Jan Baszkiewicz - Richelieu (1984), Historia(2)(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAN BASZKIEWICZ
RICHELIEU 
 
CYKL: Biografie Sławnych Ludzi
Księgozbiór DiGG
f
2010
I.
DLA DOBRA KOŚCIOŁA I CHWAŁY
IMIENIA
ARMAND - JEAN DU PLESSIS
N
ie był genialny, choć akademicka historiografia zrobiła niemało, by go
pasować na geniusza. Trudno uznać, że ukształtował całą swą epokę,
trudno upatrywać w nim tytanicznego nowatora. Działał wszelako na
ważnym skrzyżowaniu dróg dziejowych Francji i całej Europy. Na jego
poczynania wyrazisty cień rzucało jeszcze średniowiecze ze swymi
wyobrażeniami o kryteriach wielkości władców i militarnymi tradycjami,
ze swa zasadą rządzenia przy pomocy klanu wiernych wasali. Był pojętnym
uczniem tych rządców i myślicieli renesansu, którzy na politykę spoglądali
z trzeźwym realizmem, którzy wymyślili rację stanu i unowocześnili reguły
politycznej gry. Dobrze pasował do swojej epoki, do klasycyzmu XVIII
stulecia z jego gustem do ładu, hierarchii i dyscypliny. Są jednak w jego
dziele zapowiedzi przyszłości: torował drogę Mazariniemu i Colbertowi.
Był wreszcie „człowiekiem krawędzi” także z racji swego pochodzenia.
Jego osoba, by tak rzec, łączy właściwości i tradycje wszystkich trzech
stanów ówczesnego społeczeństwa. Był księciem Kościoła, należał do
średniej szlachty ambitnie przedzierającej się ku arystokratycznej karierze,
miał wśród przodków ludzi utalentowanej i przedsiębiorczej burżuazji
prawniczej.
Panegiryści z otoczenia kardynała Richelieu znali jego wrażliwość na
pochlebstwa i nie krępowali się wstydem czy dobrym smakiem przy
dobieraniu komplementów na temat „boskiego Armanda”, „największego z
ludzi”, „cudu epoki” i „niezrównanego herosa”; rozpisywano się o jego
„niebiańskich cnotach” i „niezwykłych czynach”. Do tego repertuaru
należało także wychwalanie wspaniałości jego rodu, cnotliwych i
starożytnych arystokratów, panów du Plessis de Richelieu. Prawda jest
inna. Ród nie był starożytny; dopiero u schyłku XV wieku ustalił swą,
skromną zresztą, pozycję. Panowie du Plessis mieli wówczas trochę ziemi i
mały zamek w Richelieu, na pograniczu Poitou i Turenii, dwadzieścia
kilometrów od miasta Loudun, które w tej historii odegra pewną rolę.
Okolica nie była zamożna, językoznawcy odrzucają dosłowne wyjaśnianie
etymologii
(riche lieu
= bogata miejscowość) i tłumaczą pochodzenie owej
nazwy w sposób odmienny a wielce zawiły. Panowie na Richelieu nie byli
potentatami. Jak inni brali udział w wojnach włoskich, a potem w
domowych konfliktach religijnych, nie robiąc ani kariery, ani fortuny.
Owszem, pradziad kardynała Antoine du Plessis zapisał się w ludzkiej
pamięci. Bardzo szpetnie. Należał do partii katolickiej i jako kapitan w
służbie Gwizjuszów zasłynął barbarzyńską masakrą setki hugenotów
zamkniętych w kościele. To było w roku 1561. Otwórzmy teraz słynny
dziennik paryskiego
bourgeois,
pana de l’Estoile. Autor notuje w styczniu
1576 roku: „Kapitan de Richelieu, człowiek złej sławy, głośny ze swych
złodziejstw, bezbożności i bluźnierstw, zresztą wielki nicpoń i kurwiarz
znany we wszystkich zamtuzach, został zabity w Paryżu na rue des
Lavandières przez takich jak on sam nicponi, gdy bawił się z dziwkami”...
