego wiadomoci, że mówiš wcišż o tym samym...- Czy... oni... też sš...? - wyjškał ze zgrozš.- Włanie! Pomyl tylko, ile zbędnej wody trzeba by wieć z Ziemi na Darię, przewożšc szeć tysięcy hibernowanych pasażerów. W sumie stanowiliby masę około czterystu megagramów, nie liczšc masy urzšdzeń hibernacyjnych. Bez wody majš masę tylko trochę powyżej stu pięćdziesięciu megagramów, a przewozi się ich w lekkich kontenerach, po dwadziecia sztuk w każdym. Dzięki temu, moglimy zabrać szeć tysięcy osób zamiast dwa i pół... Organizm człowieka zawiera ponad szećdziesišt procent wody. A woda na Darii jest taka sama, jak na Ziemi. Podobno nawet czystsza... Metoda daje kolosalne korzyci, głównie ekonomiczne...- Niech was cholera... - burknšł Martin, czujšc dreszcz wzdłuż grzbietu. - Jak wy to, u diabła, robicie?Tom rozsiadł się w fotelu i zaczšł objaniać z takš dumš, jakby to on sam był głównym autorem owej metody.- W biologicznych efektach nie ma większej różnicy między odwodnieniem a hibernacjš. Odwodnienie jest dalszym, kolejnym etapem po zamrożeniu organizmu, a więc w stanie, gdy zatrzymane zostały wszelkie funkcje życiowe. Z utwardzonych zamarzniętš wodš tkanek usuwa się lód przez sublimację. Pozostaje sucha, gšbczasta struktura, zachowujšca w pełni pierwotny kształt. Tak spreparowany organizm można przechowywać w suchej przestrzeni, nawet w pokojowej temperaturze. Ponowne uwodnienie powoduje powrót organizmu do stanu normalnego...- Mimo wszystko, nie dałbym sobie tego zrobić! - wzdrygnšł się Martin. - Wolę tradycyjnš hibernację...- Tradycyjnš! - zamiał się Tom. - Szybko powstajš "tradycje" w naszych czasach...- Na samš myl o liofilizacji chce mi się pić. Zrób kawę.- Mamy tylko... liofilizowanš.- Tfu, nie chcę... Nalej mi czystej wody.- Woda pochodzi z zamkniętego obiegu - przypomniał Tom złoliwie. - Staraj się nie myleć, ile razy już przez nas przeszła...... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl