Jack Higgins - Czas w piekle, ebooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tytu�: "Czas w piekle"autor: Jack HigginsRozdzia� pierwszyTu� po czwartej, gdy pierwszy brzask przes�czy� si� proz bambusowepr�ty nad jego g�ow�, deszcz znowu zacz�� pada�. Najpierw powoli,potem coraz silniej, a� wreszcie pruszed� w pot�n� ulew�, przed kt�r�nie by�o ucieczki.Stan Egan skuli� si� w k�cie. D�onie wsun�� pod pachy, przycisn��ramiona do cia�a, staraj�c si� zmniejszy� do minimum straty ciep�a;cho�po czterech dniach w�a�ciwie niewiele ju� by�o do stracenia. J&~namia�acztery stopy kwadratowe powierzchni i nawet gdyby chcia�, niem�g�bysi� ~Vsniej po�o�y�. Przypomnia�a mu si� proczytana gdzie� informacja;�e �po�r�d zwierz�t jedynie goryle k�ad� si� bez op�r�w we w�asnychodchodach. Wprawdzie jeszcze nie osi�gn�� tego stanu, ale ju� oddawnaprzywyk� do smrodu.By� na bosaka, ale pozostawiono mu jego ~ii~�ltuj�c� bluz� i spodnie.Okr�cona wok� g�owy chusta'koloru khalc~~l~~zy�a turban, podobnydo tych, jakie nosi si� na pustyni. Pod napi�t�"sk�r� jegowymiarowanejtwarzy wida� by�o wyra�nie wydatne ko�ci policzkowe. Jtgobladoniebies-kie oczy by�y zupe�nie bez wyrazu, gdy siedzia� na deszczu padaj�cymproz bambusowe pr�ty znajduj~ce s�� dwana�cie st�p nad jego g�ow�.Od czasu do czasu od mokrych, glinianych �cian odrywa�y si� grudyziemi i spada�y do wody, kt�ra pokrywa�a ju� dno jamy trry- alboczterocalow� warstw�.Cuka�; oboj�tny na wszystko, a� wreszcie `us�ysza� odg�os krok�wi st�umione przez deszcz pogwizdywanie. M�czyzna, kt�ry pojawi� si�nad nim, mia� na sobie przypominaj�cy jego mundur: str�j maskuj�cy,aleo nieco innym wzorze ochronnego nadruku wprowadzonym proz wojskaradzieckie w czasie okupacji Afganistanu. Na ko�nierzu mia�dystynkcje7sier�anta, a nad daszkiem jego czapki widnia�a czerwona gwiazdaarmiiradzieckiej i odznaka 81 pu�ku powietrzno-desantowego.Egan rozpozna� wszystkie szczeg�y, gdy� na tym polega�o jegozadanie. Patrzy� do g�ry i czeka� w milczeniu. Sier�ant trzyma� wjednejr�ce karabinek automatyczny AKM, a w drugiej wojskow� racj��ywno�ciow� uwi�zan� na kawa�ku szpagatu.- Ci�gle z nami? - zapyta� weso�o po angielsku i odstawi� AKM. na bok. - Mokro pewnie tam u ciebie na dole, co? - Egan nicnieodpowiedzia�. - I wci�� nie masz ochoty rozmawia�? No c�, jeszczezechcesz, przyjacielu. W ko�cu wszyscy zaczynaj� m�wi�. - Sier�antopu�ci� puszk� przez bambusow� krat�. - �niadanie. Dzisiaj tylkokawa, ale nie chcemy, �eby� zbyt nabra� si�.Egan wzi�� puszk� i otworzy� j�. Rzeczywi�cie, by�a w niej kawa,nieoczekiwanie gor�ca, paruj�ca, w wilgotnym powietrzu. Opanowa�md�o�ci, o kt�re przyprawia� go sam jej zapach. W �aden spos�b nie by�w stanie tego wypi� i ci, co go tu trzymali, doskonale o tymwiedzieli.- Ale ty, oczywi�cie - roze�mia� si� sier�ant - pijasz tylko herbat�.Jaka szkoda. - Rozpi�� guziki spodni i odla� si� w d�, przez pr�ty.-'-Wi�c mo�e napijesz si� tego, dla odmiany? iEgan nie m�g� si� uchyli�. Po prostu siedzia� w kucki w k�cie ipatrz,Ir~bez .s�owa w g�r�. Sier�ant podni�s� AKM. - Za pi�� minut j~itqz powrotem i spodziewam si�, �e zobacz� puszk� czy�ciutk�. .. B�grzeczny i wypij, bo ci� ukarz�.Odszed�, a, Egan wci�� czeka� z maluj�cym si� na twarzy wyrazemnapi�cia. Kiedy odg�os krpk�w sier�anta ucich�, podni�s� si�. Pi�� rmnut:tego jedyna szansa. Zerwa� z g�owy chust� i okaza�o si�, �e w ca.