A jednak starszy syn tego szelmy, Louis du Plessis, zrobił wielki krok na
drodze społecznego awansu: ożenił się z Franciszką de Rochechouart, którą
zresztą rychło odumarł zostawiając mnóstwo długów i pięcioro dzieci.
Rochechouartowie to już była prawdziwa arystokracja. Niemniej pani
Franciszka, babka kardynała, miała wdowieństwo bardzo trudne. Kłopotom
finansowym rodziny ulżyło trochę małżeństwo młodszego syna, Franciszka
du Plessis. Tylko najstarszy syn musiał dbać o świetność mariażu, by nie
przynieść ujmy krwi Rochechouartów; młodszy miał swobodę popełnienia
mezaliansu. Toteż w sierpniu 1566 roku w paryskim kościele Saint-Séverin
odbył się ślub 18-letniego Franciszka du Plessis z 15-letnią panną Zuzanną
La Porte, córką zamożnego paryskiego adwokata, który zajmował się
powikłanymi sprawami majątkowymi du Plessisów. Franciszek La Porte
zbił fortunę na prowadzeniu paryskich interesów Zakonu Maltańskiego.
Gdy umierał w ostatnich latach XVI wieku, polecił swe wnuki (sieroty, bo
Franciszek du Plessis już nie żył) opiece swego dependenta i następcy,
adwokata Dionizego Bouthillier, który rzetelnie wykonał zlecenie byłego
patrona. Okazało się, iż była to doskonała inwestycja: gdy kardynał
Richelieu doszedł do władzy, La Porte’owie i Bouthillierowie obsypani
zostali łaskami i godnościami.
Franciszek du Plessis i Zuzanna z La Porte’ów to rodzice kardynała.
Losy ojca były burzliwe. Kilka lat po ślubie musiał uciekać z Francji, gdyż
na rozkaz matki dokonał krwawej wendety. Jego starszy brat Ludwik,
oficer pod rozkazami diuka de Montpensier, wdał się w głupi spór o
pierwszy krok w kościele parafialnym z sąsiadem du Plessisów, niejakim
Maussonem. Po wyjściu z kościoła, we wsi Braye, Mausson zabił Ludwika
du Plessis; pani Franciszka z Rochechouartów wezwała wówczas
młodszego syna. Zaczaił się on z grupą przyjaciół przy rzecznym brodzie.
Gdy Mausson wjechał w płytką wodę, Franciszek du Plessis rzucił w nogi
jego konia ciężkie koło. Koń przygniótł jeźdźca, a du Plessis i jego
wspólnicy zamordowali bezbronnego Maussona bez żadnych skrupułów.
Gdyby król Henryk Walezy nie porzucił był tronu polskiego, kardynała
Richelieu nie byłoby może na świecie. Franciszek du Plessis umknął przed
następstwami swej zbrodni aż do Polski; później pojawił się tu i Henryk
Walezy, który du Plessisa pamiętał z bitwy pod Moncontour: katolicy z
księciem Henrykiem pobili tam kalwinów pod wodzą admirała de Coligny.
Du Plessis przyjęty został do świty nowego króla Polski; jemu to podobno
przypadło powiadomić Henryka Walezego o śmierci Karola IX. Obaj
wrócili do Francji; król Henryk III, który lubił ładnych chłopców, darzył do
końca łaskami du Plessisa, niezbyt mądrego, słabo wykształconego, lecz
bardzo przystojnego. François du Plessis został kawalerem Orderu św.
Ducha i wielkim prewotem dworu, to znaczy sędzią w sprawach
kryminalnych dotyczących osób z dworu: w tym charakterze aresztował i
przesłuchiwał zabójcę Henryka Walezego, mnicha Clémenta. Lojalny
rojalista, uznał bez zastrzeżeń wskazanego przez umierającego króla
nowego władcę, Henryka IV. Uczestniczył w bitwach pod Arques i Ivry, w
których Henryk IV odniósł piękne zwycięstwa nad wojskami katolickiej
Ligi. Zmarł w wieku zaledwie 42 lat, gdy król oblegał Paryż, w lipcu 1590
roku. Obaj Henrykowie cenili jego wierność; dworzanie niezbyt lubili du
Plessisa. Raziła ich jego melancholia: ponoć gryzła go pamięć popełnionej
za młodu zbrodni.
Rodzinę pozostawił w trudnym położeniu. Dzieci były jeszcze małe: syn
Henryk miał w 1590 roku zaledwie lat 10, średni, Alfons, siedem, zaś
Armand-Jean pięć. Były też dwie córki: 12-letnia Françoise i czteroletnia
Nicole. Wielki prewot uważał, że świetność swego urzędu potwierdzać
musi wielkimi wydatkami. Spekulował też niefortunnie, co go zadłużyło;
dobra rodowe du Plessisów splądrowali tuż przed jego śmiercią katoliccy
ligowcy. Wdowa musiała ponoć sprzedać cenny łańcuch Orderu św.
Ducha, by pokryć koszty pogrzebu Franciszka du Plessis. Król dwukrotnie
ją wspierał zapomogami, co pozwoliło spłacić najpilniejsze długi; Zuzanna
du Plessis z dziećmi opuściła jednak dwór i przeniosła się na wieś, do Ri-
chelieu.
Bohater tej historii Armand-Jean du Plessis de Richelieu urodził się jako
trzeci syn, 9 września 1585 roku. Wiadomo, ze poród był trudny; matka
była bliska śmierci, a i synowi nie dawano wielkich szans przeżycia. Nie
wiadomo natomiast dokładnie, gdzie się właściwie urodził przyszły
kardynał de Richelieu. Z rejestrów parafialnych w Braye wyrwano zapisy z
lat 1580-1600, w Paryżu nie odnaleziono ani śladu aktu urodzenia
Armanda du Plessis. Wielu współczesnych, w tym ulubiona siostrzenica
kardynała diuszesa d’Aiguillon, zapewniało, iż przyszedł na świat w
Richelieu. Sam kardynał wiele razy przedstawiał się jako urodzony
paryżanin. Ale, rzecz dziwna, Richelieu, który potrafił być dokładny i lubił
się nad sobą rozwodzić, w tej właśnie kwestii wypowiadał się ogólnikowo i
enigmatycznie. Jeśli istotnie urodził się w Paryżu, to zapewne w siedzibie
rodziców, pałacu de Losse na ulicy Bouloi, niedaleko Luwru. Osiem
miesięcy po urodzeniu ochrzczono go w paryskim czcigodnym kościele
Św. Eustachego; imię otrzymał po ojcu chrzestnym, marszałku Armandzie
de Biron.
Po śmierci ojca znalazł się wraz z rodzeństwem w RicheIieu, w
rodowym zamku du Plessisów. Wielki prewot zaczął około roku 1580
przebudowę tej średniowiecznej budowli, zmarł jednak, nim ukończono
roboty. W tej dość ponurej, mało komfortowej siedzibie rządziły trzy
kobiety: impetyczna babka Franciszka, matka Zuzanna, melancholijna i
bojaźliwa, oraz skwaśniała ciotka. Ich wzajemne stosunki były pozbawione
ciepła. Lamentowały bez przerwy nad pieniężnymi kłopotami, nad słabym
zdrowiem Armanda (od dzieciństwa nękały go gorączki i migreny), nad
zagrożeniami majątku przez zbrojne bandy, od których aż się roiło w
Poitou i w Turenii. Wojny domowe już wygasały, ale w okolicy czasem
jeszcze płonęły wsie, chłopi zaś tracili dobytek zagarniany przez rabusiów.
To poczucie braku stabilizacji, nieustannego zagrożenia, a także trudne do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl