Jan Czerniawski - Swiat wedlug Snerga, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nowa Fantastyka - luty 1991Adam Winiewski-Snerg bez wštpienia należy do czołówki współczesnych polskich twórców fantastyki. Jednak ostatnia jego publikacja - "Jednolita teoria czasoprzestrzeni" - wprawiła czytelników w konfuzję.Autor wyobraził sobie, że dokonuje epokowego przełomu w fizyce, rozprawiajšc się z kwestiš, nad którš próżno biedzili się tytani fizyki z Einsteinem na czele. "Ogłaszam koniec epoki archaicznej" - tytułuje butnie pierwszy rozdział, lekkš rękš przekrelajšc dorobek pokoleń fizyków. Także w tekcie Snerg nie szczędzi swojej koncepcji komplementów: "jednolita teoria czasoprzestrzeni proponuje zasadnicze zmiany w podstawowych wyobrażeniach o naturze rzeczywistoci fizycznej", "rewiduje fałszywe przekonania o istocie miejsca, czasu i przestrzeni, próżni i materii, siły oraz ruchu", "stanowi odkrycie, ponieważ prowadzi do stwierdzenia, że w zakresie całego wszechwiata prawda jest inna niż wierzy ogół", "zmierza (...) do jeszcze jednego, tym razem radykalnego przewrotu w nauce" itp.Już sama ta frazeologia działa na czytelnika deprymujšco i odstręczajšco. Snerg nie podaje swego pomysłu do osšdu, tylko do wierzenia; Snerg się nie waha - on w i e. Oczywicie ta daleka od skromnoci postawa tylko w marginalnym stopniu skłania nas do wyrokowania o wartoci jego pracy. Oddalimy głos fachowcowi; oto efekt.Jan Czerniawski, rocznik 1957, jest absolwentem fizyki i filozofii UJ, starszym asystentem w Zakładzie Filozofii Nauk Przyrodniczych UJ. Specjalizuje się w interpretacjach teorii względnoci i teorii naukowych w ogóle; przygotowuje doktorat z metodologii naukowej. (Marek Oramus)Jan Czerniawskiwiat według SnergaJak wynika z treci pierwszego rozdziału, jak również z zamieszczonej na okładce entuzjastycznej recenzji Jarosława Markiewicza, opublikowana przez wydawnictwo "Pusty Obłok" ksišżka Adama Winiewskiego-Snerga "Jednolita teoria czasoprzestrzeni" w założeniach stanowić miała realizację odwiecznego marzenia filozofów i fizyków - Ogólnej Teorii Wszystkiego, przez tych ostatnich nazywana również Teoriš Wielkiej Unifikacji. Co więcej, przedstawione rozwišzanie radykalnie zerwać miało z trwajšcš mniej więcej od poczštku wieku tendencjš do pogłębiania się rozziewu między formalnymi konstrukcjami fizyków-teoretyków a naturalnš intuicjš, zapewniajšc nie tylko wiedzę, ale również rozumienie wiata. Przyjrzyjmy się bliżej tej tak zachęcajšco reklamowanej pozycji.Głównš - choć niestety nie jedynš, o czym jeszcze będzie mowa - treć ksišżki stanowi pewien model kosmologiczny, którego fizyka jest niezwykle prosta, w zasadzie bowiem sprowadza się do zjawiska rozprzestrzeniania się fali akustycznej w jednorodnym orodku sprężystym. Dla kogo, kto poszukiwałby obiecanego łatwego zrozumienia koncepcji, istotnš komplikację będzie jednak stanowił fakt, że orodek ten - "tworzywo czasoprzestrzenne" - jest czterowymiarowy. Dalsza komplikacja wišże się z przypisywanš modelowi geometrycznš strukturš czterowymiarowej sfery - a więc przestrzeni nie tylko czterowymiarowej, lecz również nieeuklidesowej. Tę włanie strukturę autor utożsamia z czasoprzestrzeniš."Tworzywo czasoprzestrzenne" wypełnia całš "czasoprzestrzeń" (cudzysłowy sš tu jak najbardziej na miejscu, o