�odxspozosta�a tylko jej widoczna cz��. Reszta, w ci�gu nocy podarta n�pa8ki i starannie spleciona, zosta�a powi�zana w prymitywn� lin�.Szybko umocowa� j� pod ramionami, na�o�y� na szyj� p�tl�, a swobotiy; ~COniec liny chwyci� z�bami. Opar� si� plecami o jedn� �ciank�jamy,stopami o drug� i zacz�� wspina� do miejsca, z kt�rego m�g� si�gn�� r�k�bambusowych pr�t�w. Wyj�� koniec liny spomi�dzy zaci�ni�tych z�b�w,owin�� wok� dw�ch pr�t�w i zawi�za� mocno.. Tylko szum pa;daj�oego deszczu zak��ca� cisz�. Nadchodz�cegosier�anta~ du�ej odleg�o�a. Odczeka� jeszcze kilka sekund, potem podkurczy�dogi, odrywaj�c je od �cianki i wydaj�c g�o�ny okrzyk, spad� na d�.Bambus nad jego g�ow� wygi�� si�, a cia�o zako�ysa�o mocno,,` .pyguj�c w g�r� i w d�. Pochyli� g�ow� na bok tak, by wida� by�op�tl� wok� karku i przymkn�� oczy. Podtrzymuj�ca go lina wpija�a mu si�pod ramionami.Wyczu�, �e sier�ant znalaz� si� tu� nad nim. Us�ysza� okrzyk przera-�enia. �o�etierz przykl�kn��, zza cholewy buta wyci�gn�� spadochroniarskin�, wsun�� go przez pr�ty i przeci�� lin�. Egan spad� bezw�adnie,odbijaj�c si� od �cian i zwali� w zgromadzone na dnie wod� inieczysto�ci.Le�a� i czeka�. Wreszcie us�ysza�, jak sier�ant odsuwa nad nim krat�i opuszcza bambusow� drabink�.Stra�nik szybko zszed� na d� i przykucn��. - Ty durny sukinsynu! -rzek� odwracaj�c go na plecy.Egan uni�s� r�ce do g�ry i sk�adaj�c d�onie w pi�ci feniksa,wysuni�tymi do przodu kostkami �rodkowych palc�w uderzy� sier�antaw kark poni�ej uszu. �o�nierz nie zdo�a� nawet krzykn��. Z cichymjakiem wywr�ci� oczy i natychmiast straci� przytomno��:Sean w kilka sekund zdj�� mu buty, na�o�y� je i szybko �asznurowa�.Potem wcisn�� g��boko na oczy czapk� z czerwon� gwiazd� i ostro�niewspi�� si� na drabink�.Polana by�a pusta. Nad drzewami, w miejscu gdzie znajdowa� si�znany mu z pierwszego przes�uchania dom, unosi�a si� smuga dymu.Dalej, za lasem, w odleg�o�ci oko�o �wierci mili, p�yn�a rzeka. Gdysi�przez ni� przeprawi, b�dzie bezpieczny, droga do odleg�ych g�rstanieprzed nim otworem. Podni�s� AKM i popatrzy� na widniej�ce nad lasemich o�nie�one szczyty. Potem wszed� mi�dzy drzewa.Jakie� pi��dziesi�t jard�w dalej by� roaCi�gni�ty potykasz. Przekroczy�go ostro�nie. Nast�pny znajdowa� si� w odleg�o�ci zaledwie kilku sfbp.Zapewne tamci uwa�ali, �e tak blisko nikt nie b�dzie si� gospodziewa�.Egan przeszed� uwa�nie i nad nim, a potem ruszy� przez si�gaj�ce mudopasa, mokre od deszczu paprocie. Wydosta� si� to jeszcze niewszystko.Najtrudniej jest nie da� si� z�apaE. Ta stara dewiza SASprzelecia�a muprzez my�l w�a�nie w chwili, gdy drzewa po prawej stronieeksplodowa�y.To nie by�a mina, w przeciwnym razie rozerwa�oby go na strz�py.Raczej�adunek sygnalizacyjny systemu alarmowego zdetonowany przezumiesz-czony tu� przy powierzchni ziemi elektroniczny czujnik.Potwierdzi� tonatychmiast �a�obny ryk syreny dobiegaj�cy z�a drzew od stronyfarmy.Uj�� mocniej AKM trzymaj�c go na wysoko�ci piersi i pop�dzi� przezpaprocie.Wyczu� ruch z lewej strony. Spomi�dzy drzew wybieg� mu na spotkanieubrany w maskuj�cy kombinezon cz�owiek z pochylon� g�ow�.9Gdy zbli�yli si� do