Jan Kochanowski - Fraszki, A TU WRZUTA OGÓLNA NA HASŁO(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpoczšć lekturę,kliknij na taki przycisk,który da ci pełny dostęp do spisu treci ksišżki.Jeli chcesz połšczyć się z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poniżej.Jan KochanowskiFraszkiTower Press 2000Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000DO GOCIAJesli darmo masz te ksišżki,A spełna w wacku pienišżki,Chwalę twš rzecz, gociu-bracie,Bo nie przydziesz ku utracie;Ale jesli dał co z taszki,Nie kupiłe, jedno fraszki.NA SWOJE KSIĘGINie dbajš moje papieryO przeważne bohatery;Nic u nich Mars, chocia srogi,I Achilles prędkonogi;Ale miechy, ale żartyZwykły zbierać moje karty.Pieni, tańce i biesiadySchadzajš się do nich rady.Statek tych czasów nie płaci,Pracš człowiek próżno traci.Przy fraszkach mi wżdy nalejš,A to wniwecz, co się miejš.3O ŻYWOCIE LUDZKIMFraszki to wszytko, cokolwiek mylemy,Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy;Nie masz na wiecie żadnej pewnej rzeczy,Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy.Zacnoć, uroda, moc, pienišdze, sława,Wszystko to minie jako polna trawa;Namiawszy się nam i naszym porzšdkom,Wemknš nas w mieszek, jako czyniš łštkom.NA STARĽTeraz by ze mnš zygrywać się chciała,Kiedy, niebogo, sobie podstarzała.Daj pokój, prze Bóg! Sama baczysz snadnie,Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.SENUciekałem przez sen w nocy,Majšc skrzydła ku pomocy,Lecz mię miłoć poimała,Choć na nogach ołów miała.Hanno, co to znamionuje?Podobno mi praktykuje,Że ja, będšc uwikłanyTymi i owymi pany,4Wszytkich inszych łatwie zbędę Tobiesłużyć wiecznie będę.RAKIFolgujmy paniom nie sobie, ma rada;Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.Godnoci trzeba nie za nic tu cnota,Miłoci pragnš nie pragnš tu złota.Miłujš z serca nie patrzajš zdrady,Pilnujš prawdy nie kłamajš rady.Wiarę uprzejmš nie dar sobie ważš,W miarę nie nazbyt cišgnšć rzemień każš.Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.NA NABOŻNĽJesli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,Czego się, miła, tak często spowiadasz?NA NIESŁOWNĽMiałem nadzieję, że mi zycić miano,Tak jako było z chuciš obiecano;Ale co komu rzecze białagłowa,Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.5EPITAFIUM KOSOWIZ żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi,Mój dobry Kosie, towarzysze twoiW ten grób twe ciało umarłe włożyli,Którzy weseli wczora z tobš byli.mierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi;Niech zdrowie, niech nas młodoć nie uwodzi,Bo ani wzwiemy, kiedy wsiadać każš,A tam ani płacz, ani dary ważš.NA BARBARĘJako mi już skaczesz słabo,Folguj sobie, miła Barbaro, proszę cię.Czart rozskakał tego swata,Nie dba nic, choć kto ma lada co przed sobš.Okazuje swoje sztuki,Alboć nie wie, że masz w Nuremberku towar?Ale ty wżdy nie bšd głupia,Nieznajomym nie daj dudkować przed sobš,Nie zwierzaj się leda komu,Nie puszczaj mnichów do dobrego mieszkania.I kapłanów się wystrzegaj,Raczej sama zawżdy letanije piewaj!A chcesz li mię słuchać dalej,Moja Barbaro, nie szacuj dobrych ludzi!Zawżdy raczej szukaj zgody,Niech za cię skacze, kto młotem dobrze robi.6Możesz odpruć i te wzorki,Czycie tak nama z paciorkowym biczykiem.A nie dufaj w żadne czary,I pod pierzem szpetny starowietski bieret.Wiedzże, co masz czynić z sobš,Bo lisi ogon za towar nie uchodzi.A łotrowie, co to widzš,W oczy pięknie, w kšcie szykujš swe draby.Domylajże się ostatka,Wszake już swym dziatkom marcypan rozdała.Z ANAKREONTACiężko, kto nie miłuje, ciężko, kto miłuje,Naciężej, kto miłujšc łaski nie zyskuje.Zacnoć w miłoci za nic, fraszka obyczaje,Na tego tam naraczej patrzajš, kto daje.Bodaj zdechł, kto się naprzód złota rozmiłował,Ten wszytek wiat swoim złym przykładem popsował.Stšd walki, stšd morderstwa; a co jeszcze więcej,Nas, chude, co miłujem, to gubi napręcej.NA PODUSZKĘSzlachetne płótno, na którym leżałoOwo tak piękne w oczu moich ciało,Przecz tego smutny u Fortuny sobieZjednać nie mogę, aby głowie obiePospołu na twym wdzięcznym mchu leżały,7A zobopólnych rozmów używały?Więcej nie miem rzec, bo i tak się boję,Że z tych słów Zazdroć myl rozumie moje.NA POSŁA PAPIESKIEGOPole papieski rzymskiego narodu,Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.Nawracaj lepiej niżli twój wonica,Strzeż nas tam zawieć, gdzie płacz i tesknica.NA MATEMATYKAZiemię pomierzył i głębokie morze,Wie, jako wstajš i zachodzš zorze;Wiatrom rozumie, praktykuje komu,A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.O KSIĘDZUZ wieczora na czeć księdza zaproszono,Ale mu na noc małpę przywiedziono.Trwała tam chwilę ta miła biesiada,Aż ksišdz zamieszkał i mszej, i obiada!8O GOSPODYNIEJProszono jednej wielkimi probami,Nie powiem o co, zgadniecie to sami.A iż stateczna była białagłowa,Nie wdawała się z gociem w długie słowa,Ale mu z mężem do łaniej kazała,Aby mu swoję myl rozumieć dała.Wnidš do łaniej, a gospodarz miłyChodzi by w raju, nie zakrywszy żyły.A słusznie, bo miał bindasz tak dostały,Żeby był nie wlazł w żadne famurały.Goć poglšdajšc dobrze żyw, a onoBarzo nierówno pany podzielono.Nie mył się długo i jechał tym chutniej:Nie każdy wemie po Bekwarku lutniej.O CHŁOPCUPan sobie kazał przywieć białšgłowę,Aby z niš mógł mieć tajemnš rozmowę.Czekawszy chłopca dobrze długš chwilę,Tak żeby drugi uszedł był i milę,Pojrzy pod okno, a ci sobie radzi!I rzecze z góry do onej czeladzi:Po diable, synku, folgujesz tej paniej:Jam kazał przywieć, a ty jedziesz na niej.9NA PANYCiężko mi na te teraniejsze pany:Siebie nie baczš, a ganiš dworzany.W on czas - pry - czystych zapaników było,Szermierzów, gońców, aż i wspomnieć miło.A dzi co młodzi pacholcy umiejš?Jedno w się wino jako w beczkę lejš.Prawda, że wielka w sługach dzi odmiana,Ale też trudno o takiego pana,O jakich nam więc starszy powiadali;Oni się w męstwie, w dzielnoci kochali,Dzi leda Żyda z workiem pieprzu wolš Niedziw, że rzadko za tarczami kolš.NA SOKALSKIE MOGIŁYTusmy się mężnie prze ojczyznę biliI na ostatek gardła położyli.Nie masz przecz, gociu, złez nad nami tracić,Takš mierć mógłby sam drogo zapłacić.O DOKTORZE HISZPANIENasz dobry doktor spać się od nas bierze,Ani chce z nami doczekać wieczerze.Dajcie mu pokój! najdziem go w pocieli,A sami przedsię bywajmy weseli!Już po wieczerzy, pódmy do Hiszpana!10Ba, wierę, pódmy, ale nie bez dzbana.Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!Doktor nie pucił, ale drzwi puciły.Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!By jeno jedna - doktor na to powie.Od jednej przyszło aż więc do dziewišci,A doktorowi mózg się we łbie mšci.Trudny - powiada - mój rzšd z tymi pany:Szedłem spać trzewio, a wstanę pijany.O LACHCICU POLSKIMJeden pan wielomożny niedawno powiedział:W Polszcze lachcic jakoby też na karczmie siedział;Bo kto jedno przyjedzie, to z każdym pić musi;A żona, pociel zwłóczšc, nieboga się krtusi.O FRASZKACHNajdziesz tu fraszkę dobrš, najdziesz złš i rzedniš,Nie wszytkoć mury wiodš materyjš przedniš;Z boków cegłę rumieńszš i kamień ciosany,W porzodek sztuki kładš i gruz brakowany.11O MIERCImiesznie to rzekła jedna białagłowaSłuchajšc pieni, w której sš te słowa:Rada bym mierci, by już przyszła na mię;- Proszę, kto mierciš, niech go też mam znamię.DO PANIEJImię twe, pani, które rad mianuję,Najdziesz w mych rymiech często napisane,A kiedy będzie od ludzi czytane,Masz przed inszymi, jesli ja co czuję.Bych cię z drogiego marmoru postawił,Bych cię dał ulać i z szczerego złota(Czego uroda i twa godna cnota),Jeszcze bych cię czci trwałej nie nabawił.I mauzolea, i egiptskie grodyOstatniej mierci próżne być nie mogš;Albo je ogień, albo nagłe wody,Albo je lata zazdrociwe zmogš;Sława z dowcipu sama wiecznie stoi,Ta gwałtu nie zna, ta się lat nie boi.12O ŻYWOCIE LUDZKIMWieczna Myli, która jest dalej niż od wieka,Jesli cię też to rusza, co czasem człowieka,Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawyPatrzšc na rozmaite wiata tego sprawy.Bo leda co wyrzucisz, to my, jako dzieci,W taki treter, że z sobš wyniesieni i mieci.Więc temu rękaw urwš, a ten czapkę straci;Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci.Na koniec niefortuna albo mierć przypadnie,To drugi, choćby nierad, czacz porzuci snadnie.Panie, godno li, niech tę rozkosz z Tobš czuję:Niech drudzy za łby chodzš, a ja się dziwuję.KU MUZOMPanny, które na wielkim Parnazie mieszkacie,A ippokreńskš rosš włosy swe maczacie,Jeslim się wam zachował jako żyw statecznie,Ani mam wolej z wami rozłšczyć się wiecznie;Jesli królom nie zajrzę pereł ani złota,A milsza mi daleko niż pienišdze cnota;Jesli nie chcę, żebycie komu pochlebiałyAlbo na mię u ludzi niewdzięcznych żebrały:Proszę, niech ze mnš za raz me rymy nie ginš;Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słynš!13DO JADWIGIWróć mi serce, Jadwigo, wróć mi, prze Boga,A nie bšd przeciwko mnie tak barzo sroga,Bo po prawdzie z samego serca krom ciałaNie baczę, żeby jaki pożytek miała;A ja trudno mam być żyw, jesliże muszęStracić lepszš częć siebie, a owszem, duszę.Przeto uczyń tak d...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]