czym przekonamy się niżej). Nie jest ono w stanie w żaden sposób wychylić się poza absolutnie sztywnš "czasoprzestrzeń", na zewnštrz której nie ma nic; jego punkty jednak mogš przemieszczać się w jej obrębie, odchylajšc się od położeń równowagi - jak to ma miejsce w przypadku mechanicznych zaburzeń orodka sprężystego. Dzięki temu mogš rozchodzić się w nim "fale czasoprzestrzenne" - podłużne, sferyczne fale sprężyste, z których każda zaczyna się w okrelonym punkcie "czasoprzestrzeni", by po osišgnięciu maksymalnego promienia zbiec się w jej przeciwległym punkcie i rozpoczšć od niego rozprzestrzenianie się w przeciwnym kierunku (w modelu dwuwymiarowym odpowiadałoby to "równoleżnikowi" o zmiennym promieniu, przemieszczajšcemu się po sferze między jej przeciwległymi "biegunami")."Falš czasoprzestrzenna" ma okrelony profil: po fazie rozrzedzenia "tworzywa" następuje faza zgęszczenia, przechodzšca w kolejnš fazę rozrzedzenia. Trójwymiarowa powierzchnia falowa fazy maksymalnego zgęszczenia odpowiadać ma "przestrzeni fizycznej", czyli trójwymiarowemu wiatu zjawisk fizycznych. Aby jednak tak mogło być, "fala czasoprzestrzenna" nie może być idealnš falš sferycznš (przypadek taki odpowiadałby wiatu "pustemu", w którym jest tylko próżnia fizyczna); jej powierzchnia falowa musi być miejscami "wypaczona". Owe "wypaczenia przestrzeni w czasoprzestrzeni" odpowiadajš materii - tj. ciałom fizycznym oraz polom grawitacyjnym i elektromagnetycznym (innych autor nie rozważa, podobnie jak w przypadku czšstek elementarnych, sporód których bierze pod uwagę tylko protony, neutrony i elektrony).Czy tak prosty model może wyjanić całe bogactwo zjawisk przyrody? Wbrew zapewnieniom autora, można wštpić. Jedynym parametrem charakteryzujšcym stan "tworzywa czasoprzestrzennego" w różnych punktach "czasoprzestrzeni" wydaje się być jego zagęszczenie. Przeciętnie kompetentny fizyk od razu więc zauważy, iż na tym etapie prezentacji "jednolita teoria czasoprzestrzeni" stanowi model równoważny polu skalarnemu w czterowymiarowej przestrzeni. Tymczasem do wyjanienia samych tylko zjawisk elektromagnetycznych konieczne okazuje się wprowadzenie pola wektorowego. Z pewnociš nie wszystkie możliwoci klasycznej teorii pola zostały już wyeksploatowane; jest jednak skrajnie nieprawdopodobne, by rozwišzanie problemu Wielkiej Unifikacji stanowić mogło pole skalarne.Z powodów, o których niżej, argument ten nie zrobi zapewne na autorze najmniejszego wrażenia. Spróbujmy wobec tego spojrzeć na jego koncepcję okiem rednio wykształconego, ale nie pozbawionego inteligencji laika. Kto taki, przypomniawszy sobie ze szkoły zasadę Huygensa, zechce zapewne sprawdzić, czy fala rzeczywicie może się rozprzestrzeniać w sposób przedstawiony na rysunkach na końcu ksišżki. Wynik tej kontroli w pewnych przypadkach będzie niejednoznaczny, w innych za - zdecydowanie negatywny. Zamiast przemieszczać się wzdłuż "przestrzeni", jej "wypaczenia" majš skłonnoć do rozmywania się na coraz większym obszarze, co stwarza zasadniczš trudnoć w zwišzku z problemem stabilnoci czšstek elementarnych.Zdajšc sobie sprawę z tego kłopotu, autor zmodyfikował ad hoc swój model, zakładajšc, że w pewnych warunkach, w wyniku przekroczenia krytycznej wartoci zagęszczenia "tworzywa czasoprzestrzennego", "przestrzeń nie może się już wyprostować", to jednak istotnš komplikację koncepcji "tworzywa", które nie byłoby już tylko po prostu orodkiem sprężystym. W dodatku autor nie podaje żadnych dodatkowych informacji na temat własnoci "tworzywa" po przekroczeniu krytycznego zagęszczenia, najwidoczniej zakładajšc, iż zachowuje się ono "tak jak trzeba, żeby było dobrze". W modelu pojawia się więc luka uniemożliwiajšca rozstrzygnięcie, czy takie rozwišzanie problemu stabilnoci czšstek jest w ogóle realizowalne. Niezależnie od tego, nie jest wcale oczywiste, iż w ten sposób rozwišzany zostałby również problem stabilnoci otaczajšcych te czšstki pól.Takich znaków zapytania pojawi się więcej. Eliminację przynajmniej niektórych z nich z pewnociš umożliwić mogłaby matematyzacja koncepcji; autor jednak programowo jej unika. Wynika to z okrelonych wyobrażeń na temat roli formalizmu matematycznego w działalnoci fizyków-teoretyków. Rola ta ma być ni mniej, ni więcej, tylko... terapeutyczna! Stajšc wobec zagadki, fizyk stara się jš "oswoić", oznaczajšc niezrozumiałe zjawisko symbolem, co poprawia mu samopoczucie, dostarczajšc pozoru zrozumienia.Przezwyciężajšc zażenowanie zwišzane z koniecznociš tłumaczenia prawd trywialnych, czuję się w obowišzku poinformować autora, iż jest w błędzie. Matematyzacja teorii umożliwia cisłe rachunki, bez których niemożliwe sš nie tylko precyzyjne przewidywania ilociowe, ale nierzadko również jednoznaczne przewidywania jakociowe. Historia nauki, a jeszcze bardziej historia filozofii, wykazuje, że koncepcji "tłumaczšcych" zjawiska niecile i w sposób jakociowy można zwykle wymylić mnóstwo. Matematyzacja pozwala przenieć spory wokół nich z dziedziny perswazji na płaszczyznę eksperymentalnš, gdzie wygrywa ta sporód nich, której przewidywania najdokładniej zgadzajš się z wynikami rzeczywistych obserwacji.Co więcej: matematyzacja (i ogólniej: formalizacja) pozwala często rozstrzygnšć, czy "tłumaczenie" danego zjawiska przez założenia koncepcji jest faktem, czy też tylko pobożnym życzeniem jej autora. Wydatnie też ułatwia badanie logicznej struktury koncepcji, pozwalajšc często ujawnić różne jej niespodziewane konsekwencje, w tym również ukryte sprzecznoci. Koncepcja nie zmatematyzowana nie poddaje się tak łatwo obiektywnej krytyce, przez co zapewnia swojemu autorowi pewien komfort psychiczny; z tego samego powodu jednak nie może być traktowana poważnie jako propozycja teorii fizycznej.Nic tu nie pomoże arbitralne przedefiniowanie terminów "teoria" i "hipoteza". Każda teoria naukowa, również ewentualna przyszła Teoria Wielkiej Unifikacji, jest z istoty swej hipotezš w tym sensie, że zaakceptowana być może jedynie na podstawie potwierdzenia się jej empirycznych konsekwencji. W tym rozumieniu jednak hipotezš jest również "jednolita teoria czasoprzestrzeni" - nie spełniajšc przy tym wymogów stawianych teorii naukowej.Amatorowi trzeba, rzecz jasna, wybaczyć pewnš naiwnoć ujęć. Nie można więc np. mieć mu za złe popiesznego utożsamienia czterowymiarowej przestrzeni wypełnionej przez "tworzywo czasoprzestrzenne" z czasoprzestrzeniš, a drogi przebywanej przez punkt powierzchni falowej "fali czasoprzestrzennej" z czasem (co, jak łatwo zauważyć, uniemożliwiałoby sensowne mówienie o stało... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • red-hacjenda.opx.pl