siebie, Egan zrobi� unik i przykl�kn�� na jednokolano wysuwaj�c drug� nog� do przodu. M�czyzna potkn�� si� i upad�.Egan poderwa� si�, kopn�� go w skro� i ruszy� dalej.Poczu� b�l w lewym kolanie, ale to go jedynie zdopingowa�o. Bieg�w�r�d tworz�cych tu niemal d�ungl� paproci, przyspieszaj�c w miar�, jakstok stawa� si� coraz bardziej stromy. Wypad� na niewielk� polank�i w tym samym momencie z drugiej strony wyskoczy�o spo�r�d drzewtrzech nast�pnych �o�nierzy.Bieg� przed siebie nie wahaj�c si�. Poci�gn�� seri� z AKM, wyr�n��kolb� w twarz jednego, uderzeniem ramienia zbi� z n�g drugiego iwpad�mi�dzy drzewa. P�dzi� bardzo szybko, coraz bardziej trac�c r�wnowag�.Podni�s� si� i znowu ruszy� naprz�d. Sk�d� blisko dobiega� warkot�mig�owca, ale pogoda sprzyja�a Eganowi - maszyna nie b�dzie mog�aopu�ci� si� zbyt nisko. W prze�wicie mi�dzy drzewami widzia� ju� nawp� przes�oni�t� mg�� i deszczem rzek�.Czu� ucisk w piersi, lewe kolano bola�o go jak przypiekane ogniem,ale wci�� bieg� przed siebie, ze�lizguj�c si� po stromej skarpie iwreszciedotar� do rzeki. Gdy podni�s� si� na nogi, kto� wyskoczy� z g�stwinypaproci i r�bn�� go kolb� karabinu w nerki.B�l wygi�� Egana do ty�u i w tej samej sekundzie napastnik prze�o�y�mu karabin nad g�ow� i przycisn�� mu go do gard�a. Sean upu�ci� sw�jAKM i obcasem przejecha� po goleni dusz�cego go cz�owieka. Rozleg�si� okrzyk b�lu, a gdy ucisk karabinu na jego gardle zel�a�, uderzy�gwa�townie ty�em g�owy w twarz stoj�cego za nim przeciwnika inatych-miast potem zada� mu kr�tki, ostry cios lewym �okciem.Gdy si� odwraca�, kolano zawiod�o go ca�kowicie, nogi ugi�y si� podnim i obcy �o�nierz z twarz�, kt�r� ciekn�ca z rozbitego nosa krewzmieni�aw krwaw� mask�, waln�� Egana kolanem prosto w z�by, przewracaj�c gona plecy. Potem skoczy� z nog� przygotowan� do zadania ciosuobcasemz g�ry w twarz le��cego. Egan schwyci� uniesion� nad nim stop� iprzekr�ci�gwa�townie; odrzucaj�c �o�nierza na bok. Gdy przeciwnik usi�owa� si�podnie��, Egan, kt�ry zdo�a� ju� przykl�kn�� na zdrowym kolanie, zada�mu straszliwy cios poni�ej �eber. �o�nierz z j�kiem opad� do ty�u.�mig�owiec by� ju� niedaleko, jeszcze bli�ej rozlega�y si� ludzkie g�osyi szczekanie ps�w. Egan podni�s� AKM i poku�tyka� nad brzeg rzeki.Mg�a by�a tu tak g�sta, �e nie by�o wida� przeciwleg�ego brzegu.Wezbrana deszczem woda mkn�a tu� obok, br�zowa, pokryta p�atamipiany. Nurt by� szybki, zbyt szybki nawet dla najsilniejszegop�ywaka,10a woda tak zimna, �e szanse prze�ycia w nici by�y niewielkie.Poszed�dalej wzd�u� brzegu. Woda przybra�a tu kilka st�p i nie opodal napowierzchni unosi�o si� drzewo z ga��ziami zapl�tanymi w zatopionekrzewy. Zrozumia�, �e to jedyna szansa. Wskoczy� do wody -- g�osyrozlega�y si� ju� bardzo blisko --- i pop�yn�� w stron� drzewa. Pchn�� jez ca�ej si�y. Przez chwil� mia� wra�enie, �e nawet nie drgn�o, alenagleokazaio si�, �e p�ynie jednak swobodnie, porwane pr�dem. Gdy Eganchwyci� si� ga��zi, AKM poszed� na dno. Na brzegu pojawili si� ludziei szczekaj�ce psy. Rozleg�a si� seria z broni maszynow�j, ale on by�ju�po�rodku nurtu, zakryty zas�on� z deszczu i mg�y.Nigdy dot�d nie by�o mu tak zimno. Czu�, jak stopniowo t�piej� jegozmys�y. Nie ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl